Krótko o budowie kopyta – jak to jest zrobione i jak to działa?
Fot. Marta Chmielek ChmielekFoto
Wiesz, jak zbudowane jest kopyto? A wiesz, jak działa? Na pewno wiesz! Warto jednak przeczytać poniższy uproszczony schemat, bo może Ci się zdaje, że wiesz? Ziarno wątpliwości zasiane, to teraz siadaj i czytaj. I zapraszam na dłużej, rozgość się :)
Nie wnikam w budowę tego, czego nie widać. Wiadomo, że w środku są liczne kości (pozostałości paliczków o czym pisałam tutaj), a cała końska stopa oprócz warstwy rogowej (kopyta właśnie) składa się też z nerwów, tętnic, tkanek, ścięgien i tym podobnych cudów. A jak zbudowane jest kopytko, które widzimy „szkiełkiem i okiem”?
To, co widać z zewnątrz to puszka kopytowa. Puszka czyli ściany kopyta: przednia, boczne, piętowe i piętki (opuszki kopytowe). Puszka jest odpowiednikiem naszego paznokcia – nie boli, narasta, ściera się, należy ją ścinać lub piłować, może pękać, rozwarstwiać się. O puszkę trzeba dbać, warto ją natłuszczać odpowiednimi preparatami, by zapobiec ewentualnym pęknięciom.
Spodnia część kopyta to podeszwa. Podeszwa jest lekko wklęsła. Prawidłowa podeszwa nie powinna dotykać podłoża. Podeszwa musi być sucha, regularnie rozczyszczana. Brzeg podeszwy to tzw. linia biała.
Od spodniej strony kopyta możemy też obserwować strzałkę. Na wysokości piętek ściana kopyta jest wgięta do środka. To właśnie jest strzałka. Puszka kopytowa nie jest bowiem tworem zamkniętym, ograniczonym w okrąg. Strzałka jest rozcięciem puszki, co pozwala na amortyzację – gdyby kopyto było zamkniętą puszką to stąpający koń obciążałby całe ściany kopyta swoim ciężarem. Szybko by mu trzasnęły przy takich przeciążeniach, jakie końska noga musi znosić. Rozcięcie i wgięcie tylnej ściany kopyta powoduje, że ciężar stąpającego konia rozchodzi się równomiernie – kopyto się rozszerza w momencie ucisku (noga na ziemi, pełen ciężar oparty na niej) i wraca, gdy koń nogę unosi. Dzięki swej elastyczności strzałka amortyzuje wstrząsy i tłumi je. Strzałka, w odróżnieniu od podeszwy, dotyka podłoża – to nią koń maca grunt. Co więcej, gdy strzałka dotyka podłoża wywiera nacisk na poduszeczkę opuszek piętowych, a ta wypycha krew w górę nogi (w tętnicach palcowych). Prawidłowe ukrwienie pracującej kończyny to podstawa jej zdrowia i odpowiedniego funkcjonowania. Strzałka powinna być sucha i dobrze ukrwiona, bez śladów gnicia.
Zwieńczenie puszki kopytowej to koronka. Jest to takie zgrubienie w miejscu, gdzie masa rogowa łączy się z sierścią końskiej nogi. Koronki są wrażliwe na urazy – uderzenia, skaleczenia. U koni z wadami postawy i wynikającym z nich nieprawidłowym chodem zdarza się ranienie koronki kopytem sąsiedniej nogi. Koronkę można chronić zakładając na kopyto tzw. kaloszki. Koronka pełni ważną funkcję – to tu, na styku kopyta z sierścią wydzielany się swoisty „lakier”, rodzaj natłuszczającej substancji, która chroni puszkę przed wysuszeniem (przed nadmiernym zawilgoceniem też). Można go wyczuć macając koronkę palcem. To tutaj warto nakładać pielęgnacyjne substancje syntetyczne.
Fot. czubajka.pl # Kopyto Horpyny. Podeszwa już wstępnie wybrana, więc jasna i słabo odznacza się tu linia biała :)
Fot. Magda Wiśniewska # Ciemne kopyto siwej czubajki.
Kolor kopyta (puszki kopytowej) związany jest z kolorem sierści konia. Konie ciemnej maści mają kopyta czarne; jasne konie mają zazwyczaj kopyta koloru kremowego. Wpływ na barwę kopyta ma kolor sierści na nogach – nawet kary koń może mieć jasne kopyto, jeśli jego noga ubrana jest w gustowną białą skarpetę. Zdarzają się również kopyta paskowane, gdy noga nie do końca zdecydowała jaki kolor przybrać. Z barwą kopyta różnie bywa i trudno o ścisłą regułę – siwki często mają kopyta ciemne, a kare konie z małą białą koronką łażą na kremowych kopytkach. Z reguły kopyta ciemniejsze są mocniejsze i twardsze, a te o jasnym zabarwieniu uważa się za bardziej miękkie i podatne na uszkodzenia. Bez względu na kolor puszki o kopyto warto odpowiednio dbać.
Fot. Magda Wiśniewska # kolorowe kopyta Horpyny
Fot. Marta Chmielek ChmielekFoto # Kaloszki na przednich kopytach do ochrony koronki kopyta (chronią również piętki koni „ścigających się”).
