Pielęgnacja końskiej sierści
Konie doskonale dbają o własną sierść same, bez naszej pomocy. Inna sprawa, że taki koń najbardziej lubi mieć na sobie jakąś panierkę np. z błotka, która maskuje zapach i chroni go przed drapieżnikami. Jakich to drapieżników boją się nasze konie, nie wiem. Być może chowają się przed ludźmi, żeby ich na jazdę nie brali, bo innego zagrożenia nie widzę. Faktem jest jednak, że nasze konie tarzają się bezustannie i z wielką namiętnością. Mamy na pastwisku już trzy doły z piachem, które zostały stworzone przez konie i służą im jak baseny kąpielowe. W upalne dni nasze konie kładą się też w podmokłym bagienku pod lasem, które znajduje się w skrajnym punkcie pastwiska.
Pewnie nie raz się Wam zdarzyło, że świeżutko wyszczotkowany konik, wylizany wręcz i błyszczący, puszczony z uwiązu nie tracąc czasu ciska się na glebę i z upodobaniem tarza niszcząc kilkadziesiąt minut Waszej pracy. Dlaczego? Bo koniowi nie zależy, żeby być wyczesanym i lśniącym. On woli „pro natura” – mieć na sobie swój własny zapach, a nie Waszą ludzką, zdradziecką woń. Jeśli łudzicie sie, że koń uwielbia ten wspólnie spędzony czas – czesanie, kąpanie, szczotkowanie to mam dla Was przykrą wiadomość – koń nie tylko ma taką sztuczną czystość głęboko w oczodole, on tego wręcz nie lubi! Najlepiej więc ograniczyć pielęgnację końskiej sierści do niezbędnego minimum i nie zadręczać konia czesaniem, bo nie jest on lalką Barbie. Jakie jest to minimum?
PRZED JAZDĄ
- wyszczotkuj grzbiet i brzuch w miejscu, gdzie przechodzi popręg, tak by koń się nie obtarł;
- z grubsza przeleć szczotą po bokach i zadzie – nie rób obciachu, plamy błota i obornika wyglądają mało estetycznie, choć oczywiście koniowi nie przeszkadzają;
- ogon przebierz tylko palcami, by nie było w nim źdzbeł słomy;
- wyczyść kopyta, by koń się nie podbił;
PO JEŹDZIE
- wyszczotkuj grzbiet – nawet człowiek, gdy zdejmie toczek też przeczesuje włosy palcami. Zrób to dla konia. Możesz też natrzeć mu boki słomą – dla konia to namiastka tarzania – podrapany, podsuszony i zadowolony;
- sprawdź czy koń nie przyniósł z jazdy kamyka, gumy do żucia lub szyszki w kopycie;
- a w ogóle to najlepiej puść konia, niech się wytarza i podrapie sobie ten spocony grzbiet;
OGÓLNIE
- nie kąp konia bez potrzeby. Po co? On tego nie lubi, nie jest mu to do niczego potrzebne. Plamy, które trudno usunąć szczotką (np. u siwków) umyj mokrą gąbką. Jeśli kąpiel jest konieczna (my pierzemy Bolka przed ślubem, żeby elegancko wyglądał i nie odstawał od Pana Młodego) to użyj szarego mydła. Są specjalne szampony dla koni, raz się skusiłam i kupiłam specyfik po którym koń miał lśnić jak lustro, ale olśnił mnie tylko łupieżem. Źle trafiłam, zdarza się, ale szare mydło nigdy nie zawodzi. A samą kąpiel polecam zastępować pławieniem w jeziorze, stawie, morzu. Przyjemne z pożytecznym.
- nie wyprowadzaj konia z boksu na godzinne sesje pielęgnacyjne – on poddaje się tym czynnościom, ale ich nie lubi. Zostawiasz na nim swój zapach, pozbawiasz go jego naturalnej ochrony. Konia szczotkuj energicznie, by dobrze wymasować i rozgrzać mięśnie oraz usunąć brud, który nieestetycznie wygląda. I tyle. To i tak za dużo.
- nie czesz ogona zgrzebłem czy grzebieniem! To wyrywa włos, a końskie włosie w ogonie bardzo wolno rośnie. Ogon możesz wyprać w specjalnym szamponie. Nie przesadzaj z pielęgnacją ogona – jest koniowi potrzebny, a te zabiegi go osłabiają.
