Lekcja historii nr 1 – o pochodzeniu koni

fota 050

Aby dobrze rozumieć konie i specyfikę ich gatunkowych zachowań trzeba sobie zdawać sprawę z tego skąd się wzięły, jak wyglądały i w jaki sposób ukształtowała je ewolucja. Dlatego przeczytajcie mały zarys historii konia. To wiedza w pigułce dla każdego koniarza.

Ojczyzną koni jest Ameryka Północna. Dzisiejsze dzikie mustangi żyjące na tych terenach nie są jednak prawdziwie dzikimi przodkami koni. Dlaczego? Bo konie w Ameryce wyginęły, cały gatunek wymarł, a powody pozostają nieznane. Mustangi to po prostu konie wtórnie zdziczałe, a ich przodkami są udomowione konie hiszpańskich konkwistadorów, które wymknęły się ludziom i żyły na wolności dziczejąc na nowo. Skoro amerykański protoplasta konia wyginął, to skąd wzięły się później  konie konkwistadorów? Jeszcze przed erą lodową istniały pomosty lądowe między kontynentami i tak konie z Ameryki Północne przewędrowały lądem (tam gdzie dziś jest Cieśnina Beringa) do Eurazji. Potem lądolody się cofnęły, Ameryka została odcięta, a koń amerykański wymarł. Gdyby jego przodkowie nie zdążyli wyemigrować na teren Azji, to dziś nie byłoby ani koni, ani osłów, ani zebr. Wszystkie wywodzą się z Ameryki Północnej, a lądolodami zdołały przejść na inne kontynenty.

Koniowate pojawiły się na naszym świecie około 60 milionów lat temu. Nie umiem liczyć takich lat i z prehistorii też jestem kiepska, ale wiem, że w tym czasie nie było na ziemi nawet dinozaurów! Nie było też oczywiście ludzi, homo sapiens. Koń jest na tej planecie o wiele dłużej niż my, a jednak uzurpujemy sobie prawo do władania światem. Pierwszy koniowaty to tzw. eohippus, który był wielkości lisa czy psa. Nazywa się go Koniem Świtu. Miał trzy palce na tylnej kończynie i cztery palce na przedniej. U łap miał opuszki (jak dzisiejszy pies czy kot), a ich współczesna pozostałość u koni to tzw. ostroga na końskiej nodze. Pozostałością poduszki palcowej jest natomiast strzałka w końskim kopycie. Z czasem gatunek ewoluował i zmieniał się dostosowując się do zmian środowiskowych. Zmiana podłoża, po którym pierwsze koniowate się poruszały, spowodowała wykształcenie najpierw trzech palców, a potem oparcie ciężaru na środkowym palcu, podczas gdy dwa boczne zaczęły zanikać. Dzisiejsze kopyto to środkowy palec, a liczne kości są pozostałościami paliczków. Trzeszczki, chrząstki i inne drobne kości, które uszkodzone powodują kulawiznę i problemy, jakie mamy z końskimi kopytami to resztki palców i kości paliczków. Budowa kostna kończyny konia jest skomplikowana. Zamiast jednego tworu, który gładko przechodziłby w puszkę kopytową, mamy cały zestaw mniejszych i większych kosteczek, a fakt ten niestety nie ułatwia użytkowania końskich nóg w pracy. Przy tak skomplikowanej strukturze łatwo o kontuzje, kulawizny i urazy. Talar, który ma za sobą niewielką karierę sportowca, doznał urazu i powstania tzw. satelity czyli odprysku fragmentu kości. Ten fragment krąży sobie jak wolny elektron i od czasu do czasu jego ucisk powoduje czasową kulawiznę. Na ogół jednak Talar funkcjonuje na swoich czterech nogach bez większych przebojów. Takie odpryski kości czy nawet stawu się zdarzają; powszechne są również tzw. chipy czyli wolne ciała stawowe. O ile łatwiej by było, gdyby Koń Świtu biegał na kopytku, a nie palcach łap! Kończyny koni ukształtowały się jednak w sposób, który umożliwiał pierwszym koniom szybki zryw i sprawny sprint. Z czasem koniowate stały się też wyższe, zyskały też dłuższą szyję, co zwiększyło ich pole widzenia i miało wpływ na obserwację zagrożeń. Dzisiejsza wielkość konia, długość jego kończyn i ogólna harmonijna budowa nie jest już jednak ewolucyjnym rozwojem, a wpływem selekcyjnej hodowli prowadzonej przez człowieka. Atawistyczne skłonności naszym koniom jednak pozostały; gatunek nadal ma zakodowany strach małego eohippusa, który jako zwierzę wielkości lisa, był często atakowany z góry. Nasze konie, nawet te bardzo wysokie, boją się tego, co może na nie spaść z góry. Nasz ogier o mało nie dostał zawału serca, gdy przeleciała nad nim paralotnia; Czubajka poniosła mnie na plaży na widok latawca, a zarzucenie derki na Chabra po raz pierwszy omal nie skończyło się tragicznie (dla Mirka).

