Konie i koniopodobne stworzenia są bohaterami wielu legend i mitologicznych opowieści. Zwierzę o takiej urodzie, harmonii, będące uosobieniem siły, szybkości i sennych marzeń musiało inspirować twórców przypowieści i podań. Jakie znacie mitologiczne konie?
W dzisiejszym przepastnym internecie króluje JEDNOROŻEC. W dawnych opowieściach pojawia się on nie jako baśniowy stwór, a rzeczywiste, istniejące zwierzę, przez co do dzisiaj „polowania na jednorożce” mają nutkę prawdopodobieństwa. Jego wizerunek zmieniał się na przestrzeni lat – najpierw był stworzeniem z kopytami, ciałem jelenia pokrytym łuską z krzywym rogiem na czole. Później róg mu się wyprostował, łuski opadły, sam jednorożec urósł i do dziś jego wyobrażenie przetrwało jako piękny biały koń z rogiem na czole. Nie był uosobieniem dobroci, o nie. Uważano go za zwierzę bardzo skryte i groźne – jego kopyta miały wielką moc, a róg był magiczny i zdolny zabić smoka. Wierzono, że sproszkowany róg jednorożca neutralizuje trucizny oraz chroni każdego, kto go dotknie. Dlatego też władcy pili trunki z kielichów w kształcie rogu, a kupowane od łowców rogi jednorożców opłacano podwójną wagowo porcją szlachetnych kamieni. Skąd łowcy brali rogi jednorożców? Choć powszechnie wierzono, że prosto z końskiego łba, to prawda jest inna. Legenda jednorożców umacniała się w świadomości naiwnych ludzi poprzez przywożone z kraju wikingów rogi narwala – ssaka morskiego, który nadal zamieszkuje arktyczne wody. To stworzenie jest według mnie nie mniej fascynujące niż sam jednorożec. Znacie narwale? Wyglądają tak:
I nie jest to żaden photoshop, ten niezwykły waleń istnieje! Jego róg to spiralnie skręcony kieł górnej szczęki, może mieć długość nawet 3 metrów! Istnienie takiego tworu miało dowodzić, że jednorożec jest istotą realną i do dziś wierzymy, że tak właśnie wygląda róg jednorożca – pojedynczy, spiralnie kręcony twór rogowy. Bajka jednorożca snuła się swobodnie dzięki realnym przedmiotom – rogom narwali.
Powszechnie wierzono, że do jednorożca może się zbliżyć tylko czysta dziewica. W sztuce pojawiał się często obraz kobiety z jednorożcem u boku i miał być alegorią Najświętszej Marii Panny. Polowanie na jednorożca, w którym przynętą miała być piękna dziewica opisywał sam Leonardo do Vinci, który jak widać również wierzył w legendę, co dziwi mnie dzisiaj, gdy znamy wszyscy jego wyjątkowo ścisły i genialny umysł. Hmmm… a może jednak jednorożce istnieją?
Nie mniejszą sławą cieszy się PEGAZ. Ten nie był gatunkiem, a jednostką, a nazwa „pegaz” to jego imię. Nie był jedynym skrzydlatym koniem, miał rodzonego brata Chrysaora i bratanka Geryona. Kobiet (klaczy) w rodzinie nie było, nie wnikam skąd w takim razie brały się skrzydlate znajomki Pegaza. Sam Pegaz narodził się z krwi Meduzy, gdy straciła ona swoją uroczą główkę od ciosu miecza Perseusza. Pegaz żył sobie jako wolny rumak, aż okiełznał go syn króla Koryntu. Użył do tego celu złotej uzdy ze złotym wędzidłem, którą podesłała mu Atena. W czasie lotu na Olimp Zeus strącił smarkacza z końskiego grzbietu, a samego Pegaza zostawił u swego boku jako ukochanego wierzchowca. Po śmierci Pegaza Zeus umieścił jego ciało na niebie, gdzie do dzisiaj świeci nam jako gwiazdozbiór o tej właśnie nazwie. Nie wiem dlaczego internauci wciąż piszą o jednorożcach – ja wolałabym odnaleźć Pegaza i poćwiczyć sobie z nim naturala :) O wiele bardziej bajkowe jest dla mnie latanie na końskim grzbiecie niż jazda na koniu skrzyżowanym z nosorożcem.
