Zanim wsiądziesz – 3 etapy rozgrzewki
Zawsze bardzo dziwili mnie klienci, którzy na wyjazd w teren meldowali się punktualnie o wyznaczonej godzinie. Wysiadają z samochodu i po przejściu paru kroków dosiadają gotowego wierzchowca. To trochę wina polityki naszej stajni, bo kiedy pracuje się i zarabia głównie sezonowo (a taka jest specyfika naszej nadmorskiej rekreacji konnej) to niestety, zaczynasz akceptować przemiał. Wyjechać trzeba o czasie, konie pracują dużo, a są b. potrzebne. Aby uniknąć otarć, odbitych kłębów i zapoprężeń sami siodłamy nasze konie. W ten sposób mamy pewność, że wszystko zostało zrobione prawidłowo, a każdy z koni jest zabezpieczony przed skutkami nieumiejętnego siodłania. W związku z tym szykujemy konie dla tych, którzy nie zjawiają się wcześniej i nie dają nam czasu na sprawdzenie jak przygotowali swoje wierzchowce. Wielu klientów tak się do tego przyzwyczaiło, że zjawiają się w stajni idealnie w momencie, gdy wskazówki zegara ustawiają się na wyznaczoną godzinę wyjazdu. Ja w ten sposób rozpoznaję szpanerów, którzy jeżdżą konno dla lansu. Bo czy jazda konna to tylko czas, który spędzasz w siodle? Jeśli nie czerpiesz radości z przebywania z koniem i jego obsługi to czy jesteś prawdziwym koniarzem?
Profesjonalnego jeźdźca i pasjonatę tego sportu rozpoznaję po tym, że zjawia się w stajni przed wyznaczonym terminem. Zadaje mi konkretne pytania na temat konia, którego mu wyznaczyłam. Pyta, co powinien o nim wiedzieć i czego może się spodziewać. Wyjaśnia mi rzeczowo, jakie są jego umiejętności i jaki temperament wierzchowca preferuje. Potem zajmuje się przygotowaniem konia do jazdy. Czyszczenie, siodłanie, kiełznanie – to nie tylko element przygotowania konia. Jest to także przygotowanie i rozgrzewka dla jeźdźca. Podczas takich czynności poznajesz konia, zaprzyjaźniasz się z nim, masz szansę obserwacji zwierzęcia i jego uosobienia. Możesz go polubić i mu zaufać, lub przeciwnie – uznajesz, że jest zbyt pobudliwy i nie masz ochoty znaleźć się na jego grzbiecie. Wielokrotnie już żonglowałam wierzchowcami i zmieniałam im jeźdźców, którzy panikowali i nie chcieli wsiadać na zbyt krnąbrne, ich zdaniem, zwierzę. Poza szansą poznania swojego towarzysza, podczas przygotowywania konia do jazdy masz również zapewnioną niezbędną rozgrzewkę i stretching. Rozciągasz i uelastyczniasz mięśnie, unikając w ten sposób ewentualnej kontuzji podczas upadku. Rozgrzane i rozciągnięte mięśnie są mniej podatne na urazy. Takie proste, a tak często lekceważone.
ETAP I. CZYSZCZENIE musi być dokładne i energiczne. Oprócz rozciągnięcia własnych mięśni masujesz też i rozgrzewasz mięśnie konia. Szczególnie dokładnie należy wyczyścić miejsca, które przykryje sprzęt – grzbiet konia, by uniknąć otarć i zranień, brzuch i mostek, by popręg nie poranił skóry. Nasi klienci często lekceważą kopyta. Być może z obawy, by nie zostać kopniętym udają, że zapomnieli. Czyszczenie kopyt jest konieczne, bo nogi konia to jeden z ważniejszych elementów jego zdrowia. Kamyk czy inne ciało obce może spowodować podbicie konia – ropień, który z powodu swej bolesności powoduje kulawiznę. Po wyczesaniu konia najpierw gumowym zgrzebłem (świetnie usuwa zaschnięty brud), potem szczotką (zawsze z włosem!), którą każdorazowo czyści się o zgrzebło można wyczesać grzywę. Ogona u konia się nie czesze! Zgrzebło czy grzebień wyrywają dużo włosów, a włosie końskiego ogona odrasta b. długo. Ogon należy jedynie przebrać palcami, by usunąć źdźbła słomy. Regularnie myjemy ogony naszych koni szamponem lub po prostu ciepłą wodą. Nie ma potrzeby czesać ich i zaplatać, bo to osłabia włos. I nie chodzi tu tylko o względy estetyczne. Koń potrzebuje ogona do odganiania uporczywych much i innych owadów.