Konie współczesne wywodzą się od trzech typów koni prymitywnych:

1. KOŃ LEŚNY – jest protoplastą ras zimnokrwistych, wymarł bezpowrotnie.

2. KOŃ PRZEWALSKIEGO – odkryty na stepach Azji Środkowej przez Rosjanina (nie Polaka, choć zawsze się tak łudziłam słysząc nazwisko bliskie naszemu Kowalskiemu) Mikołaja Michajłowicza Przewalskiego. Ten konik przetrwał do dziś, udało się go uratować zanim w swej nieskończonej mądrości ludzie wybiliby ostatnie egzemplarze. Żyją nadal w ogrodach zoologicznych i są sukcesywnie wypuszczane na swobodę w dzisiejszej Mongolii.

3. TARPAN – drugi, po koniu Przewalskiego, przodek dzisiejszych lekkich koni. Zamieszkiwał rosyjskie stepy i wyginął z wydatną pomocą człowieka, zanim ktoś zdecydował się go chronić. Obecnie odtwarza się stada „tarpanów” np. w polskim Popielnie (polecam wizytę przy okazji żeglowania po mazurskich jeziorach) czy w Białowieży. Najbliżsi potomkowie tarpana to nasz konik polski i hucuł. Uważa się, że konik polski to najwierniejsze odbicie wyglądu i cech oryginalnego tarpana. Zobaczcie:

ustka 049

Koniki mają szorstką, grubą sierść (jak łoś) maści myszatej. Na zimę jaśnieją, a także pokrywają się cieplutkim futerkiem. Grzywa i ogon obfite, grzywka często zasłania oczy. Grzbiet mają prosty (podogonie przy siodle bardzo się przydaje). Koniki polskie mają wiele cech, które są kopią tarpana:

  • są bardzo odporne na warunki środowiskowe, atmosferyczne. Nasze koniki idealnie dostosowywały się do zmian, radziły sobie w każdej sytuacji.
  • dobrze przyswajają i wykorzystują paszę. Wszystkie dostawały tę samą dawkę, co reszta kuców, a obrastały nam takim sadłem, że zranioną Morwę weterynarz musiał najpierw pozbawić słoniny, by zaszyć ranę na boku.
  • mają niezależny charakter. Morus był wybitnym przykładem niezależnego typa, jego matka Morwa też ustawiała w stajni wszystkich, łącznie z ludźmi.
  • są twarde i wytrzymałe. Nasze koniki pracowały w sezonie na równi z dużymi końmi i spływało to po nich, jak po kaczkach, a tymczasem Kasztana czy Raszdiego po wieczornym terenie trzeba było niemal wnosić do boksu.
  • rzadko chorują. Są bardzo odporne i zdrowe, a skaleczenia na nich szybko się zabliźniają.
  • są bardzo płodne, a ich rozród wyjątkowo łatwy. Nie znaliśmy daty krycia Morwy i przypuszczaliśmy, że jest jeszcze masa czasu do porodu, a tymczasem Morwa wyźrebiła się nam w boksie między jedną jazdą, a drugą, wciąż mając na sobie siodło. Żadnych problemów z porodem, żadnych komplikacji – wszystkie klacze koników polskich rodziły jak z płatka.
  • dysponują siłą, która jest w zasadzie zupełnie nieproporcjonalna do ich wielkości.  Żaden koń nie sponiewierał ojca tak bardzo jak Morus, żaden inny nie sprał tyłka Czardaszowi, tylko konik polski. To tytani, Bolek jako ślązak to cienias w stosunku do tego, co wyprawiał Morus.

Tak więc konie, choć wywodzą się z Ameryki, to udomowione zostały gdzie indziej. Do Ameryki trafiły ponownie dopiero, gdy 4 wieki temu przyjechały z hiszpańskimi konkwistadorami z Cortezem na czele. Część z tych koni wymknęła się ludziom z różnych przyczyn i powtórnie zdziczała, zyskując miano Mustangów (z hiszp. mestengo / mesteno czyli bez właściciela, dziki, bezpański). Koń współczesny wywodzi się od Konia Świtu, a jego praojczyzną jest Ameryka. Wybór dzisiejszych ras to wynik selekcyjnej hodowli prowadzonej przez człowieka. No, może oprócz Araba, bo jego stworzył Mahomet z Południowego Wiatru… Ale o legendach innym razem.

Fot. Kuba Lipczyński # 1. ośliczka Isia z córką Czubajki Gejszą w tle, 2. Morus