10 mitów na temat wędzidła
Nie wyobrażamy sobie konia do jazdy bez wędzidła w pysku. Tak jak sami zakładamy toczek i bryczesy, tak koń powinien mieć siodło i kiełzno. Wszyscy chętnie się zgadzają, że tradycja wymaga kiełznania konia, ale ile jest mitów, w które wierzymy wkładając koniowi w zęby narzędzie tortur? Dziś rozprawiam się z najpopularniejszymi.
1. BEZ WĘDZIDŁA NIE ZATRZYMASZ KONIA
Wierutna bzdura! Tylko raz koń koń mnie poniósł, ale wiem, że żadne wędzidło by mi wtedy nie pomogło, gdyby nie mój szwagier Wojtek, który na sprinterze Heńku zajechał mi drogę i stopniowo zwolnił moją klacz. Nie ma znaczenia, co wsadzisz koniowi do pyska – najostrzej działające wędzidło nie jest w stanie zatrzymać pędzącego, spanikowanego konia. Owszem, sprawi mu ból. Zmiażdży dziąsła, język, rozerwie kąciki pyska. Otępiający ból spowoduje tylko reakcję obronną. A jak koń się broni? Ucieczką! Owszem, Twoje zapieranie się na wodzach, kładzenie niemal koniowi na zadzie i ostre ciągnięcie za pysk da koniowi sygnał, że chcesz się zatrzymać. Co z tego? Jeśli zechce, po prostu to zignoruje. Taki sygnał możesz koniowi przekazać w inny sposób – jeździectwo naturalne opiera się na pracy bez kiełzna, a nie widziałam by naturalsi skakali z konia w biegu, bo zatrzymać się nie dał. Powtarzam – żadne wędzidło, bez względu na to jak ostre nie zatrzyma spanikowanego konia, który poniósł jeźdźca. Co więcej, jego ostre działanie mogło nawet to poniesienie spowodować.
2. BEZ WĘDZIDŁA NIE ZBIERZESZ KONIA I NIE ZGANASZUJESZ
Jaaaasne. To chyba zależy od tego, jakie zebranie chce się osiągnąć. Rollkur tylko z kiełznem, ale co z tego, że szyja ugięta, skoro jest cała sztywna i wisi podparta na wodzach? Prawidłowe zebranie konia to głowa na swobodnym, miękkim karku. To można zrobić i z wędzidłem i bez. Andrzej Orłoś opowiadał nam jak na olimpiadzie dyskutował o ganaszu z rosyjskim zawodnikiem. Ten był już po kilku kielichach, ale poszedł z Orłosiem do stajni, wsiadł na oklep na swojego ogiera i bez wędzidła zganaszował konia stojącego w boksie. Nie trzeba zawieszać konia na wędzidle, by ugiął szyję – to samo zrobisz na kantarze, a zebranie będzie miękkie i naturalne – bez usztywniania szyi.
3. PRAWIDŁOWO DOPASOWANE WĘDZIDŁO NIE PRZESZKADZA KONIOWI.
Bardzo chcemy w to wierzyć. Konie akceptują kiełzna w swoich pyskach, ale głupotą jest wierzyć, że jest im z tym dobrze. Po prostu ignorują dyskomfort; nauczyły się go akceptować i z nim żyć. Każdy, kto wierzy, że wędzidło nie przeszkadza koniowi, ucisza swoje sumienie. To przecież kawał metalu we wrażliwym pysku! Wsadzicie sobie taki między zęby i sprawdźcie, czy go nie czuć, czy nie boli. Dobrze wiecie, jak bolą wszelkie rany w ustach – afty, skaleczenia języka, uszkodzenia błon śluzowych. Koń radzi sobie z tym codziennie. Jego język, dziąsła, kąciki warg, błona śluzowa, ślinianki, zęby – wszystko to odczuwa działanie kiełzna. Nie tylko to mocne, nieprawidłowe, ostre działanie. Również działanie poprawne, delikatne i czułe oddziałuje na pysk konia. Deal with it.
