Znaki szczególne – odmiany, które wyróżniają konia z szeregu popularnych maści
Znam nasze stado co do nogi. Potrafię z daleka na pastwisku rozpoznać konkretnego konia, nawet jeśli jest to grupka samych gniadoszy czy siwków. Każdy ma przecież inną budowę, wzrost, wymiary. I każdy ma jakiś znak szczególny zwany odmianą. O odmianach na końskim ciele możecie poczytać w poprzednim wpisie – te podstawowe występują w różnych kombinacjach oraz kształtach i są indywidualnymi cechami konia. Oprócz podstawowych odmian mamy też szereg innych, rzadziej występujących znaków szczególnych. I o nich dzisiaj krótko opowiem. Albo postaram się krótko, a wyjdzie jak zwykle…
Lubię, gdy koń wyróżnia się z tłumu. I podobają mi się wszystkie malowania i odmiany na sierści, bo czynią z konia indywiduum, które rozpoznaję z daleka. Każdy znak szczególny na końskiej sierści mi się podoba, choć przyznaję, że najbardziej eleganckie i klasyczne są konie jednej maści, gładkie i szlachetne. Ale to malowanki przyciągają wzrok…
A więc zaczynamy. U niektórych koni pojawia się tzw. RYBIE OKO. Takie oko ma błękitną tęczówkę (lub biało-błękitną). Spowodowane jest to niedoborem melaniny w tęczówce i wygląda przepięknie! U nas w stajni był konik Hetman z rybimi oczami. Taki koń widzi tak samo jak ten z orzechową tęczówką, nie jest to wada ani upośledzenie. Ot, niesamowity znak szczególny. Mi się bardzo podoba, a Wam?
Innym znakiem szczególnym w obrębie gałki ocznej konia jest TWARDÓWKA. U konia z twardówką zewnętrzna błona gałki ocznej jest biała i widoczna. Takie oko u konia nazywa się też „ludzkim okiem”, bo rzeczywiście przypomina nasze – barwna tęczówka zatopiona w białku. Najczęściej spotyka się twardówkę u koni maści tarantowatych, srokatych – wszelkich nakrapianych muchomorów, ale nie jest to regułą, bo widziałam już konie ciemnych maści z twardówką. I o ile u „kropków” typu appaloosa czy knabstrup biała twardówka jest ciekawym dodatkiem, to już u gniadych czy skarogniadych trochę mnie przeraża. Oczy konia to zwierciadło jego duszy; gdy poznaję nowego konia zawsze uważnie obserwuję jego oczy. U niektórych są łagodne, spokojne, wręcz depresyjne – aż masz ochotę konika przytulić i pocieszyć, bo taki zmartwiony. Inne mają żywe, zainteresowane, ciekawskie oczka. A te z twardówką błyskają białkiem i sprawiają, że czuję się niepewnie. Może dlatego, że i u konia bez białej twardówki ukazuje się czasami biała krawędź – w przypadku koni agresywnych, nadpobudliwych. I takie błyskanie białkiem nie działa na mnie relaksująco. To zresztą tylko kwestia wrażenia optycznego, bo koń z twardówką absolutnie nie jest „z urzędu” agresywny czy niezrównoważony.
Z ciekawych odmian na końskim łbie wspomnę też o tzw. ŻABIM PYSKU. Odmiana ta również najczęściej pojawia się u „muchomorów” typu konie appaloosa czy knabstrup. Jest to taki kropkowany pyszczek – na ciemnej skórze konia występują różowe plamy. O, proszę:
Kopyta konia też nie są wszystkie jednakowe. Mogą być ciemne, mogą mieć jasny róg. Nawet „w obrębie” jednego konia często różnią się kolorem. Kopyta są, wiadomo, cztery. I każde może być inne. Najciekawsze są KOPYTA PASKOWANE. O kopytach więcej pisałam tutaj, zdjęcia kolorowych kopyt też są :) A poniżej kopytko naszego Morgana – dwukolor:
A skoro jesteśmy przy nogach to warto wspomnieć o ODMIANIE GRONOSTAJOWEJ. To taka skarpetka lub koronka na końskiej nóżce, która jest nakrapiana czarnymi lub brązowymi plamami. Wygląda pięknie :)
Fot. Dorota Grott # noga Bisquit R, wł. Ania Chrzanowska
Fot. Weronika Ładak # nakrapiana koronka Noweli
Na nogach konia znaleźć też można pręgi nazywane PRĄŻKAMI ZEBROIDALNYMI lub ZEBROWATOŚCIĄ. Takie paskowanie cechuje konie ras prymitywnych i jest pozostałością barw ochronnych dzikich koni. Występuje najczęściej u koników polskich, hucułów, koni Przewalskiego.