Bardzo znanymi końskimi stworami są też CENTAURY. Były to stworzenia o ciele konia, a zamiast końskiej szyi i głowy miały tułów człowieka. Centaury były dzikim i prymitywnym plemieniem, do tego mocno niesympatycznym i niegościnnym. Ludźmi gardzili, czemu się wcale nie dziwię, bo gdybym miała cztery nogi i mogła galopować jak wiatr to też bym grała na nosie upośledzonym dwunożnym krewniakom. Centaury posiadały ogromną wiedzę medyczną, astronomiczną i podobno umiały przepowiadać przyszłość. Mitologiczny centaur grecki był więc bliskim krewniakiem centaura z Zakazanego Lasu przy Hogwarts z „Harrego Pottera”. Harry poznał Firenzo i Ronana, a mitologiczni herosi znali Chirona i Nessosa. Krwią Nessosa była nasączona słynna koszula Dejaniry, która spowodowała wielkie cierpienie i śmierć Herkulesa. Takie to były miłe stworzonka…
Nazwa centaur jest skrótem od hipocentaur czyli stwór koński. Mniej znane są bucefocentaury, które miały ciało byka połączone z ludzkim torsem. Ciekawsze połączenie niż hipocentaur, ja bym sobie wybrała takie stworzonko domowe.
Z „Harrego Pottera” znany jest też inny koniostwór, choć do książki J.K. Rowling trafił prosto z podań i poematów XVI w. Zanim powstał HIPOGRYF mitologia grecka obficie zaludniała wyobraźnię ludzi obrazami gryfów. Gryf był połączeniem lwa i orła – tylne nogi i ogon były lwie, klata, łeb i szpony przednich łap należały do orła. Dodatkowo był wyposażony w orle skrzydła, niezły fart. Hipogryf był odmianą gryfa, stworzył go Ludwik Ariosta, robiąc bohaterem drugoplanowym poematu „Roland Szalony”. Powstał nie z połączenia lwa i orła, lecz konia i orła. Na skrzydła się załapał, a dodatkowo mógł nosić na grzbiecie jeźdźca. Hipogryfy były dokładnie takie, jak opisała je Rowling – dumne, niezależne, ale gdy już się zdobyło ich szacunek i zaufanie (poprzez głęboki i uniżony ukłon) i dosiadło ich końskich grzbietów, były wiernymi i oddanymi towarzyszami. Wciąż przegrywają na mojej liście z Pegazem, ale nie obraziłabym się, gdyby mi ktoś takiego sprezentował.
Z mitologii znane są również HIPOKAMPY. Te w ogóle mnie nie kręcą, nie dawajcie mi pod choinkę. Były połączeniem konia i ryby. Mało ciekawy stworek – koński łeb i końskie przednie nogi (nie wiadomo po co) oraz długie, obłe ciało ryby. Według legend ciągnęły one wóz, którym poruszał się po swym królestwie Posejdon, władca mórz. Nie pracowały tylko w zaprzęgu, były również ułożone pod wierzch :) Ich grzbietów dosiadały Nereidy, nimfy morskie.
To chyba na tyle jeśli chodzi o mitologię grecką. Choć najbardziej popularna, to przecież nie jedyna, a każda inna mitologia musiała wrzucić sobie „koński motyw”, bo zwierzęta te najlepiej inspirowały ludzką wyobraźnię. Mity celtyckie obfitują w obrazy KELPIE, wodnego konia. Pojawiał się przed człowiekiem, a gdy ten zachwycony pięknem zwierzęcia wsiadał na jego grzbiet, kelpie skakał w głębinę i topił jeźdźca. W skandynawskich mitach kelpie nosi imię Backhastan i był takim samym koniem wodnym, ale nie do końca tak podstępnym. Nie wabił jeźdźca, a gdy ktoś go dosiadł jeździł sobie do woli. Problem w tym, że z Backhastana nie można było zsiąść – kto się raz wdrapał na jego grzbiet, ten siedział tam do śmierci. Śmierć następowała zresztą dość szybko – gdy koń wodny wracał do morza czy rzeki, jeździec się topił. Ciekawostką w przypadku wodnego konia kelpie jest to, że podobno był on pierwowzorem potwora z Loch Ness. W najwcześniejszych doniesieniach o Nessie miała ona kształty końskie, dopiero z czasem ewoluowała w postać bliższą dinozaurowi.
