Jak wygląda koński paszport
Dla wielu z Was paszport koński pewnie nie jest enigmą i nie raz taki dokument w rękach mieliście. Wiem jednak, że spora liczba moich czytelników nie jest właścicielami koni, a korzysta z usług hippicznych w stajniach i ośrodkach rekreacyjnych. Pewnie więc zainteresuje Was, jak wygląda koński dokument tożsamości i jakie informacje się w nim znajdują. A po co w ogóle koń ma paszport?
Pamiętam, że w początkach działalności stajni żaden z naszych koni paszportu nie posiadał, bo nie było takiego wymogu. Konie otrzymywały tzw. karty źrebięcia i tyle. Z czasem musieliśmy więc zgłosić emerytów i wyrobić im obowiązujące paszporty. Po co jest paszport? Jest on, wiadomo, dokumentem identyfikacyjnym. Jest niezbędny do wszelkich transakcji kupna-sprzedaży oraz do przewozu konia. Za każdym razem, gdy koń opuszcza swoją stajnię, musi mieć ze sobą paszport. Nie koń dosłownie w kieszeni spodni, a osoba przewożąca, oczywiście. Paszport dla konia wydaje Polski Związek Hodowców Koni.
No, nie do końca tylko PZHK. Paszport wydaje podmiot prowadzący księgi hodowlane. Nasz Esauł oo był wpisany do PASB (Polska Księga Stadna Koni Arabskich Czystej Krwi). Księgi stadne prowadzone są w Warszawie, na Służewcu. Paszport dla niego wyrabiany był właśnie tam, przez Polski Klub Wyścigów Konnych. Tak samo z Lily xx. Ta z kolei była wpisana do Księgi Stadnej Koni Pełnej Krwi Angielskiej (PSB). Ona również miała czerwony paszport z PKWK na Służewcu. Oprócz Polskiego Klubu Wyścigów Konnych, który wydaje paszporty dla arabów i folblutów działają też inne podmioty, które prowadzą odpowiednie księgi hodowlane: Związek Trakeński w Polsce (konie rasy trakeńskiej), Stowarzyszenie Hodowców i Użytkowników Kłusaków, Polskie Towarzystwo Kuce Szetlandzkie. Jeżeli koń nie widnieje w księdze hodowlanej tych ras to pozostaje zwrócić się do PZHK, który oprócz ras takich jak: małopolska, wielkopolska, polska zimnokrwista, huculska, koniki polskie, ardeny polskie i rasa śląska, prowadzi też szeroko pojętą grupę szlachetna półkrew (sp), do której można wrzucić wszystko co szlachetne, oraz grupę kucy i tzw. małych koni, równie obszerną i mieszczącą wszystko, co nie pasowało gdzie indziej. Czasem właściciele np. rasowych koni arabskich, które z powodu różnych zawirowań nie widnieją w księdze stadnej i nie można ich tam wpisać, decydują się zgłosić konia do PZHK jako tzw. małego konia czy sp. A np. nasz Lorenzo, który miał pełne bulońskie pochodzenie, ale nie mógł w Polsce uzyskać paszportu bulońskiego, bo nie ma podmiotu, który prowadzi takie księgi stadne, został wpisany przez PZHK jako koń zimnokrwisty. I już.
Wśród naszych koni są głównie te zrzeszone w PZHK. Kilka wyjątków się zdarzyło: m.in. Esauł, Lily, ale również Kołysanka (paszport kłusaka szwedzkiego i prawdziwe imię Cersine Hornline), Chilli i Goethine (hanowery z wpisami do Ksiąg Stadnych), westfalska Coco, holenderska Roza van de Viersprong. Części z nich mama zmieniła paszporty na PZHK dla wygody, ale nie ma takiej potrzeby, jeśli zagraniczne paszporty są zgodne z wymogami Ustawy. Wszystko w PZHK idzie sprawnie. Składamy w odpowiednim pod względem miejsca zamieszkania oddziale PZHK stosowny wniosek i związek przysyła uprawnionego pracownika do opisu i zaczipowania konia. Od momentu zgłoszenia do otrzymania paszportu mija najwyżej 90dni (wg przepisów), ale zazwyczaj działa to szybciej.