Fot. Weronika Ładak # nogi Górala, hucuła
Bardzo często zebrowatość jest połączona z występowaniem PRĘGI GRZBIETOWEJ. Jest to pas ciemnej sierści na grzbiecie konia, ciągnący się od kłębu do samego ogona. Wyznacza symetrię ;) Charakterystyczny jest również dla ras prymitywnych, ale oprócz nich występuje często przy maściach bułanych.
Fot. Weronika Ładak # grzbiet Górala (hucuł) i Makówki (kuc – mieszanka konika polskiego i kuca walijskiego)
U fiordów pręga grzbietowa wchodzi na grzywę, co pięknie podkreśla się strzyżeniem na irokeza. To typowa cecha koni fiordzkich:
U koni spotykamy też bardzo często PODPALANIA. Bardzo podobają mi się podpalane konie. Taki koń ma przyciemnione, przydymione nogi, uszy, pysk. Najczęściej podpalania dotyczą wszelkich odcieni maści gniadych. Tu nogi Lily:
Tutaj podpalane uszy Bolka:
A tu pysk Lindy – przypalony (a raczej rozjaśniony) na brąz:
A przykładem „odwróconego” podpalania jest tzw. MĄCZYSTOŚĆ. To takie rozjaśnienia na nogach, pysku, brzuchu i w pachwinach. Jakby się konik w mące bawił. Też pięknie, spójrzcie na naszego Cudaczka:
To akurat mączystość źrebięca, maluszek już z niej wyrasta, zobaczymy ile zostanie.
A tutaj kolejne przykłady dorosłych młynarzy:
Ciekawym dodatkiem do maści podstawowej jest też PLAMISTOŚĆ. Może ona przybierać różne formy. Najczęściej to takie kropkowanie lub pochlapanie konia białą farbą na zadzie, ale nie tylko. W plamistości zawiera się szeroki wachlarz białych plam rozsianych na ciele konia. Zawsze czyni nam z konia interesującego indywidualnego osobnika. Niektóre odmiany plamistości są dość regularne i ładne, inne wyglądają trochę jak dzieło pomylonego czy pijanego malarza-artysty.
Tutaj warto też wspomnieć o JABŁKOWITOŚCI czyli takich okrągłych placuszkach, „jabłkach” na końskim ciele. Najczęściej spotykane u siwków i nazwane jako osobna maść siwa jabłkowita, ale dotyczy też np. koni gniadych czy skarogniadych, choć je zazwyczaj dotyka tzw. jabłkowitość sezonowa. To oznacza, że koń staje się jabłkowity w okresie wymiany sierści – wypadanie włosów partiami (najpierw wypadają te leżące najdalej od naczyń krwionośnych) tworzy nam na koniu wzór jabłuszek. Po zakończeniu linienia jabłkowitość zanika.
gniady Czort, koń prywatny u nas w pensjonacie
Bardziej popularna jest jabłkowitość siwków. Poniżej przykład – Sztorm. Powoli mu te „jabłka” zanikają z każdym kolejnym linieniem, ale wciąż są wyraźne na zadzie. Fot. Marzena Jaroszewska:
A tutaj już HRECZKA, czyli taka straciatella – kawałki czekolady na siwej sierści. A sama nazwa „hreczka” oznacza po prostu grykę, a koń siwy w hreczce wygląda jak posypany kaszą gryczaną. Straciatella brzmi smaczniej:) Fachowo nazywa się to właściwie hreczką, straciatella to mój wymysł, ale lepszy niż wersja anglojęzyczna: flea bitten grey (siwy pokąsany przez pchły). Na zdjęciu Czubajka, w obiektywie Agaty Choszcz:
No i jak już plamy rozważamy to spójrzcie na to:
To odmiana zwana MARMUREM lub PLAMAMI ŻYRAFY . To dopiero coś! Na żywo takiego konia nie spotkałam, ale przyznaję, że nie byłby anonimowy w stadzie na pastwisku. Cudo!