Fot. Kuba Lipczyński # Mała z Chabrem. Chaberek miał buty do pary: jasne kopyta na nogach z odmianami, ciemne na nogach bez skarpet :)
I bonusowo słów kilka o pielęgnacji kopyt – tu pisałam Wam o produktach Fouganza, a dziś dorzucam do puli moje osobiste hity dla leniwych:
Puszkę kopytową można zabezpieczać przed szkodliwym wpływem czynników zewnętrznych i reagować na jej wysuszanie, zawilgocenie itp. Jak już wspominałam, ja reprezentuję podejście „natura zadziała sama”, które oparte jest najsilniej na moim wrodzonym lenistwie. Ale przecież konie trzymane w stajniach różnią się tych wolnych, dzikich mustangów, którym nikt kopyt nie rozpieszcza maściami i smarami. Bo mustang nie stoi we własnych odchodach, nie trenuje na kwarcach ujeżdżalni, nie podsusza się trocinami i słomą. Koń stajenny spotyka się z tym wszystkim, a szanse działania dla natury ma ograniczone okazyjnymi wyjściami w teren czy padokowaniem, często w błotku lub piasku. W naszej stajni staramy się zapewnić koniom (i ich kopytom) warunki jak najbardziej zbliżone do naturalnych. Może dlatego moje wrodzone lenistwo może się tu kwitnąco rozwijać. Przyznaję jednak, że ja też wyłączam tryb oszczędzania energii i wzmacniam kopyta specjalnymi maściami i smarami. I widzę efekty. A ponieważ uwielbiam sobie ułatwiać życie to korzystam z rozwiązania uniwersalnego – maści wzmacniającej. Kilka korzyści w jednym produkcie – natłuszcza puszkę kopytową dzięki zawartości oleju lnianego i laurowego, osusza strzałkę (dzięki zawartości dziegciu), wzmacnia i odżywia ściany kopyta i bonusowo nadaje kopytkom ładny czarny kolor. Jednym produktem zasmarowuję całość: i puszkę i podeszwę. Maść jest idealna na zimę, bo dzięki zawartości dziegciu osusza kopyto; trzeba o tym pamiętać i nie przesadzać z aplikacjami letnimi, by nie przesuszyć puszki. Mi taka nadgorliwość nie grozi:) Zresztą jest też wersja na lato, która ma w składzie olej wawrzynowy, wosk pszczeli i lanolinę, za to już nie ma dziegciu. Ma też kolor zielony, ale bez obaw – nie barwi kopyta na szpinak, po prostu nadaje połysk. Obie maści stosuje się zarówno na warstwę rogową jak i podeszwę czyli zabezpieczacie kopyto kompleksowo za jednym zamachem pędzla. No i muszę wspomnieć o ogromnej wadzie tych maści – nie mają pędzla w pokrywce. Powodzenia w szukaniu i czyszczeniu pędzli, za każdym razem, gdy wykrzeszecie z siebie energię do smarowania…
Fot. Kuba Lipczyński # Tak wygląda maść wzmacniająca zimowa. Oraz pędzel, który można doczepić do puszki na stałe z przeznaczeniem do tego jednego celu, bo doczyszczenie go z dziegciu jest zajęciem dla nadaktywnych, do których ja nie należę.
Fot. Kuba Lipczyński # tu rzut z bliska na konsystencję tej maści. Nakłada się ją lekko i przyjemnie, bo maść jest kryjąca, więc widzisz co i jak. Ładniej wygląda nałożona gąbeczką niż pędzlem, ale wyposażcie się najpierw w gumowe rękawiczki, bo doczyszczanie paznokci z dziegciu pochłania sporo energii, co jak wiadomo, jest zupełnie niewskazane. Podeszwę najlepiej smarować pędzlem. Maść, nałożona zbyt grubo, będzie łapała pyłki, piach, kawałki słomy. Jeśli jednak nałożycie cienką warstwę i dacie kopytom chwilę na zaabsorbowanie jej, to buciki będą pięknie zapastowane i bez przyklejonych drobin z podłoża :)
Fot. Kuba Lipczyński # Maść letnia, zielona. Ładnie nabłyszcza kopytko.
A tu poniżej wersja dla jeszcze bardziej leniwych, czyli mój osobisty hit, dzięki któremu mogę wywalić pędzel i rękawiczki. Spray, czyli to co leniwi lubią najbardziej. Szkoda, że po aplikacji należy jeszcze rozsmarować maść gąbeczką, ale to już w sumie pikuś. Polecam mym braciom i siostrom leniwcom :)
Nati
27 marca 2016 @ 21:47
Bardzo mi się to podoba A sprej to coś dla mnie. A z niecierpliwością zerkam na więcej. Może trochę śmiechu warte?
Patrycja
1 kwietnia 2016 @ 00:09
Odkryłam właśnie bardzo ciekawą rzecz, albowiem jak się okazało u mnie w stajni (w której jeżdżę) jest potomek Esałuła.
Berens
22 lutego 2019 @ 13:32
Świetny artykuł, miło było poszerzyć swoją wiedzę.