Ośmionogi Sleipnir Odyna
Oprócz stworów koniokształtnych w mitologiach pojawiały się też konie normalnego kształtu, choć były dość niezwykłe ze względu na posiadane talenty i cechy. W mitach skandynawskich pojawia się Hrimfaksi, Rumak Nocy. Jego grzywa miała ciekawą właściwość – produkowała wodę. Gdy Hrimfaksi galopował sobie nocą po niebie, woda ta spadała odżywiając rośliny i pozostawała jako ranna rosa. Kumplem Hrimfaksa był Sleipnir – rumak samego Odyna. Miał osiem nóg i był niezwykle szybki (dziwne, bo podobno koń ma cztery nogi, a się potknie, więc nie wiem jak Sleipnirowi nie plątała się cała ósemka), Sleipnir był symbolem wiatru, mógł galopować i po lądach i po morzach. W mitach greckich pojawiają się inne konie. Ogier Arejon był rumakiem Herkulesa, a zrodził się z uderzenia trójzęba Posejdona o stały ląd. Podobno był niezwykle szybki, a do tego mówił ludzkim głosem. To by mi się bardzo przydało! Gdyby cała nasza stajnia była pełna takich Arejonów! Achilles też miał swojego wierzchowca – Ksantosa. Ten również gadał ludzkim głosem, co dowodzi że od zarania dziejów człowiek marzył o gadającym koniu, z którym można by się porozumiewać naszym narzeczem. Dzisiejsze konie gadają we własnym języku i to my musimy się go uczyć. Taka sytuacja.
Konie w mitologii
Konie i koniopodobne stworzenia są bohaterami wielu legend i mitologicznych opowieści. Zwierzę o takiej urodzie, harmonii, będące uosobieniem siły, szybkości i sennych marzeń musiało inspirować twórców przypowieści i podań. Jakie znacie mitologiczne konie?
W dzisiejszym przepastnym internecie króluje JEDNOROŻEC. W dawnych opowieściach pojawia się on nie jako baśniowy stwór, a rzeczywiste, istniejące zwierzę, przez co do dzisiaj „polowania na jednorożce” mają nutkę prawdopodobieństwa. Jego wizerunek zmieniał się na przestrzeni lat – najpierw był stworzeniem z kopytami, ciałem jelenia pokrytym łuską z krzywym rogiem na czole. Później róg mu się wyprostował, łuski opadły, sam jednorożec urósł i do dziś jego wyobrażenie przetrwało jako piękny biały koń z rogiem na czole. Nie był uosobieniem dobroci, o nie. Uważano go za zwierzę bardzo skryte i groźne – jego kopyta miały wielką moc, a róg był magiczny i zdolny zabić smoka. Wierzono, że sproszkowany róg jednorożca neutralizuje trucizny oraz chroni każdego, kto go dotknie. Dlatego też władcy pili trunki z kielichów w kształcie rogu, a kupowane od łowców rogi jednorożców opłacano podwójną wagowo porcją szlachetnych kamieni. Skąd łowcy brali rogi jednorożców? Choć powszechnie wierzono, że prosto z końskiego łba, to prawda jest inna. Legenda jednorożców umacniała się w świadomości naiwnych ludzi poprzez przywożone z kraju wikingów rogi narwala – ssaka morskiego, który nadal zamieszkuje arktyczne wody. To stworzenie jest według mnie nie mniej fascynujące niż sam jednorożec. Znacie narwale? Wyglądają tak:
http://www.polar-reisen.ch
I nie jest to żaden photoshop, ten niezwykły waleń istnieje! Jego róg to spiralnie skręcony kieł górnej szczęki, może mieć długość nawet 3 metrów! Istnienie takiego tworu miało dowodzić, że jednorożec jest istotą realną i do dziś wierzymy, że tak właśnie wygląda róg jednorożca – pojedynczy, spiralnie kręcony twór rogowy. Bajka jednorożca snuła się swobodnie dzięki realnym przedmiotom – rogom narwali.
