Jak nagradzać konia?
W kwestii karania koni często oglądam prawdziwych mistrzów – lanie batem, pranie palcatem, plomba wędzidłem w pysku, ostroga w nerwach. W dziedzinie wyrządzania krzywdy wyobraźnia człowieka jest nieograniczona. Co więcej, z przykrością stwierdzam, że w karaniu jesteśmy chętniejsi niż w nagradzaniu. Dlaczego pomijać kwestię nagrody? Przecież uczy konia dużo łatwiej i lepiej niż kara! Serio! Bez stresu, bez nadwątlania zaufania, a rezultat ten sam. Zamiast obsesyjnie karać zachowanie złe, proponuję częściej i konsekwentnie nagradzać zachowanie dobre. A jak nagradzać konia?
Przede wszystkim trzeba się zastanowić, co koń lubi, na czym mu zależy, w czym odnajduje wygodę. Piątki mu nie postawisz, na lody też nie zabierzesz. Nagrodą może być tylko to, na czym koniowi zależy. Jeśli kupisz mu nowy kantarek czy kolorowy czapraczek, to możesz być pewnien, że obeszło go to tyle samo, co obornik w jego boksie. Co lubi i ceni koń? Przede wszystkim, jako zwierzę stadne i ofiara drapieżników, koń docenia to, co pozwala mu przeżyć. A więc:
- Powietrze i odpoczynek
Koń musi oddychać, by żyć, to logiczne i proste. Podduszony liną wiązaną na szyi (jak często ogląda się konie na targach czy u handlarzy) stoi grzecznie i boi się, bo ma świadomość, że może stracić tlen. Metoda bestialska, ale uświadamia nam, że koń zdaje sobie sprawę z potrzeby łapania oddechu i jest dla niego karą ograniczanie mu tej swobody. Z pewnością nie stosujecie metod wiązania koni pod gardłem, ale jestem pewna, że nie raz ograniczaliście im prawo do oddechu, całkiem bezwiednie. Pomyśl jak koń – każda próba ostrego ganaszowania, każdy galop z łbem skierowanym do piersi, każde mocne działanie wodzą – to utrudnianie koniowi złapania oddechu. Z całą pewnością jest mu wtedy niewygodnie. A jak nagradzać konia powietrzem? Daj mu odpocząć! Po dobrze wykonanym ćwiczeniu zluzuj wodze, daj mu szansę odetchnąć pełną piersią, wyciągnąć szyję, złapać tchu po galopie. To jest nagroda, a dla konia jest cenniejsza niż nowe owijki na nogi. Możesz być pewien, że taką chwilę oddechu koń potraktuje jak nagrodę i będzie do niej dążył. Bo na tym mu zależy. W ten sposób łatwo, tanio i szybko możesz nagrodzić konia. Ekonomiczne zwierzę, czyż nie?
- Pożywienie
Też logiczne. Koń musi jeść i doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Każdy kąsek, jaki wpada mu między wargi jest doceniany. W praktyce nie powinno się koni nagradzać jedzeniem. To niepedagogiczne, bo stawia człowieka na najniższym, minusowym wręcz stopniu w hierarchii – dostawca żarcia to nie przywódca czy członek stada o wysokiej pozycji. To służba i plebs, który oddaje własne żarcie, bo chce się podlizać bossowi. Monty Roberts bardzo stanowczo odradza karmienie koni z ręki. Zgadzam się z tym teoretycznie i rozumiem, ale praktycznie nie mogę sobie odmówić snobistycznej uciechy z faktu, że koń ze smakiem chrupie to, co mu podałam i co zabiera z mojej ręki muskając ją ciepłymi wargami i chuchając mi w twarz z błogim wyrazem pyska. Wiem, że Wam równie ciężko byłoby zrezygnować z dożywiania koni w nadziei, że za otrzymany kąsek koń odwdzięcza się sympatią. To mit – koń nie lubi Cię bardziej dlatego, że nosisz mu kilogramami marchew. Kojarzy Cię z żarciem, jasne, ale jesteś dla niego elementem otoczenia. Czym się różnisz od żłobu? Tylko tym, że w zamian czegoś wymagasz, a żłób nie. Przegrywasz nawet z wyposażeniem boksu, taka prawda. Dlaczego więc ja jednak nagradzam moje konie smakołykiem? Bo mam pełną swiadomość tego, jak odbiera to koń i nie mam złudzeń, że koń mnie za to pokocha do grobowej deski. Ale jednak wychodzę z założenia, które dzielę z wieloma trenerami naturala (choć pewnie mniejszością), że tego, kto je, można tresować. W cyrku za kąsek mięsa tygrys skacze przez płonącą obręcz. Nagradzam więc moje konie żarciem i nie mam wyrzutów sumienia. Rób tak samo, jeśli chcesz i nie chwal się Monty’emu Robertsowi, gdy spotkacie się na piwie. Tylko pamiętaj:
*nagradzaj małymi porcjami – nie pchaj koniowi wora marchwi, daj mu plasterek. Działa dużo lepiej, bo koń dobrze kojarzy za co go dostał. W trakcie zjadania całej marchwi koń chrupie długo i delektuje się zapominając za co – jesteś tylko kelnerem ze stołówki, nie jej kierownikiem.