- Konie uwielbiają się drapać, ocierać o płoty, tarzać. Często podgryzają się nawzajem po kłębach. Polecam rewelacyjną rzecz dla koni – słupek to drapania. Trzeba wbić gruby pal w ziemię na pastwisku, a do tego pala na całym obwodzie przybić gwoździami stare szczotki i zgrzebła. Konie bardzo szybko uczą sie korzystać z takiej drapaczki i z upodobaniem spędzają przy niej czas. Trzeba tylko naprawdę porządnie umocować pal – konie napierają na niego całym ciałem, nasz rozniosły po tygodniu.
- Raz na jakiś czas warto mokrą gąbką przemyć końskie genitalia – wymię u klaczy, puzdro u wałaszka.
- staraj się nie czyścić konia w boksie – wyczesany kurz i pył zwiększy tylko już i tak wysokie zapylenie w stajni i może stać się przyczyną alergii wziewnych.
- strzyżenie jest dla koni sportowych, które obficie się pocą, a pozostają w stałym treningu. Nie baw się w fryzjera ze swoim koniem bez potrzeby, a jeśli już to wystrzyż mu tylko szyję i część kłody, zostawiając miejsce na siodło i popręg. Strzyżony konik musi być przykrywany derką w stajni oraz podczas rozstępowywania przed i po jeździe. Nasze konie mają swoją naturalną sierść – latem króciutki aksamit, zimą puchaty kożuchek. Dużo czasu spędzają na pastwiskach, więc same regulują sobie jakość okrywy włosowej, by być optymalnie przygotowanym na warunki atmosferyczne. Nie wyobrażam sobie wystrzyżenia ich zimą – jak miałyby funkcjonować na pastwisku, stać w boksach stajennych? Cały czas w derce? Nie sądzę, by im się to podobało. Maszynkę do strzyżenia używaliśmy tylko na wiosnę, by ogolić żubra – Morusa, którego osobliwe karakułowe futro pokazywałam Wam tutaj.
Konie, które są dużo pastwiskowane mają zdrową i mocną sierść. Konie trzymane w stajniach i rzadko puszczane na wybieg należy szczotkować częściej. Jeśli w Waszej stajni konie rzadko mają okazję tarzać się i czochrać na wybiegu to warto je porządnie wyszczotkować – nie dla czystości, ale po to, by usunąć martwy naskórek, ułatwić skórze oddychanie, odetkać pory, wyczesać pot (zbiałkowany, jak łupież) i pasożyty. Pastwiskowany koń załatwi to sam, bez Waszej pomocy, a nadmierne czyszczenie pozbawi go ochronnej warstwy tłuszczowej. Pamiętajcie – im mniej ingeruje się w naturę, tym szczęśliwszego ma się konia.
10 mitów na temat wędzidła
Nie wyobrażamy sobie konia do jazdy bez wędzidła w pysku. Tak jak sami zakładamy toczek i bryczesy, tak koń powinien mieć siodło i kiełzno. Wszyscy chętnie się zgadzają, że tradycja wymaga kiełznania konia, ale ile jest mitów, w które wierzymy wkładając koniowi w zęby narzędzie tortur? Dziś rozprawiam się z najpopularniejszymi.
1. BEZ WĘDZIDŁA NIE ZATRZYMASZ KONIA
Wierutna bzdura! Tylko raz koń koń mnie poniósł, ale wiem, że żadne wędzidło by mi wtedy nie pomogło, gdyby nie mój szwagier Wojtek, który na sprinterze Heńku zajechał mi drogę i stopniowo zwolnił moją klacz. Nie ma znaczenia, co wsadzisz koniowi do pyska – najostrzej działające wędzidło nie jest w stanie zatrzymać pędzącego, spanikowanego konia. Owszem, sprawi mu ból. Zmiażdży dziąsła, język, rozerwie kąciki pyska. Otępiający ból spowoduje tylko reakcję obronną. A jak koń się broni? Ucieczką! Owszem, Twoje zapieranie się na wodzach, kładzenie niemal koniowi na zadzie i ostre ciągnięcie za pysk da koniowi sygnał, że chcesz się zatrzymać. Co z tego? Jeśli zechce, po prostu to zignoruje. Taki sygnał możesz koniowi przekazać w inny sposób – jeździectwo naturalne opiera się na pracy bez kiełzna, a nie widziałam by naturalsi skakali z konia w biegu, bo zatrzymać się nie dał. Powtarzam – żadne wędzidło, bez względu na to jak ostre nie zatrzyma spanikowanego konia, który poniósł jeźdźca. Co więcej, jego ostre działanie mogło nawet to poniesienie spowodować.