Powszechnie wierzono, że do jednorożca może się zbliżyć tylko czysta dziewica. W sztuce pojawiał się często obraz kobiety z jednorożcem u boku i miał być alegorią Najświętszej Marii Panny. Polowanie na jednorożca, w którym przynętą miała być piękna dziewica opisywał sam Leonardo do Vinci, który jak widać również wierzył w legendę, co dziwi mnie dzisiaj, gdy znamy wszyscy jego wyjątkowo ścisły i genialny umysł. Hmmm… a może jednak jednorożce istnieją?
Nie mniejszą sławą cieszy się PEGAZ. Ten nie był gatunkiem, a jednostką, a nazwa „pegaz” to jego imię. Nie był jedynym skrzydlatym koniem, miał rodzonego brata Chrysaora i bratanka Geryona. Kobiet (klaczy) w rodzinie nie było, nie wnikam skąd w takim razie brały się skrzydlate znajomki Pegaza. Sam Pegaz narodził się z krwi Meduzy, gdy straciła ona swoją uroczą główkę od ciosu miecza Perseusza. Pegaz żył sobie jako wolny rumak, aż okiełznał go syn króla Koryntu. Użył do tego celu złotej uzdy ze złotym wędzidłem, którą podesłała mu Atena. W czasie lotu na Olimp Zeus strącił smarkacza z końskiego grzbietu, a samego Pegaza zostawił u swego boku jako ukochanego wierzchowca. Po śmierci Pegaza Zeus umieścił jego ciało na niebie, gdzie do dzisiaj świeci nam jako gwiazdozbiór o tej właśnie nazwie. Nie wiem dlaczego internauci wciąż piszą o jednorożcach – ja wolałabym odnaleźć Pegaza i poćwiczyć sobie z nim naturala :) O wiele bardziej bajkowe jest dla mnie latanie na końskim grzbiecie niż jazda na koniu skrzyżowanym z nosorożcem.
Bardzo znanymi końskimi stworami są też CENTAURY. Były to stworzenia o ciele konia, a zamiast końskiej szyi i głowy miały tułów człowieka. Centaury były dzikim i prymitywnym plemieniem, do tego mocno niesympatycznym i niegościnnym. Ludźmi gardzili, czemu się wcale nie dziwię, bo gdybym miała cztery nogi i mogła galopować jak wiatr to też bym grała na nosie upośledzonym dwunożnym krewniakom. Centaury posiadały ogromną wiedzę medyczną, astronomiczną i podobno umiały przepowiadać przyszłość. Mitologiczny centaur grecki był więc bliskim krewniakiem centaura z Zakazanego Lasu przy Hogwarts z „Harrego Pottera”. Harry poznał Firenzo i Ronana, a mitologiczni herosi znali Chirona i Nessosa. Krwią Nessosa była nasączona słynna koszula Dejaniry, która spowodowała wielkie cierpienie i śmierć Herkulesa. Takie to były miłe stworzonka…
Nazwa centaur jest skrótem od hipocentaur czyli stwór koński. Mniej znane są bucefocentaury, które miały ciało byka połączone z ludzkim torsem. Ciekawsze połączenie niż hipocentaur, ja bym sobie wybrała takie stworzonko domowe.
