Wiosna ogarnia już łąki i pola, co dla stęsknionych za pastwiskiem koni jest czasem błogosławionej radości. Po zimowych wypasach wśród rozrzuconych bel siana nasze konie z entuzjazmem eksplorują każdą zieleninę, która pojawia się na naszych padokach. Tyle wygrać! Konie są zachwycone. A nasz stajenny wraz z nimi – wreszcie grzecznie się pasą, zamiast snuć się i z nudów kręcić mu pod nogami, gdy oprząta ich boksy. Pastwiskowanie na zielonej łące to najlepsze, co możesz swojemu koniowi zapewnić. Przy przestrzeganiu kilku zasad, oczywiście. Przede wszystkim po okresie zimowej posuchy konia trzeba na zielonkę przestawiać powoli – najpierw na krótko puścić głodomora na pastwisko, potem wydłużać mu spędzany tam czas. Każda zmiana karmy powinna być przeprowadzona stopniowo, a więc dotyczy to też pastwiskowej zielonki. Zaburzenia pokarmowe są bardzo groźne dla koni i mogą skończyć się śmiercią zwierzęcia. Dlatego o delikatne układy pokarmowe koni należy odpowiednio dbać. Warto też zrobić obchód łąki, na której wypasacie swoje konie, bo jeśli ich stołówka oferuje jakieś trujące i toksyczne dla ich żołądków rośliny to łatwo o szybki transfer na te inne, Wiecznie Zielone Pastwiska.
Na pastwisku łatwo spotkać kilka popularnych końskich trujaków. Na polach często występuje Starzec jakubek (Senecio jacobea). Piękna nazwa, ale spożycie starca w większej ilości skutecznie uniemożliwi koniowi stanie się starcem – w wyniku zaburzeń pracy wątroby i układu nerwowego koń może emerytury nie doczekać. Roślina ta wygląda tak:
źródło: wikipedia
Oprócz starca uważajcie też na zimowita jesiennego (Colchicum autumnale) i szczwół plamisty (Conium maculatum). Już niewielka dawka takich liści jest dla konia śmiertelna! Znacie je?
źródło: wikipedia zimowit
wikipedia szczwół
Warto też wspomnieć, że szkodliwa może okazać się zwykła koniczyna (dzięcielina, choć nie pała). Nie jest bardzo niebezpieczna, ale nie powinna być przez konie spożywana w wielkich ilościach. Dowiedziono, że może wywołać alergię na promienie słoneczne! Jeśli więc uważacie, że parów pełen koniczyny to idealna stołówka to zmieńcie pogląd. Koniczyna powinna być zdrowo przemieszana ze zwykłą trawą.
Te rośliny możecie spotkać na łąkach i polach. Tam najczęściej wypasa się stada. Zagrożenie może czaić się jednak bliżej stajni – w przydomowym ogrodzie. Najwięcej niebezpieczeństwa niosą ze sobą żywopłoty. Nie pozwalajcie koniom ich obgryzać! Nie otaczajcie też pastwisk ogrodzeniem z tui. Wygląda fajnie, ale nie warto wodzić koni na pokuszenie podsuwając im pod nos trujące rośliny. Najbardziej znanym szkodliwym żywopłotowym zieleniakiem jest cis (Taxus baccata). Jest on przyczyną wielu zatruć u koni. Już niewielka ilość takiego zawierającego alkaloid cisu jest dla konia śmiertelną dawką. Każdy koniarz powinien wiedzieć jak wygląda cis, bo spożycie przez konia jakiejkolwiek części tej rośliny to poważne zagrożenie życia. Nawet po obcięciu cisu należy jak najszybciej wynieść gałęzie, by nie skusiły jakiegoś konia. Tuje wywołują z kolei u koni zaburzenia trawienne, atakują też układ oddechowy. Bardziej nawet niż popularny i znany cis trujący jest zwykły bukszpan (Buxus sempervirens). Znam jeszcze złotokap zwyczajny (Cytisus laburnum)- pięknie kwitnie na żółto i podstępnie wywołuje u konia poty i odruch wymiotny. Ponieważ jak wiemy koń nie potrafi puścić pawia to taki złotokap może mieć groźne skutki, wraz ze zgonem włącznie. Uważajcie też na piękne cyprysy (Cupressus sempervierns) -ma słabsze działanie niż cis, ale jednak może skutkować zatruciem.
Podczas wyjazdu w teren też niefrasobliwie dajemy się naszym koniom ciągać po krzakach. A spotkane w lesie rośliny mogą okazać się bardzo groźne! Najbardziej niebezpieczna jest spotykana w lesie naparstnica purpurowa.
