Konie uczą się stosunkowo łatwo i szybko. To zależy oczywiście od konia – są bystrzaki i tępaki, wiadomo. Niektóre łapią w lot, inne potrzebują więcej czasu na zakumanie bazy. Ale nie spotkałam jeszcze takiego tępaka, który by wyczerpał mój limit cierpliwości. Dlatego uważam, że konie uczą się łatwo i szybko – bo nigdy żaden mnie nie załamał; zawsze osiągnęłam cel, a potrzebny do tego czas nie wykończył mnie psychicznie. Nie ma co nastawiać się na spektakularne i szybkie sukcesy, ale z odrobiną cierpliwości zawsze dopniesz swego. Konie są pojętne, mają świetną pamięć, są ciekawskie, więc nauka przychodzi im gładko. A jednak ich proces uczenia się różni się od naszych ludzkich wzorców, a nawet od szkolenia psów. Bo koń nie uczy się przez zrozumienie. Koń nie szuka rozwiązań, nie analizuje, nie kombinuje mówiąc potocznie. Problem udaje mu się rozwiązać albo przypadkiem, albo gdy człowiek mu pokaże jak to zrobić, ewentualnie gdy podpatrzy jak robi to doświadczony kumpel. Wyjaśnię na przykładzie:
Wyobraźcie sobie, że koń stoi w boksie. Krata sięga mu powyżej piersi, łeb swobodnie wystawia na korytarz. Na tym korytarzu jest równoważnia, na jej jednym końcu stoi wiadro z owsem. Koń nie może do niego sięgnąć pyskiem, bo wiadro jest na dole, przy podłodze. Drugi koniec równoważni jest w górze. Co robi koń? Nie analizuje problemu. Nie rozmyśla, jak podnieść równoważnię, jak unieść wiadro do swojego pyska. Koń biega przy kracie, rży i próbuje ze wszystkich sił dosięgnąć wiadra pyskiem. Może starać się sforsować ogrodzenie, napierać na nie, nawet uderzać kopytem. Ale nie wpadnie na pomysł, by zrzucić siodło, które wisi na bramce na drugi koniec równoważni i w ten sposób unieść wiadro do swojego pyska. Gdybyście w takiej sytuacji postawili małpę (z wiadrem bananów) to ta rozwiąże problem używając dostępnych jej narzędzi. Gdy nie uda jej się sięgnąć wiadra to postara się złapać je jakimś dostępnym narzędziem – kijem od szczotki ustawionym w boksie, będzie rzucać uwiązem, aż wykorzysta ciężkie siodło i rozwiąże zagadkę. Koń tak nie działa. Owszem, może mu się udać rozwiązać problem przypadkiem – biegając niespokojnie przy bramce strąci siodło i voila – owies do zgarnięcia! Następnym razem pewnie spróbuje już zwalić ciężar na równoważnię. Możesz mu też pokazać, co robić, nauczyć go. I też voila – zna już rozwiązanie, będzie stosował. A jeśli naprzeciwko niego stoi koń, który w tej sytuacji jest po raz pierwszy to też się nauczy – obserwując i naśladując kumpla. Ale samodzielna analiza problemu, próba rozwiązania go oparta na przemyślanym, celowym działaniu – tego nie ma. I choć u ludzi, małp, a często nawet u psów takie uczenie się występuje, to u koni nie. Może, w wyjątkowym i rzadkich osobniczych przypadkach. Ale u gatunku końskiego nie ma nauki poprzez analizę i „zrozumienie” rozwiązania. Jak więc uczy się koń?