ETAP II. KIEŁZNANIE. Koniowi, którego ubieramy w boksie zakładamy najpierw ogłowie. Jeśli konia mamy wypiętego na uwiązie przed stajnią lub w korytarzu, zaczynamy od nałożenia siodła. Wydaje się proste, ale najczęściej to właśnie przy zakładaniu ogłowia muszę pomagać naszym klientom. Zazwyczaj brak im po prostu pewności siebie i najchętniej zleciliby koniowi, by zrobił to sam. Widywałam już takich, którzy stawali przed końskim łbem z wyciągniętym ogłowiem i głosem zachęcali zwierzę do złapania wędzidła. Aż tak pomocny to koń nie jest. Stajemy z jego lewej strony trzymając ogłowie za paski policzkowe w prawej ręce. Opieramy prawą dłoń na grzbiecie kości nosowej, a lewą podajemy koniowi wędzidło. To tego momentu najbardziej obawiają się początkujący jeźdźcy. Jeśli kciukiem naciśniemy na diastemę (bezzębną część żuchwy) nie musimy się obawiać, że stracimy palce. Po nałożeniu ogłowia należy wyjąć spod naczółka grzywkę i uporządkować włosy grzebienia grzywy pod paskiem potylicznym. Nachrapnik i podgardle zapinamy na końcu. Pod nachrapnik musi się zmieścić jeden palec, podgardle musi być na tyle luźne, by można pod nie wsunąć całą dłoń. To właśnie pasek podgardlany utrzymuje ogłowie na końskim łbie. Przy upadku przez łeb koński jeździec nie puszcza wodzy i gdyby nie podgardle mógłby zsunąć całe ogłowie z głowy. Naczółek musi być na tyle duży, by nagłówek nie uwierał końskich uszu. Wędzidło leży w pysku dotykając kącików pyska. W naszej stajni każdy koń ma swoje ogłowie podpisane na nagłówku białym markerem. Zdarza się jednak, że przy układaniu końskiej młodzieży używamy dostępnych tranzelek dopasowując długość pasków do różnej wielkości końskich głów. Dlatego ważne jest, by zawsze sprawdzić dopasowanie ogłowia do konia, na którym mamy jechać. Regulacja wielkości tranzelki jest na paskach policzkowych: można skrócić lub wydłużyć pasek podtrzymujący wędzidło oraz pasek nachrapnika.
ETAP III. SIODŁANIE. Na grzbiet konia najpierw zarzucamy czaprak. Ma on spełniać dwie funkcje: chronić skórę konia przed obtarciami od twardego siodła i chronić skórę siodła przed nasiąkaniem końskim potem. Zakładane siodło musi mieć podciągnięte strzemiona i popręg przerzucony przez siedzisko. Zakładamy siodło jak najbliżej kłębu i delikatnie zsuwamy je na zagłębienie grzbietu. Jeśli siodło jest za nisko należy je ponownie unieść i umieścić bliżej kłębu. Nie przesuwamy siodła na grzbiecie konia pod włos! Uniesione w ten sposób włosy przygniecione ciężarem siodła i jeźdźca mogą spowodować obtarcie. Konie często się ranią – okorowują się na pastwisku, noszą ślady zębów swoich towarzyszy, mają skórę zdartą kopytami swoich antagonistów, rany od ukąszeń końskich much. Jeżeli jakakolwiek rana leży idealnie pod siodłem należy rozważyć, czy siodłanie jest wskazane. To czyszczenie pomaga nam stwierdzić, czy z grzbietem konia nie dzieje się nic niepokojącego. Czaprak należy dobrze umocować do siodła, by nie wysunął się spod siodła podczas jazdy. Popręg dopinamy lekko sprawdzając jego ułożenie pod tybinką. Po kilku sekundach należy go dociągnąć, kolejny raz przed samym wsiadaniem, a potem, gdy koń zrobi kilka kroków, sprawdzić zapięcie jeszcze raz, już z siodła. Popręg trzyma siodło na grzbiecie konia, musi być dopięty na tyle, by siodło nie przesunęło się, a popręg nie obtarł konia.