4.MAM DELIKATNĄ RĘKĘ, WIĘC NIE ROBIĘ KONIOWI KRZYWDY.
Oszukujesz się. Możesz mieć najdelikatniejszą rękę świata i jeździć na luźnych wodzach, a i tak wędzidło leży w pysku – przeszkadza i utrudnia koniowi oddychanie. Nasza Faramuszka ma bardzo wrażliwy pysk, dlatego klienci jeżdżą na niej na długiej wodzy, a Fara i tak wali łbem co chwilę. Poza tym nawet najczulszy jeździec od czasu do czasu reaguje mocniej. Każdy. Bez wyjątku.
5. LEŻĄCE W PYSKU WĘDZIDŁO POWINNO MARSZCZYĆ KĄCIKI PYSKA.
Bzdura na resorach. Wszystkie książki tak zalecają, a wystarczy logicznie pomyśleć, zamiast ślepo słuchać tradycyjnych prawd. Wędzidło powinno co najwyżej dotykać kącików końskich warg. Leżące za blisko, w sposób, który marszczy pysk generuje stały nacisk. Wędzidło jest za blisko zębów i jest stale napięte. Powinno leżeć swobodnie w końskim pysku; nie za daleko oczywiście, by nie wisieć i nie uderzać o zęby. Idealnie dopasowane dotyka kątów warg, ale absolutnie ich nie marszczy.
6. KOŃ PRZEKŁADA JĘZYK NAD WĘDZIDŁEM Z NUDÓW, DLA ZABAWY.
Zazwyczaj, gdy koń znajdzie sobie taką „rozrywkę” zapinamy mu na pysku ciasno skośnik i uniemożliwiamy otwieranie pyska. Problem rozwiązany, ale kto zastanowił się, co czuje wtedy koń? Dlaczego wystawia ten jęzor – chce wyglądać jak głupek? Nie, koń się broni, bo wędzidło go rani. Mocny ścięgierz miażdży język, wywołuje niedokrwienie. Ile razy widzieliście na zawodach konia, który wywala zdrętwiały język spod munsztuka? Bardzo silne działanie wędzidła wywołuje ból tego wrażliwego organu. Samo wędzidło leżące na języku już go uciska swoją wagą. Dodajcie do tego mocne ciągnięcie i macie zsiniały, drętwy jęzor. Co ma zrobić koń? Albo łapie wędzidło w zęby i trzyma, albo przekłada język. Skośnik to dodatkowe narzędzie tortur, a na wywalanie jęzora może pomóc tylko łagodniejszy ścięgierz i delikatne działanie. Po zagojeniu się ranek i mikrourazów, koń powinien zaakceptować ciężar kiełzna. Skośnik to droga na skróty.
7. GDY KOŃ SIĘ ŚLINI TO ZNACZY, ŻE PRAWIDŁOWO PRACUJE Z WĘDZIDŁEM.
Nigdy wędzidła w ustach nie miałam, a gdy ucisnę sobie ślinianki pod żuchwą to ślinię się jak buldog. Koń też dlatego się ślini – nadmierne zgięcie łba uciska ślinianki, a łeb przygięty w stronę klatki piersiowej utrudnia przełykanie nadmiaru śliny. Koń nie ślini się dlatego, że pięknie pracujesz z wędzidłem, a on je radośnie przeżuwa. Ślini się, bo wywołujesz pracę ślinianek uciskiem, a zmiażdżony język plus nachrapnik (często kombinowany) uniemożliwia jej przełknięcie. Prawidłowo pracujący z wędzidłem koń nie pluje śliną jak niemowlak, a tylko ubija lekką piankę na wargach – to tzw. ciastko z kremem. Biała piana śliny na wargach, a nie zaśliniony cały pysk – to jest prawidłowa praca wędzidła.