Częściowo już to wyjaśniłam na podanym przykładzie. Koń uczy się na cztery sposoby: 1. przez naśladowanie 2. przez wdrukowanie 3. przez habituację i standardowo 4. przez warunkowanie. Przeanalizujmy każdy z tych sposobów:
NAŚLADOWANIE
Naturalne i przychodzące bez problemów. Każdy z nas korzysta z tego sposobu we własnym życiu. A koń nie jest wyjątkiem. Uczy się naśladując, kopiując zachowanie osobników własnego gatunku. Jeśli kumplowi coś wyszło, to ja też tak spróbuję. On wyskoczył z padoku, to mi też się uda. O, i już umiem nową sztuczkę. On bryka pod siodłem, fajnie to wygląda – ja też spróbuję. O, zgubiłem jeźdźca i mam wolne, super! Następnym razem też tak zrobię. On daje się polewać wodą z węża, hmmmm to może mi też nic nie grozi? Zobaczmy! O, kumpel podnosi nogę i dostaje marchew. Raz,drugi, trzeci. Działa za każdym razem. A ja? Sprawdźmy – halo, człowieku podnoszę nogę! Dawaj marchewę! Udało się – luz, następnym razem jak Cię zobaczę z marchwią to zaraz machnę kopytem. Człowiek często wykorzystuje końską skłonność kopiowania pewnych zachowań. Dlatego łatwiej wprowadzić do bukmanki konia, gdy na jego oczach kumpel wlazł do środka i grzecznie w niej stoi. Dlatego łatwiej przyuczyć do pracy w parze zaprzęgowej, gdy świeżaka parujesz ze starym wygą. Dlatego konie w szeregu jadąc jeden za drugim zmieniają krok, gdy zrobi to czołowy – pierwszy zagalopuje, kolejny będzie go naśladował nawet bez sygnału łydką od swojego jeźdźca. Działa tu oczywiście też popęd socjalny, bo koń nie chce zostać sam. Ale często widuje się konie galopujące obok siebie na tę samą nogę. Widzicie takie kopiowanie też w zaprzęgu – para koni w bryczce kłusuje jak jeden mechanizm – kopiują swój krok i unoszą nogi w tym samym momencie. Matka-klacz biegnąca po łące ma u boku źrebię, które naśladuje jej ruch i przybiera jej tempo, unosząc nogi w tym samym momencie. Kopiowanie przychodzi koniom naturalnie, mają taką wrodzoną tendencję do naśladowania. To naśladowanie jest związane też z instynktem stadnym. Jeśli matka przejdzie strumień to źrebak też się odważy – naśladuje ją i uczy się, owszem, ale u podstaw tej nauki leży instynkt stadny, popęd socjalny. On się boi zostać sam. Ale kiedy matka się tarza, to źrebak kopiując jej zachowanie uczy się tarzania. Po prostu się uczy, a motywacją nie jest popęd stadny, to czysty proces uczenia się poprzez kopiowanie zaobserwowanego zachowania. Jeśli po tarzaniu matki, zaczyna się tarzać też ciotka, wujek i kuzyn po kądzieli to nie jest to nauka, bo te konie już umiały się tarzać. To jest zwykłe kopiowanie, naśladowanie, udzielanie się nastroju. Znały to wcześniej, a teraz im się przypomniało, że mogą i chcą. Ale gdy źrebak widzi takie zachowanie po raz pierwszy to uczy się nowego wzorca poprzez naśladowanie. I takie nowe wzorce możemy koniom podsuwać, uczyć je pozwalając obserwować towarzysza, który wzorzec zna i stosuje albo pokazując coś samemu. Zdarzało mi się, że gdy prowadząc konia schylałam się po coś leżącego na ziemi to koń od razu też obniżał łeb. Kiedyś stałam przed jazdą z osiodłanym koniem i czekając na grupę kopałam butem w piasku. Po chwili mój koń też zaczął grzebać kopytem. I to nie przypadek – gdy zmieniłam nogę, on też zmienił.
