Stajenne nałogi – część 1 ŁYKAWOŚĆ

DSC_0962

Konie zaakceptowały stajnię jako zło konieczne. W ich naturze nie leży chowanie się po jaskiniach; one żyją na otwartych przestrzeniach, a stajenny boks jest gwałtem na ich naturze i psychice. Nic więc dziwnego, że stajenny splin i nuda oraz brak ruchu często wywołuje u koni narowy i nałogi. Tak na szybko – jaka jest różnica między narowem, a nałogiem? NARÓW to zachowanie konia, które staje się niebezpieczne dla człowieka: kopanie, gryzienie, wspinanie się, ponoszenie, caplowanie itp. NAŁÓG to też odruch warunkowy, ale szkodzi przede wszystkim koniowi. Nałogów końskich jest kilka: alkoholizm, palenie tytoniu, narkotyki… A nie, nie ta bajka. Mamy takie nałogi wśród koni:

ŁYKAWOŚĆ

TKANIE

HEBLOWANIE

KŁAPANIE WARGAMI

ROZSYPYWANIE OWSA –  czym pisałam już tutaj, więc nie będę się powtarzać :)

Dziś na tapecie mamy ŁYKAWOŚĆ.

Łykawości koń najczęściej uczy się sam. Może mu się nasunąć, gdy miał już wcześniej nawyk wylizywania żłobu lub nawet ściany boksu np. po poczęstunku czymś słodkim. Uważa się, że cukier w kostkach może powodować takie namiętne wylizywanie ścian lub żłobu. W naszej stajni zaobserwowałam to u Talara – gdy dostanie marchew od swojej właścicielki często potem długo liże drewnianą przegrodę boksu. Choć taką skłonność Talar ma, to łykawy nie jest; należy jednak już teraz zwrócić na to uwagę, by koń nie poszedł krok dalej, bo jest już na „dobrej” drodze do łykania. Koń może się nauczyć łykać również obserwując łykawego kolegę. Konie często kopiują zachowania towarzyszy, a łykawość wygląda ciekawie i można chcieć jej spróbować. Jak wygląda koń łykawy? Taki koń opiera dolną szczękę (lub górne zęby, zależy jak mu wygodniej) o żłób, kratę boksu czy dolną przegrodę i napinając mięśnie szyi naciąga krtań, przez co jego przełyk się otwiera i przepuszcza powietrze. Jest ono wciągane lub wydalane, co słychać – powoduje to odbijanie, bekanie konia. Jeśli koniowi usunie się z boksu rzeczy, o które można opierać szczękę (gładki boks bez żadnych krawędzi) może to pomóc opanować nałóg, często jednak konie wykazują niesamowitą pomysłowość i albo uczą się łykać z powietrza, bez oparcia szczęki, albo wynajdują zastępstwo podpórki.  Klacz mojej koleżanki opierała sobie zęby o kłąb kuca, który stał razem z nią dla towarzystwa jako terapia jej nudy. Posłużył tej klaczy jako podparcie; tak samo łykawy koń może się podpierać o biodro wyższego towarzysza. Początkowo łykawość jest zwykłą rozrywką znudzonego więźnia, ale z czasem przeradza się w tak silny nałóg, że koń łyka powietrze nawet podczas jedzenia. Konie uzależniają się od tej czynności i w rezultacie bardzo sobie szkodzą. Łykane wciąż powietrze wypycha układ pokarmowy i bardzo często staje się przyczyną chorób tego układu. Łatwo nabawić się w ten sposób kolki, która może mieć tragiczne konsekwencje – już pierwsza może prowadzić do śmierci konia; powtarzana cyklicznie statystycznie jest prawie pewnym wyrokiem śmierci. Z tego też powodu cena konia łykawego może wynosić nawet połowę jego wartości – kto kupuje takiego nałogowca musi się liczyć z faktem, że długo mu ten wrak nie pociągnie, a szanse odwyku są małe. Łykawość jest wadą zwrotną – jeśli sprzedawca ją zataił, można w ciągu 14 dni zwrócić taki okaz w świetle prawa. My sprzedaliśmy raz łykawą klacz, ale fakt jej łykawości zaznaczyliśmy w umowie. Łykać nauczyła się u nas; była kucem naszej hodowli. Żaden koń się tym nie zaraził, ale prawdę mówiąc, staraliśmy się, by stado nie miało możliwości obserwowania Lufki podczas tej osobliwej rozrywki. Ona sama początkowo łykała, gdy nie była obserwowana. Później ta nieśmiałość jej przeszła, bo nałóg stał się silniejszy od płochliwej natury. Bardzo ciężko jest oduczyć konia takiego nałogu. Czasem pomaga zakładanie specjalnego paska na szyję, co utrudnia napięcie przełyku. Taki pasek musi być zdejmowany na czas karmienia. Nie jest to wybitnie humanitarna metoda – taka „łykawka” zniechęca do łykania, bo powoduje ból. Dużo skuteczniejsza jest operacja polegająca na usunięciu części mięśni i nerwów szyi. Kosztowna, skomplikowana (koń musi przecież zachować zdolność łykania jedzenia), często zostawia widoczną bliznę i nie daje 100% pewności. Jej skuteczność określa się na przedział 80-90%. Walka z tym nałogiem, bardzo niebezpiecznym dla zdrowia konia, jest trudna. Jedno jest pewne – konie dzikie, w naturze nie chorują na łykawość. To nuda, brak rozrywek, odosobnienie powoduje, że koń szuka rozrywek i uczy się łykać. Walka z łykawymi wiatrakami jest w sumie beznadziejna, ale przecież warto próbować: koń musi mieć stały wybieg i spędzać ponad połowę doby na pastwisku z kolegami, dodatkowo boks powinien być na tyle duży, by koń swobodnie się w nim poruszał i miał możliwość kładzenia się, można dorzucić mu jakieś zabawki (np. piłeczki zwisające na sznurku z sufitu lub zabawkę z uchwytami) i karmić często, a regularnie, by koń spędzał czas w boksie głównie na posiłkach. Do tego brak podpórek dla szczęki, towarzysz zza ściany i szanse wyleczenia rosną. Nieznacznie. Trzeba zrozumieć, że nałóg jest tak silny, że koń oprócz pomysłowości może również posunąć się dalej – nałogowiec jest tak uzależniony, że będzie łykać nawet, gdy spowoduje to ranienie się. Mój znajomy założył na poidło łykawego konia skonstruowaną przez siebie ostrą obręcz, a koń kontynuował proceder opierania o to ustrojstwo szczęki, kalecząc sobie żuchwę do krwi i łykając nadal mimo bólu. Nie polecam nikomu kupować łykawego konia – to problem, który wymaga od właściciela specjalnej troski o wierzchowca. Może się trafić wyjątkowo cenny, a łykawy okaz – wraz z kupnem należy się liczyć z ryzykiem:  czy to śmierci w wyniku kolki, czy „zarażenia” nałogiem pozostałych koni w stajni oraz trudnościami w utrzymaniu nałogowca w dobrej formie fizycznej.

 Fot. Kuba Lipczyński # Essen