I już na jednym ciągu z tą intrygującą żyrafą popatrzcie też na takiego tygryska:
koń Dunbars’ Gold źródło
To UMASZCZENIE TYGRYSIE. No, czyż nie piękny? I niepowtarzalny w licznej grupie koni pospolitych maści :) A tu możecie pooglądać inne koniki, które tygryski lubią najbardziej: Salsa, Chilli.
Zresztą różnych plam i odbarwień na koniach można spotkać mnóstwo. Genetykiem nie jestem, więc nie rozpoznaję, nie grupuję, nie wyjaśnię. U nas w stajni Linda (ślązaczka) maści skarogniadej jest np. przyprószona płatkami śniegu. Czasem ich przybywa, potem zanikają, by znów zasypać klacz. Autorka strony Genetyka Umaszczenia Zwierząt Renata Janeczek rozpoznała te płatki śniegu na ciele Lindy jako plamki BIRDCATCHER.
Są to białe kropkowania na sierści, które mogą pojawiać się i czasowo zanikać. Znalazłam w sieci inny przykład takiego śnieżenia:
I dodatkowo dla porównania inne plamkowanie – plamy BEND OR czyli śnieżenie w kolorze ciemnym, występujące najczęściej u koni maści kasztanowatej i palomino, choć gniadoszom też się zdarza:
Do znaków szczególnych u konia należą też WICHERKI zwane KROWIMI LIŹNIĘCIAMI. Pisałam o nich we wpisie o paszportach koniowatych. Poniżej wicherki na szyi Tajgi (fot. Weronika Ładak):
A znacie KCIUK PROROKA nazywany też pchnięciem lancą? To takie wgłębienie w mięśniu szyi, łopatki, czasem piersi lub nawet zadu. Nie ma żadnego wpływu na użytkowe cechy konia i w niczym mu nie przeszkadza. Mięsień nie jest uszkodzony, kurczy się i rozprostowuje bez problemu. Ot, znak szczególny. Podobno w ten sposób Mahomet oznacza najdzielniejsze konie, a którego dotknie swym kciukiem, tego czeka niezwykły los. Poniżej przykłady „pchnięcia lancą”: na klatce piersiowej kuca i na zadzie siwej folblutki.
Źródło obu zdjęć: forum re-volta
A inną odmianą związaną z legendami o koniach arabskich jest tzw. piętno Mahometa. To „krwawy ślad”, którym Mahomet wyróżnia konie siwe (najczęściej araby, choć nie tylko, bo arabska krew płynie też w wielu innych rasach). Jest to obszar sierści, który u siwka nie wysiwiał i wciąż pozostaje w kolorze bazowym. Podobno jest to pozostałość krwi wojownika, którego waleczna klacz wyniosła rannego z pola bitwy. Ranny jeździec wisiał na koniu, a jego krew obficie zlała rumakowi łopatkę i szyję. Mahomet nagrodził dzielną klacz pozostawiając jej piętno – niezmywalny krwawy ślad, który klacz przekazała swojemu źrebięciu. I do dzisiaj niektóre siwe konie dumnie noszą ślad po bohaterskim czynie przodka. Poniżej klacz Sweet Meadows Sanaya, zalana krwią wojownika, którego na oczy nie widziała, ale ma pamiątkę po swojej bohaterskiej pra-matce.
A poniżej inne przykłady niewysiwienia – „krwawe plamy” – piętno Mahometa na końskich łbach.
