Nie wychodź na dwór, bo się zaziębisz! Nie biegaj, bo się spocisz! – czyli jak dbać o konia zimą
Aura płynnie przechodzi z jesiennej pluchy w zimowe przymrozki. U nas nad morzem proces ten zachodzi, potem się cofa, a nawet potrafi zabłysnąć iście wiosennym słonkiem. Nie da się jednak uniknąć zimowej pogody i choć od kilku już lat nie widziałam w Ustce porządnego śniegu po kolana (a bardzo za nim tęsknię) to temperatury nieubłaganie spadają, a sztormowe wiatry hulają nawet na naszych pastwiskach, oddalonych od morza o jakieś 2 km. I mimo tego, że jak zwykle spodziewam się komentarzy takich jak te wspomniane tutaj i tutaj na temat naszych biednych koni- to i tak całość stada jest wypasana i błąka się po włościach mimo wiatru, deszczu, pluchy i śniegu, na który wciąż bardzo liczę.
A konie? Czy liczą na śnieg? Na pewno się go nie boją! I jestem przekonana, że wolą wietrzyć sobie zady w śnieżnej zadymce niż stać nieruchomo w boksie. Nasze konie są wypuszczane bez względu na pogodę. Jeśli chcą, mogą spokojnie wrócić do boksów. Rzadko z tej opcji korzystają. I zazwyczaj tylko na chwilę – na zasadzie „zajrzę do żłobu, może coś sypnęli? Co słychać u ogiera? Kto jeszcze garuje dziś w boksie? No dobra, spadam z powrotem na dwór”. Pamiętajcie, że jesienna czy zimowa aura to nie jest powód, by konia chronić w cieple stajni. Jeśli zadbacie o kilka podstawowych potrzeb wymuszonych warunkami atmosferycznymi, to Wasz koń może spokojnie spędzać na pastwisku większość zimowego dnia (który i tak jest tragicznie krótki). O czym trzeba pamiętać przy padokowaniu konia zimą?
WYBIEG
Przede wszystkim na wybiegu, z którego koń korzysta musi być możliwość schronienia się przed zacinającym deszczem, hulającym wiatrem czy sypiącym gradem. To może być szopa, może być zadaszona wiata, a nawet gęsty szpaler drzew i krzewów. Najważniejsze, by koń miał możliwość ukrycia zadu przed zimnymi powiewami i opadami. Pamiętajcie, że mokry koń marznie szybciej.
Sprawdźcie też podłoże wybiegu. To, co latem jest dołkiem, jesienią zrobi się kałużą, a zimą zamarzniętą lodową taflą. Śliską. Na takim podłożu łatwo się przewrócić i nabawić urazu stawu, ścięgna czy jeszcze gorzej. Można się też pokaleczyć o popękany lód. Aby uniknąć kontuzji konia sprawdźcie dokładnie po czym pozwalacie mu brykać. Wszelkie grudy, zmarzliny, twarde lodowo-błotne bryły to pułapki na to, co Wasz koń ma najcenniejsze – nogi.
DERKOWANIE
Konie pastwiskowane szybko dostosują sobie okrycie wierzchnie i zmienią letnie koszulki na gęsty zimowy płaszczyk. Nasze konie obrastają grubym futerkiem i robią się puszyste jak perskie kociaki. Aż przyjemnie się przytulić do takiego puchatka. Nie derkujemy naszych puchatków, bo żaden z nich nie jest golony. Jeśli Wasz koń też nie jest golony to nie przykrywajcie go derką. Bo zmarznie. Serio. Spoci się pod tą derką, a jak już pisałam mokry koń marznie. I się przeziębia. Nie przesadzajcie z derkowaniem. U nas w stajni są dwie derki (na ponad 30 koni) i używamy ich w wyjątkowych sytuacjach – chory koń, emeryt lub młodzik, słabszy i zmarznięty. Czasem przykrywamy derką konia mocno zgrzanego i spoconego po treningu (np. Bolek po pracy w bryczce), ale tylko do czasu aż podeschnie. Uważam, że natura działa najmądrzej – a najlepszą derką dla konia jest jego własna sierść. Jeśli jednak nie lubicie puchatków i chcecie zapobiec przemianie Waszego wierzchowca w mamuta to zakładajcie derkę. Ja nie jestem zwolennikiem derkowania, ale jeśli już się decydujecie to pamiętajcie, by zaopatrzyć się w odpowiednie derki (różne grubości i materiały) i stosować odpowiednio, by nie nie zaszkodzić koniowi. Zakładaj lekką derkę polarową na rozstępowanie konia przed i po treningu. W boksie na spoconego po treningu konia zakładaj derkę przepuszczającą powietrze (albo włóż pod derkę trochę słomy czy siana i już uzyskasz cyrkulację powietrza – mój sposób na oszczędzenie kasy:) A jak jesteś leniem jak ja to po prostu nie derkuj konia, ciesz się z pluszaka, a po treningu spoconego puchatka dobrze rozetrzyj i osusz wiechciem słomy. Ostygnie sam, tylko nie stawiaj go w przeciągu!
