Stajenne nałogi – część 2 TKANIE
Konie zaakceptowały stajnię jako zło konieczne. W ich naturze nie leży chowanie się po jaskiniach; one żyją na otwartych przestrzeniach, a stajenny boks jest gwałtem na ich naturze i psychice. Nic więc dziwnego, że stajenny splin i nuda oraz brak ruchu często wywołuje u koni narowy i nałogi. Tak na szybko – jaka jest różnica między narowem, a nałogiem? NARÓW to zachowanie konia, które staje się niebezpieczne dla człowieka: kopanie, gryzienie, wspinanie się, ponoszenie, caplowanie itp. NAŁÓG to też odruch warunkowy, ale szkodzi przede wszystkim koniowi. Nałogów końskich jest kilka: alkoholizm, palenie tytoniu, narkotyki… A nie, nie ta bajka. Mamy takie nałogi wśród koni:
ŁYKAWOŚĆ – o której pisałam już tutaj.
TKANIE
HEBLOWANIE
KŁAPANIE WARGAMI
ROZSYPYWANIE OWSA – o którym pisałam już tutaj.
Dziś na tapecie mamy TKANIE.
Tkanie jest chyba najgorszym z nałogów stajennych, głównie dlatego, że jest też najbardziej szkodliwym dla zdrowia konia. Polega ono na bujaniu się na boki – koń staje na szeroko rozstawionych przednich nogach i zaczyna się wahadłowo bujać, przestępując z nogi na nogę. Zaczyna się niewinnie, ale wkrótce koń buja już całą szyją, głową, piersią. Nogi odrywa od ziemi i wciąż majta się na lewo-prawo. Przypomina to tzw. chorobę sierocą i jest jej bardzo bliskie. Stwierdzono, że na taką przypadłość chorują nie tylko konie. Zaobserwowano tkanie u zwierząt trzymanych w niewoli: słoni, niedźwiedzi, wielbłądów itd. W ten sposób zwierzęta reagują na stres związany z zamknięciem w niewoli, odosobnieniem, pozbawieniem naturalnej wolności i swobody. Konie w stajniach tkają z tego samego powodu; znerwicowanie wywołuje u nich odruch sierocej choroby. Staje się on ich rozrywką i silnym nałogiem. Niebezpieczne jest to z powodu nadmiernej eksploatacji przednich nóg: mięśni, stawów, więzadeł, ścięgien, kopyt. Koń praktycznie nie wypoczywa – większość czasu w boksie spędza na bujaniu się na przednich nogach. Rujnuje sobie w ten sposób aparat ruchu. Z tkaniem, jak z każdym nałogiem, walczy się bardzo ciężko. W naszej stajni od lat już tka Raszdi. Żaden koń się tym nie zaraził, choć słyszałam opinie, że jest możliwe kopiowanie tego nałogu przez obserwatorów. Raszdi jest typem słabym psychicznie, a więc podatnym na taką chorobę. Próbowaliśmy już zabawek w boksie, wieszaliśmy też drewniane klocki na takiej wysokości, by tkając uderzał w nie nogami. Nie polecam – nic nie daje, a jest mało humanitarne. Metodę polecił mi znajomy pracujący w stadzie ogierów – tam wieszali nawet cegły, a konia wypinali na dwóch uwiązach, by nie mógł machać łbem. To nie działa; nałóg jest silniejszy od bólu. Trochę ulgi takiemu koniowi może dać towarzystwo w boksie, możliwość nawiązania przyjaźni. Niekoniecznie musi to być drugi koń, znane są przecież przypadki przywiązania i przyjaźni koni z owcami, kozami. Nasz Raszdi dostał w prezencie Czubajkę – klacz jest mało sympatyczna, ale w swej szorstkości najpierw tolerowała kolegę, który przecież jest wyjątkowo zgodny; nie kłóci się o żarcie, nie próbuje dominować. Z czasem polubiła współlokatora i teraz często można zaobserwować, że nawet na pastwisku pasą się u swoich boków. Nie wiem, czy przyjaźń ta przyszła za późno, gdy Raszdi już był mocno „w szponach swego nałogu”, ale faktem jest, że Raszdi nadal tka – rzadko w obecności Czubajki, ale zawsze gdy zostanie sam, a ona idzie na jazdę. Z pewnością jednak zyskanie towarzyszki mu pomogło, wyciszyło go, uspokoiło i zmniejszyło znerwicowanie staniem w boksie. Tkanie w naszej stajni naprawdę nas dziwi: nasze konie mają bardzo dużo swobody, większą część doby spędzają na pastwiskach (łatwiej jest wtedy utrzymać czystość w bokach; koni mamy trzydzieści, a stajennego Mirka tylko jednego), więzi w stadzie i kontakt jego członków jest duży, a życie społeczne kwitnie. Mimo wszystko jednak, stajnia pozostaje symbolem niewoli, a słabe psychicznie jednostki odchorowują stres tkaniem. Nie mam na to recepty, ale zdecydowanie polecam zapewnienie towarzystwa, bo inne, mechaniczne metody to tylko półśrodki, które wprowadzają ból i większe znerwicowanie konia.