Z „Harrego Pottera” znany jest też inny koniostwór, choć do książki J.K. Rowling trafił prosto z podań i poematów XVI w. Zanim powstał HIPOGRYF mitologia grecka obficie zaludniała wyobraźnię ludzi obrazami gryfów. Gryf był połączeniem lwa i orła – tylne nogi i ogon były lwie, klata, łeb i szpony przednich łap należały do orła. Dodatkowo był wyposażony w orle skrzydła, niezły fart. Hipogryf był odmianą gryfa, stworzył go Ludwik Ariosta, robiąc bohaterem drugoplanowym poematu „Roland Szalony”. Powstał nie z połączenia lwa i orła, lecz konia i orła. Na skrzydła się załapał, a dodatkowo mógł nosić na grzbiecie jeźdźca. Hipogryfy były dokładnie takie, jak opisała je Rowling – dumne, niezależne, ale gdy już się zdobyło ich szacunek i zaufanie (poprzez głęboki i uniżony ukłon) i dosiadło ich końskich grzbietów, były wiernymi i oddanymi towarzyszami. Wciąż przegrywają na mojej liście z Pegazem, ale nie obraziłabym się, gdyby mi ktoś takiego sprezentował.
Z mitologii znane są również HIPOKAMPY. Te w ogóle mnie nie kręcą, nie dawajcie mi pod choinkę. Były połączeniem konia i ryby. Mało ciekawy stworek – koński łeb i końskie przednie nogi (nie wiadomo po co) oraz długie, obłe ciało ryby. Według legend ciągnęły one wóz, którym poruszał się po swym królestwie Posejdon, władca mórz. Nie pracowały tylko w zaprzęgu, były również ułożone pod wierzch :) Ich grzbietów dosiadały Nereidy, nimfy morskie.
To chyba na tyle jeśli chodzi o mitologię grecką. Choć najbardziej popularna, to przecież nie jedyna, a każda inna mitologia musiała wrzucić sobie „koński motyw”, bo zwierzęta te najlepiej inspirowały ludzką wyobraźnię. Mity celtyckie obfitują w obrazy KELPIE, wodnego konia. Pojawiał się przed człowiekiem, a gdy ten zachwycony pięknem zwierzęcia wsiadał na jego grzbiet, kelpie skakał w głębinę i topił jeźdźca. W skandynawskich mitach kelpie nosi imię Backhastan i był takim samym koniem wodnym, ale nie do końca tak podstępnym. Nie wabił jeźdźca, a gdy ktoś go dosiadł jeździł sobie do woli. Problem w tym, że z Backhastana nie można było zsiąść – kto się raz wdrapał na jego grzbiet, ten siedział tam do śmierci. Śmierć następowała zresztą dość szybko – gdy koń wodny wracał do morza czy rzeki, jeździec się topił. Ciekawostką w przypadku wodnego konia kelpie jest to, że podobno był on pierwowzorem potwora z Loch Ness. W najwcześniejszych doniesieniach o Nessie miała ona kształty końskie, dopiero z czasem ewoluowała w postać bliższą dinozaurowi.
Ośmionogi Sleipnir Odyna
Oprócz stworów koniokształtnych w mitologiach pojawiały się też konie normalnego kształtu, choć były dość niezwykłe ze względu na posiadane talenty i cechy. W mitach skandynawskich pojawia się Hrimfaksi, Rumak Nocy. Jego grzywa miała ciekawą właściwość – produkowała wodę. Gdy Hrimfaksi galopował sobie nocą po niebie, woda ta spadała odżywiając rośliny i pozostawała jako ranna rosa. Kumplem Hrimfaksa był Sleipnir – rumak samego Odyna. Miał osiem nóg i był niezwykle szybki (dziwne, bo podobno koń ma cztery nogi, a się potknie, więc nie wiem jak Sleipnirowi nie plątała się cała ósemka), Sleipnir był symbolem wiatru, mógł galopować i po lądach i po morzach. W mitach greckich pojawiają się inne konie. Ogier Arejon był rumakiem Herkulesa, a zrodził się z uderzenia trójzęba Posejdona o stały ląd. Podobno był niezwykle szybki, a do tego mówił ludzkim głosem. To by mi się bardzo przydało! Gdyby cała nasza stajnia była pełna takich Arejonów! Achilles też miał swojego wierzchowca – Ksantosa. Ten również gadał ludzkim głosem, co dowodzi że od zarania dziejów człowiek marzył o gadającym koniu, z którym można by się porozumiewać naszym narzeczem. Dzisiejsze konie gadają we własnym języku i to my musimy się go uczyć. Taka sytuacja.
Autor: Ania Kategoria: Te znane konie