2. BEZ WĘDZIDŁA NIE ZBIERZESZ KONIA I NIE ZGANASZUJESZ
Jaaaasne. To chyba zależy od tego, jakie zebranie chce się osiągnąć. Rollkur tylko z kiełznem, ale co z tego, że szyja ugięta, skoro jest cała sztywna i wisi podparta na wodzach? Prawidłowe zebranie konia to głowa na swobodnym, miękkim karku. To można zrobić i z wędzidłem i bez. Andrzej Orłoś opowiadał nam jak na olimpiadzie dyskutował o ganaszu z rosyjskim zawodnikiem. Ten był już po kilku kielichach, ale poszedł z Orłosiem do stajni, wsiadł na oklep na swojego ogiera i bez wędzidła zganaszował konia stojącego w boksie. Nie trzeba zawieszać konia na wędzidle, by ugiął szyję – to samo zrobisz na kantarze, a zebranie będzie miękkie i naturalne – bez usztywniania szyi.
3. PRAWIDŁOWO DOPASOWANE WĘDZIDŁO NIE PRZESZKADZA KONIOWI.
Bardzo chcemy w to wierzyć. Konie akceptują kiełzna w swoich pyskach, ale głupotą jest wierzyć, że jest im z tym dobrze. Po prostu ignorują dyskomfort; nauczyły się go akceptować i z nim żyć. Każdy, kto wierzy, że wędzidło nie przeszkadza koniowi, ucisza swoje sumienie. To przecież kawał metalu we wrażliwym pysku! Wsadzicie sobie taki między zęby i sprawdźcie, czy go nie czuć, czy nie boli. Dobrze wiecie, jak bolą wszelkie rany w ustach – afty, skaleczenia języka, uszkodzenia błon śluzowych. Koń radzi sobie z tym codziennie. Jego język, dziąsła, kąciki warg, błona śluzowa, ślinianki, zęby – wszystko to odczuwa działanie kiełzna. Nie tylko to mocne, nieprawidłowe, ostre działanie. Również działanie poprawne, delikatne i czułe oddziałuje na pysk konia. Deal with it.
4.MAM DELIKATNĄ RĘKĘ, WIĘC NIE ROBIĘ KONIOWI KRZYWDY.
Oszukujesz się. Możesz mieć najdelikatniejszą rękę świata i jeździć na luźnych wodzach, a i tak wędzidło leży w pysku – przeszkadza i utrudnia koniowi oddychanie. Nasza Faramuszka ma bardzo wrażliwy pysk, dlatego klienci jeżdżą na niej na długiej wodzy, a Fara i tak wali łbem co chwilę. Poza tym nawet najczulszy jeździec od czasu do czasu reaguje mocniej. Każdy. Bez wyjątku.
5. LEŻĄCE W PYSKU WĘDZIDŁO POWINNO MARSZCZYĆ KĄCIKI PYSKA.
Bzdura na resorach. Wszystkie książki tak zalecają, a wystarczy logicznie pomyśleć, zamiast ślepo słuchać tradycyjnych prawd. Wędzidło powinno co najwyżej dotykać kącików końskich warg. Leżące za blisko, w sposób, który marszczy pysk generuje stały nacisk. Wędzidło jest za blisko zębów i jest stale napięte. Powinno leżeć swobodnie w końskim pysku; nie za daleko oczywiście, by nie wisieć i nie uderzać o zęby. Idealnie dopasowane dotyka kątów warg, ale absolutnie ich nie marszczy.
6. KOŃ PRZEKŁADA JĘZYK NAD WĘDZIDŁEM Z NUDÓW, DLA ZABAWY.
Zazwyczaj, gdy koń znajdzie sobie taką „rozrywkę” zapinamy mu na pysku ciasno skośnik i uniemożliwiamy otwieranie pyska. Problem rozwiązany, ale kto zastanowił się, co czuje wtedy koń? Dlaczego wystawia ten jęzor – chce wyglądać jak głupek? Nie, koń się broni, bo wędzidło go rani. Mocny ścięgierz miażdży język, wywołuje niedokrwienie. Ile razy widzieliście na zawodach konia, który wywala zdrętwiały język spod munsztuka? Bardzo silne działanie wędzidła wywołuje ból tego wrażliwego organu. Samo wędzidło leżące na języku już go uciska swoją wagą. Dodajcie do tego mocne ciągnięcie i macie zsiniały, drętwy jęzor. Co ma zrobić koń? Albo łapie wędzidło w zęby i trzyma, albo przekłada język. Skośnik to dodatkowe narzędzie tortur, a na wywalanie jęzora może pomóc tylko łagodniejszy ścięgierz i delikatne działanie. Po zagojeniu się ranek i mikrourazów, koń powinien zaakceptować ciężar kiełzna. Skośnik to droga na skróty.