KARMIENIE
Energię potrzebną do ogrzania organizmu koń uzyskuje z tego, co zjadł. Przetwarza paszę na ciepełko i dlatego powinien teraz otrzymywać odpowiednio większą porcję objętościówki. Nasze konie zawsze tyją zimą, ale nie przejmujemy się tym – w końcu tłuszcz to warstwa izolacyjna. Na wiosnę i tak zgubią sadełko. Zimą im dogadzamy, na zdrowie! Dostają marchew, buraki, z owsem przemycamy czosnek (nie dla karmiących mam!) Odporność naszych koni wspomagamy podając im też mesz i lucernę, o których napiszę wkrótce więcej, bo jestem właśnie na etapie obserwowania, jak dieta taka służy Raszdiemu – czołowemu stajennemu wątłuszowi. Wiem, że mesz wspomaga nam wszystkie konie, ale po Raszdim i stawce emerytów widać to najlepiej!
Na wybiegu zimą musi obowiązkowo znajdować się bela siana. Cały czas! W końcu nic do chrupania poza taką belą koń nie znajdzie. A jeśli będzie szukał i wygrzebywał jakieś zapomniane korzonki z podłoża to może sobie zapiaszczyć jelita. Tak więc siano na wybiegu koniecznie, a chrupiący koń zamieni je na energię potrzebną do ogrzania zadu w zimny dzień.
No i pamiętajcie o wodzie – zimą, nawet w mróz koń też pije! Warto sprawdzać, czy woda w poidle nie zamarzła, rozbijać taflę w razie potrzeby. Jeśli woda jest za zimna to koń po prostu jej nie wypije. Dlatego warto robić dolewki. Bo dostęp do wody koń musi mieć i już.
PO CZYM POZNAĆ, ŻE KOŃ MARZNIE?
To widać. Od razu. Zmarznięty koń stoi skulony, ma napięte wszystkie mięśnie, uszy przyciśnięte do łba, ogon wbity między nogi. A jeśli do tego drży to już go nieźle sponiewierało. Jak mogłeś do tego dopuścić? A mówiłam, żeby bezwzględnie zawsze zakładać derkę! :) Żartuję. Ale jeśli widzisz, że koń marznie to nie wahaj się i derkuj od razu. Okryj go ciepłym kocykiem, postaw w przytulnym boksie z dala od wiatru i deszczu. A potem odczekaj, aż odtaje i nie pozwól, by się z kolei pod tą derką spocił. Sprawdzaj ręką jego ciało – najpierw spoci się pod derką, potem szyja i uszy. Jeśli zauważysz, że koń zaczyna się pocić pod ciepłym kocykiem, to od razu ten kocyk ściągaj. Najłatwiej i najszybciej marzną emeryci, młodziki, konie chore, słabsze. No i te golone. Te derkuj.
SKĄD WIADOMO, ŻE KOŃ SIĘ PRZEZIĘBIŁ?
Jak koń przynosi Ci L4 to wiedz, że coś się dzieje. Pewnie symuluje. Przeziębionego konia rozpoznasz po krótkiej inspekcji. Sprawdzaj wg poniższej listy:
- Normalna temperatura ciała konia jest wyższa niż u człowieka i wynosi 37,5 – 38,5 st.C. Jeśli jest wyższa to znaczy, że koń ma gorączkę – logiczne. A jak ma gorączkę, to coś w jego organizmie dzieje się nie tak jak trzeba. Temperaturę mierzy się w końskim odbycie. Specjalny termometr trzeba odkazić i natłuścić wazeliną i stojąc z boku konia wsunąć na miejsce. Na końcu takiego termometru jest dziurka, warto do niej przywiązać sznurek, a drugi koniec sznurka przyczepić np. klamerką do ogona. Tak na wszelki wypadek, by koń wam termometru nie „łyknął”. Z tego też powodu nie przyczepiajcie klamerki do swojego ubrania, bo koń może Was wciągnąć :)
- Wydzielina z nosa. Jeśli koniowi lecą przezroczyste smarki, takie niezbyt gęste, trochę wodniste to nie ma powodu do niepokoju. To zwykły objaw czyszczenia dróg oddechowych. Konie przyjmują codziennie sporą dawkę kurzu i pyłu stajennego i muszą się go jakoś pozbyć. Normalka. Jeśli jednak smarki zmieniają barwę, konsystencję i zapach to już świadczy o ingerencji bakterii czy zakażeniu wirusowym. Uważaj na wydzielinę gęstą, o nieprzyjemnym i wyczuwalnym zapachu, w kolorze wybranym z palety barw żółto-zielonych. To się już leczy.