*nie syp koniowi owsa do żłobu po powrocie z treningu – znowu będziesz kelnerem. Daj mu garstkę po jeździe, malutką ilość, a nie kilogram.
*staraj się nie dawać smakołyka z siodła. Koń szybko się uczy i wkrótce po każdym ćwiczeniu będzie stawał i wykręcał do Ciebie łeb. Nie o to Ci przecież chodzi. Nauczyłam tak Raszdiego i stawał po każdym zagalopowaniu w terenie pukając mi pyskiem w strzemię. Na sam sygnał zwalniania (podniesiona ręka jako informacja dla jeźdźców w szeregu za mną) Raszdi stawał jak wryty i żądał jabłkowego dropsa. Kilka lądowań na końskiej szyi i zrozumiałam, że nagroda konia jest karą dla mnie. Nie, nie, nie tak ma być.
- Dotyk i głos
Trudno mi uzasadnić użycie głosu – absolutnie nie jest tym, co koń potrzebuje do życia. Na pewno jednak jako zwierzę stadne szuka akceptacji innych członków grupy. Pogłaskanie jego szyi i słowa „dobry konik” są dla niego sygnałem, że akceptujesz jego zachowanie, doceniasz. Konie dotykają się nawzajem – szczypią się po kłębach, matki liżą źrebięta. Dotyk nie jest im obcy i potrafią go zrozumieć. Gładzenie spoconej końskiej szyi to nagroda. Koń nie jest głupi i wie, co chcesz mu w ten sposób przekazać. Głaskanie kojarzy się im z lizaniem przez matkę – to dobry odruch. Klepania nie pojmują w koński sposób – uczą się szybko, co ono oznacza, ale nie jest dla nich bardzo przyjemne. Trochę je dziwi pewnie – w końcu w naturze konie się nie poklepują. Lepiej jest pogłaskać konia szerokim gestem, otwartą dłonią. Doceni i zrozumie.
Nagradzanie konia za dobre zachowanie ma duże znaczenie w nauce. Są zachowania, które kategorycznie i bezwzględnie należy skarcić, ale za często stosujemy karę bez połączenia z nagrodą. W ten sposób tworzymy cały kodeks rzeczy zakazanych i listę rzeczy obojętnych. Koń będzie starał się unikać kary, a nie zasłużenia na pochwałę. Nagradzaj konia tak jak go karzesz – bez wahania i automatycznie. Nagradzaj. Nagradzaj! To przesłanie dzisiejszego wpisu :)
A jak Wy nagradzacie Waszą koninę? Podrzućcie pomysły, o czym zapomniałam?
Natalia
26 kwietnia 2014 @ 00:35
Dzieki Pani zrozumialam ze kon nie kocha nas za nagradzani jedzeniem i jestem wdzieczna bo gdyby nie pani to nadal bym tak myslala, ale skoro nie jedzenie, to co zrobic zeby kon nas pokochal ?
magda
8 czerwca 2014 @ 23:30
Ja z siodła nagradzam przesadnie entuzjastycznym i radosnym „taaak!suuuper!”i krótkim pogłaskaniem:)Stosuję też przekupstwo jedzeniem z ziemi..niestety:(Fajny ten blog,łatwo się czyta i dużo spraw rozjaśnia(przynajmniej mi).
Ola
28 kwietnia 2016 @ 20:43
Natalio! To było wytłumaczone w artykule „I że Cię nie opuszczę… – czy mój koń mnie kocha? {6}”