7. GDY KOŃ SIĘ ŚLINI TO ZNACZY, ŻE PRAWIDŁOWO PRACUJE Z WĘDZIDŁEM.
Nigdy wędzidła w ustach nie miałam, a gdy ucisnę sobie ślinianki pod żuchwą to ślinię się jak buldog. Koń też dlatego się ślini – nadmierne zgięcie łba uciska ślinianki, a łeb przygięty w stronę klatki piersiowej utrudnia przełykanie nadmiaru śliny. Koń nie ślini się dlatego, że pięknie pracujesz z wędzidłem, a on je radośnie przeżuwa. Ślini się, bo wywołujesz pracę ślinianek uciskiem, a zmiażdżony język plus nachrapnik (często kombinowany) uniemożliwia jej przełknięcie. Prawidłowo pracujący z wędzidłem koń nie pluje śliną jak niemowlak, a tylko ubija lekką piankę na wargach – to tzw. ciastko z kremem. Biała piana śliny na wargach, a nie zaśliniony cały pysk – to jest prawidłowa praca wędzidła.
8. WĘDZIDŁO OLIWKOWE ŁAMANE JEST NAJŁAGODNIEJSZE.
Bajka! Bardzo szkodliwa bajka. Złapcie wędzidło oliwkowe w dłonie i pociągnijcie za oba pierścienie. Co się dzieje? Wędzidło się „łamie” i przyjmuje kształt litery V, czyż nie? To teraz wyobraźcie sobie, co ono robi w pysku konia. Po pierwsze szczyt literki V wbija się w końskie podniebienie. Delikatne, wrażliwe, niczym nie osłonięte podniebienie. To naprawdę mocno boli. Do tego oba ramiona łamanego wędzidła uciskają krawędzie żuchwy – łapią dolną szczękę konia w imadło i ściskają. To przecież logiczne, do cholery! Wędziło łamane służy do uzyskiwania ugięć konia, skręcania i wyginania. Nie można na nie działać obiema wodzami jednocześnie. To tego służy prosty ścięgierz. Przed łamanym wędzidłem, używanym w nacisku obu wodzy koń się broni, a my idziemy sobie na skróty i zakładamy mu wytok, kombinowany nachrapnik, sztywne patenty.
9. NA WĘDZIDŁO DZIAŁA SIĘ JEDNOCZEŚNIE OBIEMA WODZAMI.
Mit zrodzony z punktu powyżej. Na łamane wędzidło nie działa się ciągnąc obie wodze jednocześnie! Gdy tak robimy koń będzie starał się uniknąć bólu zadzierając łeb lub otwierając pysk. Często stosuje oba sposoby na raz. Chce chronić swoje podniebienie, to jasne. Takie wędzidło ma służyć do wyginania konia, a więc działanie wodzami pojedynczymi, a nie jednocześnie obiema. Do uginania końskiego łba w pionie służy munsztuk – dźwignia z prostym, niełamanym ścięgierzem.
10. BEZ WĘDZIDŁA NIE DA SIĘ JEŹDZIĆ NA KONTROLOWANYM, POSŁUSZNYM KONIU.
Ten mit na szczęście pokutuje już tylko w głowach zatwardziałych tradycjonalistów i klasyków. Ten, kto ma otwarty umysł i szersze horyzonty wie, że bez ogłowia można osiągnąć dokładnie to samo co z nim, a często nawet lepiej – z lekkością, na chętnym i współpracującym koniu. Za dużo jest przykładów jazdy bez ogłowia, bym miała tu udowadniać swe racje, bo przecież dobrze to wiecie. Klasyczny sport jeździecki jest tradycyjny do bólu (dosłownie) i odrzuca jazdę bezzwędzidłową. Co nie znaczy, że się nie myli.
Nie zamierzam namawiać nikogo na wywalenie wędzidła, jako narzędzia szatana i jazdę na swobodnych, dzikich mustangach. Ja po prostu apeluję o empatię i rozwagę – zanim założysz ostrzejsze kiełzno czy dodatkowy patent na koński łeb, przemyśl, co tak naprawdę czuje koń i jak możesz mu ulżyć. Nie wierz w mity – miej świadomość realnej pracy wędzidła w końskim pysku. I nie oszukuj się, że dla niego to bez różnicy.
Autor: Ania Kategoria: TEORIA vs. PRAKTYKA