8. WĘDZIDŁO OLIWKOWE ŁAMANE JEST NAJŁAGODNIEJSZE.
Bajka! Bardzo szkodliwa bajka. Złapcie wędzidło oliwkowe w dłonie i pociągnijcie za oba pierścienie. Co się dzieje? Wędzidło się „łamie” i przyjmuje kształt litery V, czyż nie? To teraz wyobraźcie sobie, co ono robi w pysku konia. Po pierwsze szczyt literki V wbija się w końskie podniebienie. Delikatne, wrażliwe, niczym nie osłonięte podniebienie. To naprawdę mocno boli. Do tego oba ramiona łamanego wędzidła uciskają krawędzie żuchwy – łapią dolną szczękę konia w imadło i ściskają. To przecież logiczne, do cholery! Wędziło łamane służy do uzyskiwania ugięć konia, skręcania i wyginania. Nie można na nie działać obiema wodzami jednocześnie. To tego służy prosty ścięgierz. Przed łamanym wędzidłem, używanym w nacisku obu wodzy koń się broni, a my idziemy sobie na skróty i zakładamy mu wytok, kombinowany nachrapnik, sztywne patenty.
9. NA WĘDZIDŁO DZIAŁA SIĘ JEDNOCZEŚNIE OBIEMA WODZAMI.
Mit zrodzony z punktu powyżej. Na łamane wędzidło nie działa się ciągnąc obie wodze jednocześnie! Gdy tak robimy koń będzie starał się uniknąć bólu zadzierając łeb lub otwierając pysk. Często stosuje oba sposoby na raz. Chce chronić swoje podniebienie, to jasne. Takie wędzidło ma służyć do wyginania konia, a więc działanie wodzami pojedynczymi, a nie jednocześnie obiema. Do uginania końskiego łba w pionie służy munsztuk – dźwignia z prostym, niełamanym ścięgierzem.
10. BEZ WĘDZIDŁA NIE DA SIĘ JEŹDZIĆ NA KONTROLOWANYM, POSŁUSZNYM KONIU.
Ten mit na szczęście pokutuje już tylko w głowach zatwardziałych tradycjonalistów i klasyków. Ten, kto ma otwarty umysł i szersze horyzonty wie, że bez ogłowia można osiągnąć dokładnie to samo co z nim, a często nawet lepiej – z lekkością, na chętnym i współpracującym koniu. Za dużo jest przykładów jazdy bez ogłowia, bym miała tu udowadniać swe racje, bo przecież dobrze to wiecie. Klasyczny sport jeździecki jest tradycyjny do bólu (dosłownie) i odrzuca jazdę bezzwędzidłową. Co nie znaczy, że się nie myli.
Nie zamierzam namawiać nikogo na wywalenie wędzidła, jako narzędzia szatana i jazdę na swobodnych, dzikich mustangach. Ja po prostu apeluję o empatię i rozwagę – zanim założysz ostrzejsze kiełzno czy dodatkowy patent na koński łeb, przemyśl, co tak naprawdę czuje koń i jak możesz mu ulżyć. Nie wierz w mity – miej świadomość realnej pracy wędzidła w końskim pysku. I nie oszukuj się, że dla niego to bez różnicy.
Irena
24 stycznia 2014 @ 22:40
Hmmm…. Napisałaś to właśnie w taki sposób, jakbyś całkowicie potępiała stosowanie wędzidła, a ja aż głupio się poczułam… To, że marzę o sukcesach w ujeżdżeniu, znaczy, że krzywdzę mojego konia…?
A co sądzisz o munsztuku i wędzidle podwójnie łamanym?
Ania
25 stycznia 2014 @ 10:44
Irena, nie było moim celem uświadomienie jeźdźcom, że krzywdzą konie. Nadinterpretujesz :) Ja sama jeżdżę na wędzidle, po prostu chcę by wszyscy przestali powtarzać bzdury o wędzidłach – stąd te mity. A podwójnie łamane wędzidło jest dużo łagodniejsze, bo układa się w literę U, a nie V. Munsztuk dobrze wyważony jest super do ugięć pionowych, ale koń powinien już umieć skręcać prawidłowo na inne pomoce.
