Drobny poradnik prezentowy

915337_65199687

Coraz bliżej święta. Bosh, jak sztampowo brzmi to zdanie. Kto się jeszcze nie zniechęcił do tego wpisu po takim wstępie ma szanse przebrnąć przez bardzo ogólnikowy poradnik prezentowy. Jeśli jeszcze nie skomponowaliście listu do Mikołaja to lepiej się streszczajcie – Mikołaj może i zdąży ogarnąć i kupić, ale kurier może mieć problem z dowozem (w grudniu renifery i tak są przeciążone, a do tego słyszałam że Rudolf ma problem alkoholowy, co widać po jego przepitym nosie). Może też zechcecie dyskretnie podrzucić ten tekst swoim bliskim, by to oni dokonali zamówienia u Mikołaja dla Was. W każdym razem lepiej się streszczajcie, bo czas leci, a Święta, serio, coraz bliżej.

Prezent dla koniary to tak naprawdę super prosta sprawa. Ucieszy się ze wszystkiego, co ma motyw koński. Co nie oznacza oczywiście worka obornika. Koniary lubią zaznaczać swoją pasję, bo najzwyczajniej w świecie są z niej dumne – przecież przyjaźnią się i radzą sobie ze zwierzęciem, które może roznieść na kopytach dorosłego faceta. Można się takim hobby pochwalić. I żeby nie brzmieć zbyt dosłownie, koniary podkreślają swoje zamiłowanie drobiazgami – torebką z końskim wizerunkiem, breloczkiem w kształcie wędzidła przyczepionym do kluczy, magnesem na lodówce. To tanie drobiazgi, ale cieszą. A gwiazdkowy prezent może też być bardziej elegancki – raz w roku można się szarpnąć :) Ja polecam dla każdej miłośniczki hippiki biżuterię jeździecką z pracowni Kamila Wróbla. To prezent z klasą – piękne wzory, dobre próby srebra, solidne wykonanie. Nie ma kobiety, które obejrzawszy wzory p. Wróbla nie zachwyci się i nie zapragnie takiej ozdoby. Zresztą, dla koniarza też można tam coś wybrać – mój Kuba został którejś gwiazdki szczęśliwym posiadaczem klamry do paska w kształcie dwóch końskich łbów. Co dwie głowy to nie jedna. A ponieważ pasek jest w jego garderobie nieodzowny, bo z szelek wyrósł w przedszkolu, ale z opadających z tyłka spodni już nie, to klamra jest użytkowana na okrągło i codziennie cieszy go tak samo. Ja sama mam rzemykową bransoletkę, kilka par kolczyków (stanowczo za wiele, jak na osobę, która kolczyków w zasadzie nie nosi), wisiorki, pierścionki (a najwygodniej mi tylko w obrączce) i ze dwie broszki. I wcale mi nie za wiele! Bo ta biżuteria jest tak piękna, że cieszy mnie nawet, gdy nie leży bezpośrednio na mnie:) Polecam przejrzeć ofertę Pracowni Biżuterii Jeździeckiej – nie uda się nie wybrać nic dla siebie. Dziewczyny – podrzućcie link Waszym facetom, a gwarantuję, że Gwiazdkę będziecie miały udaną.

Ja sama uwielbiam też dostawać prezenty z księgarni. Jakiś czas temu polecałam Wam na fejsie Wydawnictwo Galaktyka. Mają w swojej ofercie naprawdę dobre książki hippiczne. Rzetelne, ciekawe opracowania, sporo nowości i nowatorskiego podejścia do treningu zarówno konia jak i jeźdźca. Jako mól książkowy mam już wszystko, co oferują plus kilka pozycji z działu weterynaryjnego. Profesjonalna lektura, którą przyswaja się lekko i przyjemnie. Nie wiem, kto u nich decyduje, co wydać, ale chylę czoła – człowiek ten jeszcze ani razu nie zainwestował w bubel. Nie zawiodłam się nigdy, a ponieważ moja domowa biblioteczka pęka w szwach to nie udało mi się przecież uniknąć zakupów wydań książek hippicznych o zerowej wręcz wartości. Czasem naprawdę pięknie wydane są zwyczajne śmieci, którymi powinno się palić w piecu. Galaktyka poleca dobre książki, nie do pieca, nie na makulaturę i nie do podłożenia pod nogę stołu, który się chwieje. Do przeczytania ze świadomością, że nie marnujesz czasu. A to się liczy.