Pewną odmianą tkania jest inny stajenny nałóg – CHODZENIE PO BOKSIE. Czasem zdarza się, że nerwowe konie nieustannie spacerują po swoich boksach. Kręcą się po nich jak błędne owce, na okrągło łażą, zamiast wypoczywać. Tak samo jak przy tkaniu rujnują sobie tym chodzeniem aparat ruchu, dodatkowo wciąż mieszają ściółkę; tak zdeptana wymaga codziennej wymiany. Przyczyna jest ta sama co w tkaniu i tak samo obserwowany jest ten „chód sportowy” u trzymanych w niewoli zwierząt. Na pewno widzieliście w zoo jak duże drapieżne koty krążą bez celu po swoich klatkach. Można próbować pomóc sobie w zwalczaniu tego nałogu metodami mechanicznymi – widziałam raz w dużej stajni konia, który miał w swoim boksie oponę od ciągnika. Wiele mu nie przeszkadzała: łaził po boksie zręcznie lawirując nad przeszkodą. Ulżyć może towarzystwo, jak przy tkaniu. Reszta ta półśrodki.
Stajenne nałogi – część 3 HEBLOWANIE I KŁAPANIE WARGAMI
Konie zaakceptowały stajnię jako zło konieczne. W ich naturze nie leży chowanie się po jaskiniach; one żyją na otwartych przestrzeniach, a stajenny boks jest gwałtem na ich naturze i psychice. Nic więc dziwnego, że stajenny splin i nuda oraz brak ruchu często wywołuje u koni narowy i nałogi. Tak na szybko – jaka jest różnica między narowem, a nałogiem? NARÓW to zachowanie konia, które staje się niebezpieczne dla człowieka: kopanie, gryzienie, wspinanie się, ponoszenie, caplowanie itp. NAŁÓG to też odruch warunkowy, ale szkodzi przede wszystkim koniowi. Nałogów końskich jest kilka: alkoholizm, palenie tytoniu, narkotyki… A nie, nie ta bajka. Mamy takie nałogi wśród koni:
ŁYKAWOŚĆ – o niej pisałam tutaj.
TKANIE – było w poprzedniej części, o tutaj.
ROZSYPYWANIE OWSA – więcej znajdziecie tutaj.
Pozostało nam HEBLOWANIE i KŁAPANIE WARGAMI. Oba te nałogi są w zasadzie mało szkodliwe. Świadczą z pewnością o nudzie końskiego życia, ale silnego wpływu na zdrowie nie mają. Heblowanie polega na łapaniu w zęby krat boksu i przesuwaniu ich w górę i w dół. Czasem koń opiera zęby o żłób lub dolną przegrodę ścianki i przesuwa zębami na boki. Wywołuje to głośny dźwięk i chyba do tego właśnie koń dąży. Podejrzewam, że jest to trochę tak jak u nas zgrzytanie zębami. Niebezpieczne jest o tyle, że może z czasem przejść w łykawość. Do tego nadmiernie ściera zęby. I cholernie wkurza – nasz stary Kasztan na okrągło piłował kraty boksu; hałas był okropny. Kłapanie wargami to rodzaj przyzwyczajenia konia. Koń uderza jedną wargą o drugą, upajając się samym odgłosem. W żaden sposób mu to nie szkodzi, jest zabawną wadą i tyle. U nas wargą kłapała Mała; szczególnie gdy się denerwowała i traciła cierpliwość. Kłapała wargą w bryczce, kłapała pod siodłem. Czasem cały godzinny teren słyszałam za sobą to kłapanie Małej. Śmieszyło nas to, czasem denerwowało, ale przecież nie miało żadnego wpływu na cechy użytkowe konia. Oba te nałogi są rodzajem rozrywki; pomóc tu mogą zabawki zawieszone w boksie, piłki z uchwytami – wszystko co zajmie uwagę konia. Często jednak staje się to przyzwyczajeniem, którego nie da się wyplenić.
Pisząc o stajennych nałogach uświadomiłam sobie, że mimo zapewnionych w naszej stajni warunków możliwie najbardziej zbliżonych do naturalnych, mieliśmy przypadek każdego nałogu. Niektóre konie trafiały już do nas z nałogiem (Raszdi z tkaniem, rozsypywaniem owsa; Kasztan z heblowaniem), inne wyuczyły się u nas (łykawość Lufki, kłapanie Małej). Na stajnię, która ma ponad 20 lat historii i ponad setkę koni w nią wpisaną, te kilka przypadków to tyle co nic. Niemniej jednak pojawiały się, choć staramy się, by ani więzienna nuda, ani odosobnienie od współtowarzyszy nie dokuczały naszym koniom. Szczerze mówiąc mało znam stajni, w których konie mają tyle swobody i pastwiskowania co u nas. A jednak nie jest to chów bezstajenny, a wprowadzając stajnię do życia tych miłujących swobodę zwierząt, wprowadzamy też stres i nerwice. Warto o tym pamiętać – przypomnijcie sobie wpis „Spacerniak dla więźnia” i dbajcie, by konie miały zapewnione warunki jak najbliższe ich naturze. To najlepsza recepta na stajenne nałogi. Jak pokazuje przykład naszej stajni skuteczna niemalże w 100%; lepszą prewencję daje tylko całkowita swoboda – nie stwierdzono nigdy przypadku w/w nałogów u dzikich koni.
Autor: Ania Kategoria: TEORIA vs. PRAKTYKA