Jaa :)
25 stycznia 2014 @ 15:47
O! Czekałam na wpis poruszający ten temat :) Chciałam się zapytać, czy mogłaby pani umieścić wpis o rodzajach wędzideł i ich działaniu i o ogłowiu dr Cooka? Ostatnio czytałam trochę na jego temat i chciałam się zapoznać z Pani opinią :)
Ania
25 stycznia 2014 @ 16:59
Jasne, nie ma sprawy:) Wkrótce napiszę o wędzidłach, a jeśli chodzi o ogłowie Cooka to sama nie używałam i mogę się tylko posiłkować opiniami znajomych. Opisze na pewno! Dzięki za śledzenie czubajki.pl :)
Piotr
4 lutego 2014 @ 18:50
Czytam właśnie „Metal in the mouth” Dr Cook’a. To jest niesamowite o czym On pisze , a pisze o swoich badaniach na temat działania kiełzn w pysku konia. Pisze o spustoszeniach jakie serwujemy używając wędzideł, pisze o bólu, o podduszaniu konia, o zachowaniu konia w odpowiedzi na działanie wędzidła, ponoszenie, rzucanie głową, wywalanie języka itp. Jego badania są nie do podważenia. Nie pamiętam kiedy czytając jakakolwiek książkę ulegałem takim zachwytom lub zdumieniu. Niedługo rozpocznę ujeżdżanie/zajeżdżanie młodej klaczki, która jeszcze nie miała wędzidła w pysku i chce ja ujeździć właśnie na ogłowiu Dr Cook’a.
Ania
4 lutego 2014 @ 20:36
Piotr, już wbijam na google i szukam tej książki! Dzięki! Powodzenia z Twoją klaczką, farta ma kobyła, że na Ciebie trafiła :)
Zły Omen
25 września 2014 @ 22:21
To, czy swoje zwierzę krzywdzimy, czy nie, już niezależnie od tego czy mowa o koniu, psie, czy kanarku, bardzo łatwo określić. Wyobraźmy sobie przez moment, że w ramach czy to nagrody, czy kary, przydałoby nam zamienić się z nim miejscami, pożyć jego życiem. Czy poczujemy wówczas ukłucie strachu na myśl o nas samych jako opiekunach?
Magda
1 marca 2015 @ 19:18
Mam konia który chodził na munsztuku u poprzedniej właścicielki,założyłam dr cooka i chodzi jak zwykły koń, na normalnym wędzidle-takie mam odczucie,dość luźna wodza i pełen komfort.Zatrzymanie bez problemu.Wydaje mi się,jeżeli koń respektuje człowieka i ufa, to bez względu na to co mu się założy,efekt będzie pożądany,przy większej bądź mniejszej ilości pracy.Ponadto,te wszystkie rodzaje wędzideł to jest taka próba sił.Nie zapominajmy że mamy 500 kg pod sobą,próba sił nie ma sensu -gdyż z racji gabarytu zawsze przegramy.Zaufanie i szacunek.Takie moje skromne zdanie.Pozdrawiam
Miszewo
28 października 2015 @ 10:30
Ciekawy artykuł o wędzidłach, fajnie że udało się obalić kilka mitów :)
Ela
1 marca 2020 @ 21:58
Dzięki temu wpisowi jako początkująca na siodle, wiem co robię źle!
Czasami moja jazda wyglądała jak walka z koniem, a dzięki Twojej informacji rozumię zachowanie konia. Dzięki!
Iza
26 kwietnia 2020 @ 18:15
Jak można mówić, że kocha się konie i używać wędzideł? Przecież nawet laik widzi, że koń cierpi z tym metalem w pysku. Uważam, że ludzie zakładający koniom wędzidła sami powinni też je wtedy sobie założyć. Może nabrałoby więcej empatii.