źródło: wikipedia
Ma kwiaty w kształcie dzwonków, ale to jej liście mogą zachęcić konia do zgubnego skubania. Liście naparstnicy zawierają różnego rodzaju glikozydy stosowane do produkcji leków nasercowych. U konia substancje te zaburzają pracę serca, a spożycie nawet niewielkiej ilości liści (dosłownie garść) może spowodować zatrzymanie pracy płuc. W lesie konie często skubią też gałązki, czy obgryzają korę drzew na postojach. Upewnijcie się, że nie wiążecie konia do akacji lub robinii. Akacje przyczynia się do kolki, często tak silnej, że śmiertelnej. Nie zgadzajcie się też na żucie przez koni żołędzi – w większych dawkach są trujące. A, i jeszcze paproć. Nie wiem, co może być zachęcającego w paproci (orlica pospolita), bo mnie odrzuca ta pajęcza roślinka pełna kolczastych zarodników wyglądających jak kleszcze. Fuj. Ale dla konia jest fajnym daniem, choć raczej na ostatnią wieczerzę. Paproć ta poraża koński układ nerwowy, powoduje chwiejny chód, a w spożyta bez refleksji w większej dawce wyprawia konia na drugi świat. Unikajcie – jest dość powszechna w lasach mieszanych i sosnowych borach.
Czasem nawet zwykła trawa jest dla konia niebezpieczna. Zatrucie może spowodować nie natura, a beztroski człowiek. Bo wśród zatruć pokarmowych popularne są te wywołane środkami chemicznymi, nawozami. Lepiej by konie nie pasły się w pobliżu upraw rolnych – takie pola często są nawożone chemią, którą nierzadko rozpyla się w powietrzu i pokrywa w ten sposób większy obszar. Zresztą chemię można spotkać też przed domem. My nie nawozimy naszych trawników sztucznie, bo mamy pod dostatkiem naturalnego nawozu. Czasem jednak ktoś wpakuje w swój trawnik tyle azotu, że nawet mrówki łażą w nim pijane. W zeszłym roku chodziłam sobie na spacerki do sąsiadki. Brałam Stasia na kucyku i szliśmy w odwiedziny. Koleżanka ma dzieci w zbliżonym do Stasia wieku, więc siadałyśmy sobie na tarasie popijając kawkę, a w tym czasie dzieciaki bawiły się przy pasącym się spokojnie kucyku. Sprawdzało się do czasu aż mąż koleżanki bardzo obficie nawiózł trawnik – nasza Agata nawet nie miała ochoty jeść tej soczyście zielonej, gęstej trawy. Chyba sam zapach ją odrzucał :)
No, właśnie. Bo trzeba Wam wiedzieć, że tak bezdennie głupie to te konie nie są. Nie wsuwają trucizn, bo ich instynkt chroni je i uprzedza. Nie trzeba więc wpadać w przesadę – rozsądne zwierzęta nie rzucają się na trutkę, bo już sam zapach i smak je ostrzega, że tego lepiej nie jeść. My mamy przy stajni cisy, przed domem cyprysy, tujami mama obsadziła cały treningowy padok, bukszpany szpanują przed domem, a dąb co jesień zarzuca nas warstwą żołędzi, które trzeba wywozić na taczkach. Żaden koń tych trutek nie skubie. Uczciwie też przyznam, że przegląd pastwiska zrobiliśmy raz, przy okazji spaceru. Nic groźnego nie zauważyłam, co w sumie już wiem od naszych zdrowych, wypasanych codziennie koni. Jeszcze uczciwiej wyznam Wam, że choć nazwy roślin trujących mogę recytować obudzona w nocy, to z rozpoznaniem tych roślin… dla mnie wszystkie są takie same. Nie mam po co zapuszczać się na pastwisko, chyba że z obrazkami roślin w ręku. I w sumie po całej tej uczciwości i tak zachęcę Was do tego, byście przeglądu Waszych pastwisk jednak dokonali. Może Wasze konie chroni ich naturalny instynkt, ale lepiej dmuchać na zimne. Jeśli koń od małego przebywa w jakimś środowisku to dobrze zna rosnące tam rośliny. Ale jeśli trafi w nowe miejsce, a rosnących tam zielenin nie zna, to jego instynktowne unikanie pewnych roślin może być narażone na ciężką próbę. Szczególnie jeśli jest bardzo głodny lub po prostu stęskniony za zielonką, bo dawno takiej swobody nie zaznał.
Zachęcam do przejrzenia wymienionych roślin w wikipedii, zapoznania się z ich wyglądem. Czuwajcie, bo wyposzczony po zimie koń może się napalić na trujaka i beztrosko go wsunąć. A czasem, gdy koń wykosi już na pastwisku całą jadalną część z nudów zaczyna zabierać się do tego, co poprzednio zostawił. Sprawdzajcie jakość pastwisk i co jakiś czas je zmieniajcie – niech mają możliwość się odrodzić po końskiej wyżerce.