Jakie informacje zawiera paszport?
- Przede wszystkim paszport zawiera nr identyfikacyjny konia oraz nr wczepionego czipa. Zapobiega to nielegalnemu obrotowi końmi, chroni też przed kradzieżą;
- informacje o zdrowiu konia, a więc o szczepieniach, odrobaczaniach, badaniach laboratoryjnych i innych zabiegach;
- namiary na właściciela oraz informacje o zmianach właścicieli – przy zakupie konia dokonuje się aktualizacji danych w paszporcie, przesyłając do PZHK formularz wyrwany z ostatniej, perforowanej strony dokumentu.
- ważne – istnieje możliwość zgłoszenia i zapisu w paszporcie, że koń nie jest przeznaczony na ubój. Taki zapis teoretycznie chroni konia przed rzeźnią, bo lekarz może mu wtedy podawać leki, które pozostają w tkankach i mięśniach i dyskwalifikują mięso, jako nieprzystosowane do spożywania przez ludzi. Najczęściej dotyczy to koni i kuców sportowych, ale nie tylko. Takiego zapisu nie można już cofnąć. Na umieszczenie go w paszporcie naszego konia możemy zdecydować się na dowolnym etapie życia konia wypełniając stosowny druk deklaracji/oświadczenia. I choć brzmi to jak zabezpieczenie konika przed rzeźnym losem to wyjaśniam – aż tak kolorowo, niestety, nie jest. Zapis ten oznacza dosłownie, że koń jest „sklasyfikowany PO UBOJU jako nieprzeznaczony do spożycia przez ludzi” czyli rzeźny strzał w łeb może dostać, po prostu nie trafi na włoski talerz. Co jest mu już chyba obojętne, bo po trafieniu do rzeźni jego zmartwieniem nie jest to, czy ktoś będzie konsumował jego zwłoki. Zmartwieniem jest sam fakt, że do tej rzeźni trafił. Inna sprawa, że handlarz, który przywiózł na ubój konia z takim zapisem w paszporcie, pieniędzy za mięsko nie otrzyma, co powinno go skutecznie zdemotywować w sprawie zakupu takiego towaru.
- opis zwierzęcia przygotowany przez wykwalifikowanego i uprawnionego do tego pracownika PZHK.
Tu strona z paszportu Czubajki – taka tytułowa, główna:
Opis konia zawiera najbardziej istotne informacje o zwierzaku i jest na tyle dokładny, by uniemożliwiał podmiany paszportów i ogólne żonglowanie papierami zwierząt. Musi zawierać szczegółowe dane identyfikacyjne, by zwierzę było łatwe do rozpoznania i niemożliwe do pomylenia z innym koniem np. tej samej maści. Co więc opisuje się w paszporcie?
- Imię konia i jego pochodzenie tj. dane rodziców, dziadków – drzewo genealogiczne i rodowód do 4 pokolenia
- Płeć zwierzaka (przy kastracji ogiera powiadamia się PZHK o zmianie płci konia, a wpisu do paszportu wraz ze swoją pieczątka i datą zabiegu dokonuje lekarz weterynarii, który kastrację przeprowadził)
- Datę urodzenia
- Rasę lub typ
- Maść
- Odmiany na maści podstawowej czyli opis wraz z rysunkiem wszelkich malunków na nogach, pysku itd.
- Palenia, mrożenia, tatuaże czy inne znaki uzyskane sztucznie i widoczne dożywotnio na skórze zwierzaka.
- Wicherki czyli znak szczególny, porównywalny trochę z naszymi odciskami palców. Wicherki oznacza się na rysunkach czarnym krzyżykiem. Jak wygląda wicherek? O tak:
Tu wicherek na łbie Rozy.