To wszystko jest proste i rutynowe dla starych wyjadaczy. Wielu początkującym sprawia jednak problemy. Większość z nich czerpie jednak radość z tych trzech etapów obcowania z koniem i jego obsługi. A jacy dumni potrafią być, gdy chwalę dobre ubranie konia. Nie pozwalaj innym wykonywać tych czynności za siebie. Zawsze nalegaj, by instruktor służył Ci radą, a nie wyręczał całkowicie. Naucz się cieszyć z kontaktu z koniem i wykorzystaj dany Wam czas na wzajemne poznanie się. Od początku do końca bądź prawdziwym pasjonatem i ucz się.
Przy okazji – serdecznie dziękuję dziewczynom ze szkółki jeździeckiej ANKA i obozowiczkom TROTTERA za czyszczenie, siodłanie i podstawianie mi gotowego konia na wyjazd. Nie przestawajcie tego robić po przeczytaniu tego tekstu.
Fot. Ania Porożyńska # Chaber
Julia
10 lipca 2013 @ 23:53
Co do końcówki…aż mi się przypomniało jak z Pauliną szykowałyśmy dla Pani Suzi i nałożyłyśmy jej złe siodło a potem w ogóle nie mogłyśmy ogarnąć ogłowia. Nie dość, że nie mogłyśmy nachrapnika zapiąć to potem nam jeszcze jakiś pasek odpadł i już w ogóle kładłyśmy się ze śmiechu :P
Konrad Mielko
11 lipca 2013 @ 22:08
No nareszcie coś dla początkujących, super!
Patrycja :)
12 lipca 2013 @ 10:51
Jeden z najlepszych wpisów na tym blogu ;) Na pewno się to przyda na obozie! :D
aaa :)
13 lipca 2013 @ 07:42
Niech napisze Pani coś o obozowiczach! Prosimy :)
Julia
13 lipca 2013 @ 23:37
Zgadzam się co do „aaa :)”! Może śmiechu warte cz.III lecz tym razem o obozowiczach? :P
koniarka
14 lipca 2013 @ 23:02
Również się zgadam z Julią i aaa :), ale moim zdaniem lepiej to napisać na koniec wszystkich turnusów. Pozdrawiam :)
Ilona
16 lipca 2013 @ 21:11
„Śmiechu warte cz. III” – super pomysł! Zgadzam się z Julią ;)
aaa :)
16 lipca 2013 @ 23:45
Można napisać nie tylko z tego roku ale i z poprzednich :) i ze szkółki także ^^
Beata
21 listopada 2013 @ 18:00
Dzięki za fragment o siodłaniu. Niestety, zdarzało mi się przesuwać siodło, już leżące na grzbiecie konia – pod włos. I już nie bedę. Teraz jakoś nie dziwi, czemu Hacker i Amplico patrzyli na mnie wilkiem ;-)
Gusta26
7 grudnia 2015 @ 15:31
Ja niestety nie zawsze mam możliwość wyczyszczenia i osiodłania konia. U nas w stajni jest tak, że jak ja przyjeżdżam (a najczęściej mam ostatnią jazdę) to mój koń jest już osiodłany, bo chodzi np. od rana. Ale za to po jeździe staram się zostać jak najdłużej mogę, by wyczyścić i osiodłać inne konie, lub w ogóle porobić z nimi coś innego. A najbardziej chciałabym własnego konia…Niedługo się go już doczekam…;)