Rośliny trujące na końskiej łące
Wiosna ogarnia już łąki i pola, co dla stęsknionych za pastwiskiem koni jest czasem błogosławionej radości. Po zimowych wypasach wśród rozrzuconych bel siana nasze konie z entuzjazmem eksplorują każdą zieleninę, która pojawia się na naszych padokach. Tyle wygrać! Konie są zachwycone. A nasz stajenny wraz z nimi – wreszcie grzecznie się pasą, zamiast snuć się i z nudów kręcić mu pod nogami, gdy oprząta ich boksy. Pastwiskowanie na zielonej łące to najlepsze, co możesz swojemu koniowi zapewnić. Przy przestrzeganiu kilku zasad, oczywiście. Przede wszystkim po okresie zimowej posuchy konia trzeba na zielonkę przestawiać powoli – najpierw na krótko puścić głodomora na pastwisko, potem wydłużać mu spędzany tam czas. Każda zmiana karmy powinna być przeprowadzona stopniowo, a więc dotyczy to też pastwiskowej zielonki. Zaburzenia pokarmowe są bardzo groźne dla koni i mogą skończyć się śmiercią zwierzęcia. Dlatego o delikatne układy pokarmowe koni należy odpowiednio dbać. Warto też zrobić obchód łąki, na której wypasacie swoje konie, bo jeśli ich stołówka oferuje jakieś trujące i toksyczne dla ich żołądków rośliny to łatwo o szybki transfer na te inne, Wiecznie Zielone Pastwiska.
Na pastwisku łatwo spotkać kilka popularnych końskich trujaków. Na polach często występuje Starzec jakubek (Senecio jacobea). Piękna nazwa, ale spożycie starca w większej ilości skutecznie uniemożliwi koniowi stanie się starcem – w wyniku zaburzeń pracy wątroby i układu nerwowego koń może emerytury nie doczekać. Roślina ta wygląda tak:
źródło: wikipedia
Oprócz starca uważajcie też na zimowita jesiennego (Colchicum autumnale) i szczwół plamisty (Conium maculatum). Już niewielka dawka takich liści jest dla konia śmiertelna! Znacie je?
źródło: wikipedia zimowit
wikipedia szczwół
Warto też wspomnieć, że szkodliwa może okazać się zwykła koniczyna (dzięcielina, choć nie pała). Nie jest bardzo niebezpieczna, ale nie powinna być przez konie spożywana w wielkich ilościach. Dowiedziono, że może wywołać alergię na promienie słoneczne! Jeśli więc uważacie, że parów pełen koniczyny to idealna stołówka to zmieńcie pogląd. Koniczyna powinna być zdrowo przemieszana ze zwykłą trawą.
Te rośliny możecie spotkać na łąkach i polach. Tam najczęściej wypasa się stada. Zagrożenie może czaić się jednak bliżej stajni – w przydomowym ogrodzie. Najwięcej niebezpieczeństwa niosą ze sobą żywopłoty. Nie pozwalajcie koniom ich obgryzać! Nie otaczajcie też pastwisk ogrodzeniem z tui. Wygląda fajnie, ale nie warto wodzić koni na pokuszenie podsuwając im pod nos trujące rośliny. Najbardziej znanym szkodliwym żywopłotowym zieleniakiem jest cis (Taxus baccata). Jest on przyczyną wielu zatruć u koni. Już niewielka ilość takiego zawierającego alkaloid cisu jest dla konia śmiertelną dawką. Każdy koniarz powinien wiedzieć jak wygląda cis, bo spożycie przez konia jakiejkolwiek części tej rośliny to poważne zagrożenie życia. Nawet po obcięciu cisu należy jak najszybciej wynieść gałęzie, by nie skusiły jakiegoś konia. Tuje wywołują z kolei u koni zaburzenia trawienne, atakują też układ oddechowy. Bardziej nawet niż popularny i znany cis trujący jest zwykły bukszpan (Buxus sempervirens). Znam jeszcze złotokap zwyczajny (Cytisus laburnum)- pięknie kwitnie na żółto i podstępnie wywołuje u konia poty i odruch wymiotny. Ponieważ jak wiemy koń nie potrafi puścić pawia to taki złotokap może mieć groźne skutki, wraz ze zgonem włącznie. Uważajcie też na piękne cyprysy (Cupressus sempervierns) -ma słabsze działanie niż cis, ale jednak może skutkować zatruciem.
Podczas wyjazdu w teren też niefrasobliwie dajemy się naszym koniom ciągać po krzakach. A spotkane w lesie rośliny mogą okazać się bardzo groźne! Najbardziej niebezpieczna jest spotykana w lesie naparstnica purpurowa.