A to trzy wicherki na szyi Tajgi.
Tak wygląda wicherek przy grzebieniu grzywy Sztorma.
A tutaj wicherek na szyi srokatego Bawarka:
Fot. 1-4 Weronika Ładak
Wicherki to takie… hmmm… wicherki, zawirowania sierści nazywane też krowim liźnięciem. Mogą występować wszędzie na końskim ciele: łbie, szyi, słabiznach itd. Osoba dokonująca opisu ogląda dokładnie konia i zaznacza w paszporcie miejsca występowania tych znaków szczególnych. Sam wicherek nie jest niczym szczególnym, ale już miejsca jego występowania u różnych koni się zmieniają, co czyni z wicherków znak identyfikacyjny.
Fachowo przygotowany opis wygląda tak:
Tutaj akurat opis Nefryta, który jest karosrokaty. Zobaczcie, jak dokładnie opisane są plamy na jego ciele, łącznie z białymi włosami w grzywie (ten kreskowany irokez). Gdy koń nie ma żadnych odmian, blizn, paleń to na opisie widnieją często tylko czarne krzyżyki wicherków.
Poniżej opis graficzny i słowny (dwie strony) z paszportu Makówki. Rysunki są zawsze uzupełnione opisem słownym na osobnej stronie. Informacje podane są skrótowo, ale całość tworzy obraz indywidualnej jednostki. W ten sposób nawet konie jednolitej maści bez odmian są oznakowane niepowtarzalnie (wicherki, blizny, znamiona, plamy cieliste itd.)
Czerwonym kolorem zaznacza się to, co na koniu jest białe, a więc odmiany, łaty itd. Kreskowane są obszary kępek białych włosów, a plamy cieliste (brak pigmentu na skórze pod odmianą) są zakolorowane na czerwono. Poniżej macie przykład tzw. plamy cielistej czyli odmiany na pysku, która przecież biała nie jest. Na zdjęciu Tara, haflingerka. Widać jej białą strzałkę, która w rejonie nozdrzy staje się już plamą cielistą.
Kolorem czarnym oznacza się to, co na koniu nie jest białe, a wymaga wyróżnienia, a więc: wicherki (oznaczone krzyżykiem), blizny (oznaczone strzałką), piętna (narysowane, a jeśli nieczytelne to oznaczone jak blizna strzałką), piętno Mahometa (trójkącik). O takich znakach szczególnych konia będę jeszcze pisać.
Pochodzenie konia w paszporcie wywiedzione jest do 4 pokolenia. Poniżej przykład z paszportu Nokturna (czyli Bolka) – rodzice i ich drzewka genealogiczne:
A tutaj strona, którą uzupełnia lekarz weterynarii – to akurat szczepienia Iliady.
Jeżeli koń przestanie być naszą własnością to musimy zgłosić ten fakt do PZHK. Przy okazji sprzedaży zajmuje się tym osoba nabywająca zwierzaka, a jeżeli konik nam, niestety, padnie, zostanie uśpiony, skradziony czy przeznaczony na ubój to zgłaszamy to w terminie 7 dni, by koń został zdjęty z naszej ewidencji. Aha, te nieszczęśniki, które właściciele oddają na rzeź są automatycznie zdejmowane z ewidencji, gdy tylko ubojnia się nimi zajmie i to ona informuje o tym PZHK. Właściciel jest z tego obowiązku zwolniony, co mu pewnie odciąża sumienie – oddaje konia z paszportem, inkasuje zapłatę i zapomina. Jeśli potrafi, a pewnie tak skoro taką decyzję podejmuje.