Spójrzcie, jak ten bystrzak naśladuje swoją właścicielkę:
Proces uczenia się – jak koń przyswaja wiedzę? ODCINEK 1 – KOPIOWANIE
Konie uczą się stosunkowo łatwo i szybko. To zależy oczywiście od konia – są bystrzaki i tępaki, wiadomo. Niektóre łapią w lot, inne potrzebują więcej czasu na zakumanie bazy. Ale nie spotkałam jeszcze takiego tępaka, który by wyczerpał mój limit cierpliwości. Dlatego uważam, że konie uczą się łatwo i szybko – bo nigdy żaden mnie nie załamał; zawsze osiągnęłam cel, a potrzebny do tego czas nie wykończył mnie psychicznie. Nie ma co nastawiać się na spektakularne i szybkie sukcesy, ale z odrobiną cierpliwości zawsze dopniesz swego. Konie są pojętne, mają świetną pamięć, są ciekawskie, więc nauka przychodzi im gładko. A jednak ich proces uczenia się różni się od naszych ludzkich wzorców, a nawet od szkolenia psów. Bo koń nie uczy się przez zrozumienie. Koń nie szuka rozwiązań, nie analizuje, nie kombinuje mówiąc potocznie. Problem udaje mu się rozwiązać albo przypadkiem, albo gdy człowiek mu pokaże jak to zrobić, ewentualnie gdy podpatrzy jak robi to doświadczony kumpel. Wyjaśnię na przykładzie:
Wyobraźcie sobie, że koń stoi w boksie. Krata sięga mu powyżej piersi, łeb swobodnie wystawia na korytarz. Na tym korytarzu jest równoważnia, na jej jednym końcu stoi wiadro z owsem. Koń nie może do niego sięgnąć pyskiem, bo wiadro jest na dole, przy podłodze. Drugi koniec równoważni jest w górze. Co robi koń? Nie analizuje problemu. Nie rozmyśla, jak podnieść równoważnię, jak unieść wiadro do swojego pyska. Koń biega przy kracie, rży i próbuje ze wszystkich sił dosięgnąć wiadra pyskiem. Może starać się sforsować ogrodzenie, napierać na nie, nawet uderzać kopytem. Ale nie wpadnie na pomysł, by zrzucić siodło, które wisi na bramce na drugi koniec równoważni i w ten sposób unieść wiadro do swojego pyska. Gdybyście w takiej sytuacji postawili małpę (z wiadrem bananów) to ta rozwiąże problem używając dostępnych jej narzędzi. Gdy nie uda jej się sięgnąć wiadra to postara się złapać je jakimś dostępnym narzędziem – kijem od szczotki ustawionym w boksie, będzie rzucać uwiązem, aż wykorzysta ciężkie siodło i rozwiąże zagadkę. Koń tak nie działa. Owszem, może mu się udać rozwiązać problem przypadkiem – biegając niespokojnie przy bramce strąci siodło i voila – owies do zgarnięcia! Następnym razem pewnie spróbuje już zwalić ciężar na równoważnię. Możesz mu też pokazać, co robić, nauczyć go. I też voila – zna już rozwiązanie, będzie stosował. A jeśli naprzeciwko niego stoi koń, który w tej sytuacji jest po raz pierwszy to też się nauczy – obserwując i naśladując kumpla. Ale samodzielna analiza problemu, próba rozwiązania go oparta na przemyślanym, celowym działaniu – tego nie ma. I choć u ludzi, małp, a często nawet u psów takie uczenie się występuje, to u koni nie. Może, w wyjątkowym i rzadkich osobniczych przypadkach. Ale u gatunku końskiego nie ma nauki poprzez analizę i „zrozumienie” rozwiązania. Jak więc uczy się koń?