źródło: wikipedia
Ma kwiaty w kształcie dzwonków, ale to jej liście mogą zachęcić konia do zgubnego skubania. Liście naparstnicy zawierają różnego rodzaju glikozydy stosowane do produkcji leków nasercowych. U konia substancje te zaburzają pracę serca, a spożycie nawet niewielkiej ilości liści (dosłownie garść) może spowodować zatrzymanie pracy płuc. W lesie konie często skubią też gałązki, czy obgryzają korę drzew na postojach. Upewnijcie się, że nie wiążecie konia do akacji lub robinii. Akacje przyczynia się do kolki, często tak silnej, że śmiertelnej. Nie zgadzajcie się też na żucie przez koni żołędzi – w większych dawkach są trujące. A, i jeszcze paproć. Nie wiem, co może być zachęcającego w paproci (orlica pospolita), bo mnie odrzuca ta pajęcza roślinka pełna kolczastych zarodników wyglądających jak kleszcze. Fuj. Ale dla konia jest fajnym daniem, choć raczej na ostatnią wieczerzę. Paproć ta poraża koński układ nerwowy, powoduje chwiejny chód, a w spożyta bez refleksji w większej dawce wyprawia konia na drugi świat. Unikajcie – jest dość powszechna w lasach mieszanych i sosnowych borach.
Czasem nawet zwykła trawa jest dla konia niebezpieczna. Zatrucie może spowodować nie natura, a beztroski człowiek. Bo wśród zatruć pokarmowych popularne są te wywołane środkami chemicznymi, nawozami. Lepiej by konie nie pasły się w pobliżu upraw rolnych – takie pola często są nawożone chemią, którą nierzadko rozpyla się w powietrzu i pokrywa w ten sposób większy obszar. Zresztą chemię można spotkać też przed domem. My nie nawozimy naszych trawników sztucznie, bo mamy pod dostatkiem naturalnego nawozu. Czasem jednak ktoś wpakuje w swój trawnik tyle azotu, że nawet mrówki łażą w nim pijane. W zeszłym roku chodziłam sobie na spacerki do sąsiadki. Brałam Stasia na kucyku i szliśmy w odwiedziny. Koleżanka ma dzieci w zbliżonym do Stasia wieku, więc siadałyśmy sobie na tarasie popijając kawkę, a w tym czasie dzieciaki bawiły się przy pasącym się spokojnie kucyku. Sprawdzało się do czasu aż mąż koleżanki bardzo obficie nawiózł trawnik – nasza Agata nawet nie miała ochoty jeść tej soczyście zielonej, gęstej trawy. Chyba sam zapach ją odrzucał :)
No, właśnie. Bo trzeba Wam wiedzieć, że tak bezdennie głupie to te konie nie są. Nie wsuwają trucizn, bo ich instynkt chroni je i uprzedza. Nie trzeba więc wpadać w przesadę – rozsądne zwierzęta nie rzucają się na trutkę, bo już sam zapach i smak je ostrzega, że tego lepiej nie jeść. My mamy przy stajni cisy, przed domem cyprysy, tujami mama obsadziła cały treningowy padok, bukszpany szpanują przed domem, a dąb co jesień zarzuca nas warstwą żołędzi, które trzeba wywozić na taczkach. Żaden koń tych trutek nie skubie. Uczciwie też przyznam, że przegląd pastwiska zrobiliśmy raz, przy okazji spaceru. Nic groźnego nie zauważyłam, co w sumie już wiem od naszych zdrowych, wypasanych codziennie koni. Jeszcze uczciwiej wyznam Wam, że choć nazwy roślin trujących mogę recytować obudzona w nocy, to z rozpoznaniem tych roślin… dla mnie wszystkie są takie same. Nie mam po co zapuszczać się na pastwisko, chyba że z obrazkami roślin w ręku. I w sumie po całej tej uczciwości i tak zachęcę Was do tego, byście przeglądu Waszych pastwisk jednak dokonali. Może Wasze konie chroni ich naturalny instynkt, ale lepiej dmuchać na zimne. Jeśli koń od małego przebywa w jakimś środowisku to dobrze zna rosnące tam rośliny. Ale jeśli trafi w nowe miejsce, a rosnących tam zielenin nie zna, to jego instynktowne unikanie pewnych roślin może być narażone na ciężką próbę. Szczególnie jeśli jest bardzo głodny lub po prostu stęskniony za zielonką, bo dawno takiej swobody nie zaznał.
Zachęcam do przejrzenia wymienionych roślin w wikipedii, zapoznania się z ich wyglądem. Czuwajcie, bo wyposzczony po zimie koń może się napalić na trujaka i beztrosko go wsunąć. A czasem, gdy koń wykosi już na pastwisku całą jadalną część z nudów zaczyna zabierać się do tego, co poprzednio zostawił. Sprawdzajcie jakość pastwisk i co jakiś czas je zmieniajcie – niech mają możliwość się odrodzić po końskiej wyżerce.
Przeczytaj również
Autor: Ania Kategoria: ARTYKUŁY