Oprócz Galaktyki polecam Wam też trzy książki tego samego, genialnego człowieka w Wydawnictwie Tartak Wyrazów. Taki trzypak pod choinką i macie zapewnione miłe chwile w świątecznej przerwie -zwinięci w kłębek w wygodnym fotelu i obłożeni mandarynkami i piernikami możecie uczyć się od Jakuba Gołąb co to znaczy humanitarne podejście i porozumienie. Mój przepis na idealny wypoczynek. Bardzo czynny wypoczynek, mimo tych pierników, bo ta lektura świetnie gimnastykuje mózg.

Skoro i tak bardzo prywatnie podchodzę do Poradnika Prezentowego  i polecam Wam to, co sama lubię to pozwólcie na kolejną prywatę – szkolenia i kursy JNBT.  Nie mają oni oferty gwiazdkowej, ani nawet prezentowej, ale to można samemu załatwić – przygotujcie własnoręcznie kupon dla bliskiego sobie koniarza i wpiszcie tam swoją deklarację pokrycia kosztów takiego szkolenia. Taki pomysłowy kupon własnej roboty to wielka radość dla koniarza – ciekawy kurs, przyjazna atmosfera i ilość wiedzy trzepiąca każdego koniarza po łepetynie. Uwielbiam! Kurs dla uczestnika z koniem może być sporym kosztem, w który naprawdę polecam zainwestować, bo to dobrze wydane pieniądze. Można jednak brać udział w takim szkoleniu również jako tzw. słuchacz – za niewielkie pieniądze macie możliwość słuchania wykładów i obserwowania pracy z końmi, a kopary opadną Wam do ziemi. Gwarantuję! Kursy odbywają się w całej Polsce, wystarczy poszukać i na pewno znajdziecie coś w pobliżu Waszych siedlisk. Moja nora w Ustce wymaga ode mnie najwyżej 100km wycieczki. Phi!

Kto po moim Drobnym Poradniku Prezentowym spodziewał się gotowej listy ze sklepu internetowego, tego przepraszam – żaden sklep hippiczny nie dał mi zniżek, które mogłabym Wam zaproponować, więc nie chciało mi się zagłębiać w ich przepastne oferty. Polecam  Wam dziś to, co sama lubię, sprawdziłam, co mnie zawsze cieszy i co warto polecić bez żenady. A Wy pamiętajcie jedno – prezent dla koniarza to bardzo prosta sprawa, bo jako istoty całkowicie niesamolubne koniarze uwielbiają prezenty, które tak naprawdę nie są przeznaczone dla nich, a dla koni. Droga do serca koniarza prowadzi przez jego konia. Wiem z doświadczenia, bo gdy ktoś pochwali mojego konia to czuję się dumna, jakby chwalił moje dziecko. A kto skrytykuje konia mojego szwagra Wojtka w jego obecności może się dowiedzieć, że zęby trzy razy nie rosną. Wojtek prędzej pozwoli, by  jakiś klient obraził mnie niż zauważył wadę w Królowej Horpynie. Tak działa serce koniarza. Kupcie koniarzowi coś dla jego konia (czaprak, podkładkę, ogłowie, szampon do ogona itp.), a macie uśmiech na twarzy dumnego właściciela. Koniarz i jego koń to jedno – pod choinkę możesz wrzucić dropsy jabłkowe, a zadowolony koniarz poleci z nimi zaraz do stajni. I pewnie natknie się na swojego konia, który ludzkim głosem o północy obrabia swojemu właścicielowi tyłek. Tak, ta miłość jest jednostronna, wbrew temu, w co chcemy wierzyć. Ale o tym, jak konie widzą miłość w stadzie, jeszcze będę pisać. Na razie żyjcie złudzeniami w ten piękny, świąteczny czas.

A mój najpiękniejszy prezent gwiazdkowy do tej pory? Co roku, odkąd poznałam Kubę, dostawałam od niego hippiczne prezenty – elementy stroju jeździeckiego, sprzęt, biżuterię Kamila Wróbla, tony książek i opracowań jeździeckich, szkolenia, kursy itd. Pamiętam, że najbardziej ucieszyło mnie własne siodło – to było w czasach, gdy studiowałam, nie stać mnie było na to wymarzone, porządne. I był to prezent, o jakim wtedy marzyłam, a na który absolutnie nie było mnie stać. Epic.

A teraz, jeśli czytasz mojego bloga wierny mężu to informuję, że mam już wszystko. Dałeś mi nawet dwóch luzaków (jeden wciąż w drodze, ale spodziewam się go każdego dnia), więc jeździecka passa trwa. Nie pomogę Ci w wyborze prezentu. Wiem, że i tak sobie świetnie poradzisz. Bardzo dyskretnie i podprogowo prześlę Ci tylko ten subtelny i niemal niezauważalny przekaz – KUP MI KONIA. TEGO NIGDY ZA WIELE.