Nazwy odmian końskich nadanych przez Mahometa są dość zawiłe i czasem trudno je rozgraniczać. Odciskiem kciuka równie często nazywa się pchnięcia lancą jak i plamy-stempelki na sierści, o takie:
Widać tu jabłkowitość gniadej klaczy i odcisk kciuka Mahometa – to ta plama na boku. Ale najbardziej podoba mi się nazwa tej łysiny na łbie źrebaka – właściciele nazywają ją „Lampą Akermanu”. Kojarzycie? To z sonetów krymskich Mickiewicza. Przepiękna nazwa! Nigdy wcześniej się z nią nie spotkałam w odniesieniu do końskiej odmiany, więc zakładam, że to autorski pomysł pp. Kordalskich. Coś wspaniałego! Zdjęcie pochodzi ze strony Kresowej Stajni, hodowli koni małopolskich pp. Marleny i Krzysztofa Kordalskich w woj. lubelskim.
Tak więc taka plama jak na powyższym zdjęciu to też jest piętno pracowitego Mahometa. W swej nieograniczonej dobroci Mahomet znaczy konie albo robiąc w nich dziury (pchnięcia lancą) kciukiem, albo stemple (też kciukiem, pewnie drugiej ręki :) albo zlewając krwią dzielnego wojownika. Taka sytuacja.
Nietuzinkowe są też często ubarwienia grzywy i ogona. Czasem u koni pojawia się ROZJAŚNIONA GRZYWA, przemieszane włosy w różnych odcieniach, wyglądające trochę jak balejaż. Bardzo często pojawia się u maści myszatych, ale nie tylko. Poniżej nasz bandyta Morus – konik polski i jego pasemka:
A tu rozjaśniona grzywa kasztanowatej arabki:
W ogonie odbarwienia też występują. Zdarzają się np. ogony srebrne nazywane PIÓROPUSZEM GULASTRY. Taki ogon ma domieszkę jasnych włosów, a dotyczy tylko koni maści ciemnych (srebrny ogon u siwka to normalka, a nie wyjątkowość). Pojawia się zazwyczaj u koni z domieszką krwi arabskiej.
Źródło: genetyka umaszczenia koni
Pióropusza Gulastry nie myli się z OGONEM SKUNKSA. To w zasadzie nie dotyczy aż tak ogona (choć nazwa trochę mylna), ale umaszczenia zwanego RABICANO. W takim przypadku mamy na ciele konia rozproszone białe włosy – największe zagęszczenie występuje w okolicach zadu, nasady ogona i pachwin, ale często schodzi aż na żebra.
Źródło: genetyka umaszczenia koni
Do znaków szczególnych u koni na pewno można też dorzucić takie osobnicze i nabyte zmiany jak tatuaże, palenia, mrożenia itp. O tym wszystkim pisałam już we wpisie o znakowaniu koni. A oprócz tych znaków, które zostały wykonane na koniu przez człowieka mamy też szereg innych, nabytych przez zaniedbanie, niedopatrzenie lub agresję stadną. Chodzi mi o różnego rodzaju blizny i odparzenia. Na przykład Czubajka ma na zadzie pamiątkę po walce zbiorowej (fot. Weronika Ładak):
A Sztorm dumnie nosi na szyi bliznę, którą nabył w potyczce z Bolkiem:
Bolek zresztą też ma znak, z którym się nie urodził, a nabył dzięki beznadziejnej, choć skórzanej uprzęży:
Ta biała plama to odparzenie, uprząż już wywaliliśmy, ale Bolka nie możemy wywalić :)
Kiedyś trafiła też do nas gniada klacz Walkiria z guzami na bokach. Biedaczka otrzymała je w darze od sadysty, który nieumiejętnie i nadmiernie używał ostróg. Przykre.
Za to siwa Faramuszka, którą kupiliśmy już w bardzo podeszłym wieku miała na nosie taki wzorek:
I nie znikł po linieniu. Może i wyróżniał ją z tłumu siwków, ale nie chcę myśleć jak przebiegał proces tworzenia i jak bolesny był dla konia.