- Koń chory, przeziębiony będzie się również inaczej zachowywał. Będzie apatyczny, bez życia, ospały. Do tego dochodzi brak apetytu, a jego sierść zaczyna się robić matowa, traci połysk. Widać, że biedakowi coś dolega.
- Przeziębiony koń kaszle. A kaszel ten to nie pojedyncze odkrztuszenie „kłaczka”, tylko nawracające kasłanie, które brzmi jak ze studni. Wołaj weta.
Na wybiegi zimowe puszczamy konie przy niewielkiej właściwie modyfikacji naszej nad nimi opieki. Każda pora roku narzuca określone zasady bezpiecznego wypasu zwierząt. I tak np. wiosną trzeba pamiętać o dawkowaniu świeżej pastwiskowej zieleniny, latem o męczących upałach, jesienią o opadach i wiatrach, zimą o przymrozkach. Ale przy każdej porze roku i pogodzie konie można wypuszczać na wybiegi. E tam można – trzeba! Zimą również. Bez szalików, czapek i grzejników olejowych przymocowanych na zadach. Zdrowy, dobrze karmiony koń poradzi sobie śpiewająco. Wystarczy dać mu szansę :)
Magda
14 grudnia 2016 @ 21:44
Hej Aniu, dzięki za kolejny wpis. Eh, mimo, że wiem , że to wszystko prawda,że czytam książki i blogi, że rozmawiam z innymi koniarzami, że takimi je stworzyła natura, że mają polarne futra i zwały tłuszczu ( swoją drogą ciekawe od czego-siano i garstka muesli?) to jestem za słaba psychicznie i za każdym razem kiedy pada lub śnieży korci mnie, żeby je zamknąć w boksach… Nie wiem, ile lat minie zanim się nauczę, że im tak dobrze…
Natka
14 grudnia 2016 @ 21:53
Mam 2 pytania.
1. Czy ani prowadzi jazdy zimą pod kryta ujezdzalnia?
2. Napisała by mi Pani krótko o nowych koniach jak np. CHILLI?
Ania
15 grudnia 2016 @ 08:39
Natka,
1. Nie mamy jeszcze krytej ujeżdżalni (w budowie) i jazdy zimą odbywają się w terenie i na padoku. Jazdy prowadzi Wojtek, mój szwagier.
2. Będę aktualizować opisy koni na stronę trotter.pl i tam wrzucę info o stajennych nowościach.
Pzdr
Jacek
15 grudnia 2016 @ 12:52
„choć od kilku już lat nie widziałam w Ustce porządnego śniegu po kolana (a bardzo za nim tęsknię)” Nie tylko w Ustce takiego śniegu dawno nie było. U nas w lubelskim już dawno taki śnieg nie padał.
Lata mamy upalne, zimy cieplejsze i chyba długo takiego śniegu nie zobaczymy.
Ja co roku z nadzieją wyglądam przez okno, aby na wigilię spadło chociaż trochę śniegu żeby święta miały ten urok który pamiętam z dzieciństwa.
Natka
15 grudnia 2016 @ 19:54
Dziekuje bardzo za informacje. Pozdrawiam
Emilia
12 stycznia 2017 @ 19:55
Pani Aniu, ktoś chyba skopiował pani tekst, a conajmniej zgapił.
https://www.wattpad.com/271782524-poradnik-je%C5%BAdziecki-jak-wybra%C4%87-dobr%C4%85-stajnie-cz-1
z tego wpisu o stajniach rekreacyjnych, po czym poznać złą. Jest bardzo podobna…
Pozdrawiam
magda
11 marca 2017 @ 20:44
Aniu. A czy uważasz, że można koniom,,ufać”? Tzn. ufać, że same wiedzą co jest dla nich dobre? Moje mają boksy(wyścielone słomą i z sianek w siatkach) i cały czas dostęp do padoku. Często mimo silnego deszczu, śniegu, burzy nie włażą do stajni, co wtedy? Sprowadzać i zamykać? W ogóle zaobserwowałam, że jedyne co nakłania je do wejścia do stajni to upał i owady, oraz wiatr.
Ania
17 marca 2017 @ 13:00
No i masz odpowiedź – jak chcą i potrzebują ochrony to włażą do stajni same. Myślę, że można ufać. Ojciec kiedyś przez dwie godziny ganiał konie w strugach deszczu, w środku nocy (około 3 w nocy) quadem, bo chciał, żeby się zameldowały w stajni. Wstał z łózka, bo mu spokoju nie dawało, że w taką pogodę konie na dworze stoją. Ubrał się i dwie godziny jeździł za nimi, a żaden koń nie dał się zachęcić do boksu. Zostały na dworze, a wściekły i totalnie przemoczony i zmarznięty tata wrócił do sypialni. Dawno nic tak mamy nie rozśmieszyło :)
Teraz jak prognozy są kiepskie to nie puszczamy koni na noc, żeby tata mógł spać spokojnie.