Częściowo już to wyjaśniłam na podanym przykładzie. Koń uczy się na cztery sposoby: 1. przez naśladowanie 2. przez wdrukowanie 3. przez habituację i standardowo 4. przez warunkowanie. Przeanalizujmy każdy z tych sposobów:
NAŚLADOWANIE
Naturalne i przychodzące bez problemów. Każdy z nas korzysta z tego sposobu we własnym życiu. A koń nie jest wyjątkiem. Uczy się naśladując, kopiując zachowanie osobników własnego gatunku. Jeśli kumplowi coś wyszło, to ja też tak spróbuję. On wyskoczył z padoku, to mi też się uda. O, i już umiem nową sztuczkę. On bryka pod siodłem, fajnie to wygląda – ja też spróbuję. O, zgubiłem jeźdźca i mam wolne, super! Następnym razem też tak zrobię. On daje się polewać wodą z węża, hmmmm to może mi też nic nie grozi? Zobaczmy! O, kumpel podnosi nogę i dostaje marchew. Raz,drugi, trzeci. Działa za każdym razem. A ja? Sprawdźmy – halo, człowieku podnoszę nogę! Dawaj marchewę! Udało się – luz, następnym razem jak Cię zobaczę z marchwią to zaraz machnę kopytem. Człowiek często wykorzystuje końską skłonność kopiowania pewnych zachowań. Dlatego łatwiej wprowadzić do bukmanki konia, gdy na jego oczach kumpel wlazł do środka i grzecznie w niej stoi. Dlatego łatwiej przyuczyć do pracy w parze zaprzęgowej, gdy świeżaka parujesz ze starym wygą. Dlatego konie w szeregu jadąc jeden za drugim zmieniają krok, gdy zrobi to czołowy – pierwszy zagalopuje, kolejny będzie go naśladował nawet bez sygnału łydką od swojego jeźdźca. Działa tu oczywiście też popęd socjalny, bo koń nie chce zostać sam. Ale często widuje się konie galopujące obok siebie na tę samą nogę. Widzicie takie kopiowanie też w zaprzęgu – para koni w bryczce kłusuje jak jeden mechanizm – kopiują swój krok i unoszą nogi w tym samym momencie. Matka-klacz biegnąca po łące ma u boku źrebię, które naśladuje jej ruch i przybiera jej tempo, unosząc nogi w tym samym momencie. Kopiowanie przychodzi koniom naturalnie, mają taką wrodzoną tendencję do naśladowania. To naśladowanie jest związane też z instynktem stadnym. Jeśli matka przejdzie strumień to źrebak też się odważy – naśladuje ją i uczy się, owszem, ale u podstaw tej nauki leży instynkt stadny, popęd socjalny. On się boi zostać sam. Ale kiedy matka się tarza, to źrebak kopiując jej zachowanie uczy się tarzania. Po prostu się uczy, a motywacją nie jest popęd stadny, to czysty proces uczenia się poprzez kopiowanie zaobserwowanego zachowania. Jeśli po tarzaniu matki, zaczyna się tarzać też ciotka, wujek i kuzyn po kądzieli to nie jest to nauka, bo te konie już umiały się tarzać. To jest zwykłe kopiowanie, naśladowanie, udzielanie się nastroju. Znały to wcześniej, a teraz im się przypomniało, że mogą i chcą. Ale gdy źrebak widzi takie zachowanie po raz pierwszy to uczy się nowego wzorca poprzez naśladowanie. I takie nowe wzorce możemy koniom podsuwać, uczyć je pozwalając obserwować towarzysza, który wzorzec zna i stosuje albo pokazując coś samemu. Zdarzało mi się, że gdy prowadząc konia schylałam się po coś leżącego na ziemi to koń od razu też obniżał łeb. Kiedyś stałam przed jazdą z osiodłanym koniem i czekając na grupę kopałam butem w piasku. Po chwili mój koń też zaczął grzebać kopytem. I to nie przypadek – gdy zmieniłam nogę, on też zmienił.
Spójrzcie, jak ten bystrzak naśladuje swoją właścicielkę:
A tu Bisquit R z właścicielką Anią Chrzanowską:
Źrebak z mamą
Kumple z zaprzęgu
A Wy – ile razy zaobserwowaliście u konia naśladowanie?
Kolejne metody w następnych wpisach.
Autor: Ania Kategoria: ARTYKUŁY