Fot. Kasia Arczykowska
A jakie znaki szczególne na ciele konia Wy znacie? O czym nie wspomniałam? Jeśli macie zdjęcia fajnych stylówek u koni to wrzućcie w komentarze. Czy konie z Waszych stajni mają coś z powyższych urozmaiceń? Dawajcie, wzbogaćcie ten zbiór!
Skarbnicą wiedzy nt. umaszczenia koni jest strona Genetyka Umaszczenia Zwierząt. Możecie ją również znaleźć na Facebooku. Gorąco polecam Wam odwiedzić tę stronę – tam naprawdę jasno i klarownie wyjaśnione są rodzaje umaszczenia wraz z wszelkimi, bardzo interesującymi modyfikatorami. A zdjęcia – rewelacja! Utknęłam na tej stronie na wiele godzin; podziwiam wiedzę, pasję, zaangażowanie Autorki. I dziękuję za dzielenie się swoją wiedzą, doceńcie też – wspaniała robota! Warto obejrzeć, jakie cuda tworzy natura, ja tu wrzuciłam plewy w porównaniu do zasobów tam przedstawionych. Zajrzyjcie i poczytajcie o okopconych koniach, o tych z mutacją Allelu e–>ea, o chimerach i mozaikach, plamistości szlachetnej, szampanach i pieczarkach… Ja nie poruszam się po grząskim dla mnie gruncie genetyki i genów, które w/w odmiany wywołują. A wiedza Autorki jest imponująca! I zdołała mnie bezpiecznie przeprowadzić po zagadnieniach genetyki i dziedziczenia, choć z racji moich braków parę razy jednak w tym bagnie genów utknęłam.
Tworzymy stado – najlepszy dobór koni
Mamy w tej chwili ponad 30 koni w stajni. No, niezupełnie w stajni, bo większość czasu nasze stada spędzają na pastwiskach. I liczba mnoga – stada – jest jak najbardziej poprawna. Nasze konie nie tworzą jednolitego stada; na to jest ich po prostu za dużo. Mamy kilka stad: w zależności od dnia jest to 3-4, a nawet 5 osobnych stad. To zupełnie naturalne – dzikie konie też nie biegają w tabunach po kilkadziesiąt sztuk. Dzikie stado liczy kilkanaście osobników. Nasze wyobrażenie dzikich koni to lecąca galopem setka zwierząt. W rzeczywistości grupa dzikusów jest mniejsza maksymalnie przyjmując liczbę 20 sztuk końskich czaszek. Takiej grupie łatwiej się poruszać, ukrywać przed drapieżnikami, znaleźć źródło pożywienia i wody. Nasze domowe koniki też przestrzegają tej zasady zgodnie z wgranym w ich system operacyjny atawistycznym wzorcem. Dlatego od lat już mamy na pastwiskach kilka stad, a ich liczebność i lista członków zmienia się dynamicznie w zależności od dnia, kondycji koni i ilości wypasanych na danym terenie zwierząt.
Nasze stada łączą się najpierw poprzez pierwsze przyjaźnie – te konie, które trafiają do naszej stajni trzymają się u boku towarzyszy transportu lub innych „nowych” i niepewnych siebie nabytków. I tak Goethine pasie się zawsze przy Coco (jechały razem w bukmance z Niemiec, choć nie znały się wcześniej), dołączyła do nich nowa w tym samym okresie Chilli. Źrebięta długo pozostają przy bokach matek, z czasem porzucając ich opiekę. Młodzież urodzona tego samego roku trzyma się w kupie i łączy w stado. W grupowaniu naszych koni mistrzem jest Mirek – nasz stajenny. On najlepiej wie, które konie można zamknąć w jednej zagrodzie, które spokojnie mogą stanąć w jednym boksie, a których absolutnie nie powinno się łączyć. Sympatie i antypatie naszych koni zna na pamięć. I tak mamy stado arystokracji – te konie, które nie pracują w stałej rekreacji (Goethine, Coco, Nowela, Iliada, Ismin, Kołysanka itd.), stado emerytów (Czubajka, Raszdi, Nefryt, Arkana itd.), stado prymitywów (haflingery i hucuły) – to tak z grubsza, bo stada, jak wspomniałam, się mieszają. Nasze puszczone na łąki konie same dobierają się w grupki, tworzą je i modulują według własnych zasad. Jakie to zasady? Jak człowiek może spróbować stworzyć zgrane stado? Posłuchajcie, do jakich wniosków doszłam po obserwacjach i analizach opinii Mirka.
