Prowadzenie konia w ręku – przestań robić to źle!

100_0311

Co ja się naoglądam różnych innowacyjnych technik prowadzenia konia w ręku! Dobrze, że te nasze konie są w miarę ogarnięte i nie robią wiatraków z prowadzących je dzieciaków. Mnie samą, gdybym koniem była, korciło by na maksa, by wykorzystać sytuację i pobawić się w karuzelę.

Jak robić to dobrze? I znowu w punktach, bo widzę, że tak Wam się najwygodniej czyta:

  • Kantar i uwiąz lub lonża! Część hardkorów prowadza naszą koninę na samym kantarze lub uwiązie przerzuconym przez szyję. No dobra, sama tak robię. Biję się w pierś (lekko, bo mam ładną) i proszę – nie papuguj. Bo trafisz na konia, który odwali Ci ładny numer.
  • Nie pętaj się koniowi pod nogami. Idź przed łopatką, na wysokości końskiego łba. Unikaj tzw. martwego pola widzenia konia (na wysokości łopatki), bo dostaniesz gratis od konia zmiażdżone palce, gdy nadepnie Ci na nogę. I won z tymi sandałami, japonkami i innymi kapciuszkami. Do konia w obuwiu z mocnym noskiem, krytym! Piękny pedicure nie jest warty tego, by ryzykować schodzący z palucha paznokieć.
  • Konia prowadź idąc z jego lewej strony. Nie z prawej, nie przed jego łbem i nie, uwierzcie, bo dziś właśnie to widziałam, za zadem. Nawet jeśli w ręku masz długą lonżę to idź obok, a nie z tyłu.
  • Nie ciągnij. Koń stoi jak wryty i w nosie ma to, że chcesz z nim iść? Zachęć puknięciem w łopatkę, głosem, w ostateczności palcatem lub lekko bacikiem po zadzie. A ciągnięcie sobie podaruj –  możesz  stać ile chcesz i ciągnąć, prowokujesz tylko konia do gry w dominację – im mocniej ciągniesz, tym mocniej zwierzę się opiera. Może i uciągniesz kilka metrów jeśli założysz mu na nogi rolki.
  • Do porządku możesz konia przywołać szarpnięciem. Raz. Wiadomo – ciągnięcie nic Ci nie da. Nawet jeśli zarzucisz kotwicę, koń jest od Ciebie silniejszy, zaciągnie Cię, gdzie będzie chciał. Unikaj próby sił – po co uświadamiać koniowi, że jest górą. Liderem masz być Ty, kamufluj się ze swoją ułomnością w stosunku do konia.
  • Jeśli prowadzisz osiodłanego konia, to strzemiona powinny być podciągnięte. Nie obstukuj mu boków, a tym bardziej nie ryzykuj, że strzemię o coś się zaczepi – wystający wieszak na siodło, żerdź w płocie itp.
  • Wodze zdjęte z szyi, prawą dłonią łapiesz je blisko pyska, rozdzielając je palcem wskazującym. Końcówka wodzy nie może majtać się nisko na ziemi przed końskimi nogami – złap ją lewą ręką.
  • Jeśli wprowadzasz konia na wybieg to wejdź tam razem z nim, obróć go głową do wyjścia i dopiero odpinaj. Podniecony bliskością pastwiska może Ci się wyrwać. Obozowicze robią ten błąd nagminnie. Skutkiem są pozrywane wodze, ogłowia, wypuszczone z wybiegu wszystkie konie.
  • Nie obwiązuj sobie lonży czy linki naokoło dłoni, ramienia czy barku. Znudzone, nonszalanckie hardkory zarzucają sobie uwiąz na szyję. Gratuluję. Mam nadzieję, że prawo ewolucji wyeliminuje bezmyślnych głupków.
  • Dobrze mieć na rękach rękawiczki – kto nie wie, jak pali gwałtownie przesunięta w rękach linka ze sztucznego tworzywa niech sprawdzi. Gwarantuję, że do nadpobudliwych koni będzie potem ze strachu zakładał rękawice spawalnicze.
  • W wąskich przejściach zawsze wyprzedzaj konia! Nagminny błąd, jaki obserwuję, gdy klienci wprowadzają konie do boksów lub na padok. Zamiast ustawić się przed końskim łbem i wejść do stajni jako pierwszy prowadząc za sobą zwierzę, zazwyczaj zostają z boku, przy łopatce i obijają się o framugi, płoty, drzwi boksu. Koń przyciska ich do ściany, okorowuje i rozrywa rękawy kurtek.  Rekordziści wręcz zostają w tyle, nierzadko nawet puszczając uwiąz (bo za krótki) wchodzą za koniem. Brawo.
  • I najważniejsze, a nadal rzadko spotykane wśród koniarzy. Zawracaj zawsze w prawo! Nie okręcaj konia wokół siebie jak rogalik – może Cię podeptać, w razie spłoszenia wyprzedzić i przewrócić, a także – ważne! – zakuleć w wyniku tzw. spleczenia. Jest to rodzaj kulawizny łopatkowej, wywołany ostrym skrętem. Koń w naturze nie kręci piruetów na przedniej nodze, jego budowa buntuje się przeciwko ostrym, gwałtownym zakrętom. A tak właśnie najczęściej każe im się zawracać – w wąskim stajennym korytarzu czy kręcąc młynki w boksie, by ustawić go przodem do wyjścia. Konia zawracamy w prawo. W TO PRAWE PRAWO. OD SIEBIE. Unieś lewą dłoń, prawą naciśnij lekko na prawą wodzę. Koń ma się wygiąć w łuk w prawo, a nie wokół Ciebie z lewej strony. To naprawdę ma znaczenie.

Pamiętaj o obszarze dominacji konia. Ustaw się odpowiednio i rządź niepodzielnie. W razie problemów np. spłoszenia staraj się w miarę możliwości nie puszczać konia. Uspokój go głosem, uniesioną lewą ręką. Nie puszczaj konia z byle powodu – albo poleci do przodu i zerwie wodze czy kantar z uwiązem, albo wpadnie między inne konie i narobi bigosu innym jeźdźcom. Są jednak okoliczności, w których nie warto wisieć na końcu linki ze spanikowanym, szalejącym koniem. Nie ryzykuj poważnego urazu – puść luzem. Twoje życie i zdrowie jest ważniejsze. Najważniejsze. Potem będziesz się martwić, co dalej.

 Fot. Natalia Robak # Linda