Jeżeli w stajni jest ponad 20 koni to trzeba liczyć się z tym, że trudno będzie z nich stworzyć bezkonfliktową grupę. Można, owszem wypasać je na jednym pastwisku, tak jak my robimy w naszej stajni. Tylko trzeba pamiętać, by to pastwisko było wielkopowierzchniowe, bo wtedy utworzone naturalnie małe grupy końskie mają możliwość utrzymywania odległości od siebie i nie wchodzą sobie w paradę. Takie duże pastwisko zawiera w sobie opcję „unikania konfrontacji”, tylko trzeba sprawdzić, czy nie ma żadnych ślepych zaułków i innych „kozich rogów” do zapędzania.
Rotacja w naszym stadzie jest niewielka, ale jednak czasem dorzucamy do stawki nowe konie (kupione czy wstawiane w pensjonat), rodzą się też źrebięta. Czasem konie odchodzą z naszej stajni (w tym roku straciliśmy emerytkę Czarę; padła parę miesięcy po 30-tych urodzinach), niektóre też sprzedajemy i jadą do nowych domów. O tym, jak zintegrować z grupą nowego konia pisałam tutaj. Pomimo tej rotacji w naszej stajni trzon naszego końskiego tabunu jest raczej stabilny, a to pomaga w harmonijnym współżyciu stada. Nasze konie dobrze się znają, niekoniecznie wszystkie się lubią, ale każdy ma jakiegoś kumpla, partnera, z którym jest mu łatwiej i przyjemniej żyć w stadzie.
Jeśli jednak przychodzi do wypasu na mniejszych wybiegach (mamy takie dwa, rotacja po pastwiskach jest spora, bo przecież trawa musi mieć czas trochę się odrodzić po wypasach naszych żarłoków) to już musimy dobierać grupy, by uniknąć konfliktów. Niektórych koni absolutnie nie zamykamy razem na jednym wybiegu, bo jest pewne, że skończy się to niepotrzebną agresją i walką. Czasem nie chodzi nawet o konflikt zbrojny, ale zwyczajny mobbing – jednostki słabsze, stojące niżej w hierarchii, a pozbawione opieki partnera ze swojej grupy są przez inne konie odganiane od jedzenia, wody i przeganiane na każdym kroku. To nie wpływa dobrze na zdrowie psychiczne i staramy się tego unikać. Czym więc należy się kierować tworząc grupę koni?
Nasze stada na ogół funkcjonują bez konfliktów. Zdarzają się jakieś nieporozumienia, zdarza się mobbing, ale wystarczy drobna korekta z naszej strony i już nikt nie jest pokrzywdzony. Zazwyczaj nasze konie regulują to same – nieakceptowany po prostu zmienia stado i przyłącza się do bardziej tolerancyjnych i ugodowych grupek, szukając sprzymierzeńców wiekowych (innych emerytów czy innych nastolatków) czy walcząc o nową pozycje i zmieniając hierarchię w istniejącej grupie. Wszystkie konie się dobrze znają, a więzi zacieśniają dobierając partnerów same i unikając nieprzyjaciół poprzez trzymanie się zadu silniejszego towarzysza. I tak to funkcjonuje od lat.
A tak przy okazji rozważań stadnych odświeżcie sobie ten wpis – Specyfika końskiego stada – pisałam tam m.in. o tym, jak budowana jest hierarchia w stadzie i jakie czynniki mają wpływ na pozycję konia wśród towarzyszy. Hierarchia w końskim stadzie jest dynamiczna i zmienna, ale zasady jej budowania są stałe. I warto je poznać, bo to też pomaga w tworzeniu zgranej grupy.
Autor: Ania Kategoria: NATURAL