Paszport konia zawiera wszelkie informacje, które pomagają prawidłowo i bez pomyłek zidentyfikować zwierzę. Opis jest na tyle dokładny i szczegółowy, że nie ma potrzeby umieszczania w paszporcie zdjęcia konia – ani portretu legitymacyjnego, ani obrazu całej sylwetki. Nie uważam też, by takie zdjęcie było do czegokolwiek potrzebne, ale już dziwi mnie brak informacji o wzroście konia, nawet przybliżonym. Jest różnica między kucami, duże konie też wahają się w sporych przedziałach i naprawdę na pierwszy rzut oka można bez miarki odróżnić konia, który ma w kłębie 150cm od tego, który przekracza 170cm. A i jeden i drugi może należeć do tej samej rasy czy typu. Mamy w stajni Czarkę z pełnym wielkopolskim pochodzeniem i wzrostem ok. 160cm oraz wielkopolaka Nefryta mierzącego 170cm. Jest hanowerska klacz Chilli (179m) i hanowerka Goethine (165cm). Różnicę widać jak na dłoni. O wahaniach wzrostu wśród koni sp (szlachetna półkrew, mieszanka dwóch koni szlachetnych) nie muszę nawet wspominać. Jeśli już opisuje się konie co do wicherka, to czemu nie wspomina o ich wysokości? To ułatwiałoby identyfikację np. policji, bo dla zwykłych funkcjonariuszy sprawa np. takich wicherków może być niejasna, a na pewno nie rzucająca się w oczy.
Chciałam wam również zwrócić uwagę, że paszport, chociaż zawiera dane i adres właściciela (nie zawsze aktualnego) to nie jest dokumentem własności. Dowodem własności jest umowa kupna-sprzedaży czy faktura zakupowa za konia. Paszport to taki dowód rejestracyjny konika, właściciel jest w nim wpisany, ale jeździć autem może każda osoba, która ma papier w garści. Aby potwierdzić własność należy przedstawić dowód zakupu konia. Niby niewielka różnica, a my już z niej korzystaliśmy – daliśmy konia na okres próbny do innej stajni wraz z paszportem (bo przecież opuścił nasze gospodarstwo, a tacy już praworządni i legalni jesteśmy), a potem mieliśmy problem z odbiorem zwierzaka, bo nieuczciwy właściciel stajni próbował go wyłudzić. Wiążąca okazała się tu faktura zakupu, a nie paszport, którego nie mieliśmy w rękach. Nieważne, kto ma paszport w dłoni; koń należy do tego, kto za niego zapłacił i może to potwierdzić dowodem zakupu czy zawartą umową. Trzymajcie więc umowę kupna-sprzedaży czy dowód zakupu w oryginale w swojej dokumentacji. Sam paszport należy bardziej do konia niż do Was :)
Tworzymy stado – najlepszy dobór koni
Mamy w tej chwili ponad 30 koni w stajni. No, niezupełnie w stajni, bo większość czasu nasze stada spędzają na pastwiskach. I liczba mnoga – stada – jest jak najbardziej poprawna. Nasze konie nie tworzą jednolitego stada; na to jest ich po prostu za dużo. Mamy kilka stad: w zależności od dnia jest to 3-4, a nawet 5 osobnych stad. To zupełnie naturalne – dzikie konie też nie biegają w tabunach po kilkadziesiąt sztuk. Dzikie stado liczy kilkanaście osobników. Nasze wyobrażenie dzikich koni to lecąca galopem setka zwierząt. W rzeczywistości grupa dzikusów jest mniejsza maksymalnie przyjmując liczbę 20 sztuk końskich czaszek. Takiej grupie łatwiej się poruszać, ukrywać przed drapieżnikami, znaleźć źródło pożywienia i wody. Nasze domowe koniki też przestrzegają tej zasady zgodnie z wgranym w ich system operacyjny atawistycznym wzorcem. Dlatego od lat już mamy na pastwiskach kilka stad, a ich liczebność i lista członków zmienia się dynamicznie w zależności od dnia, kondycji koni i ilości wypasanych na danym terenie zwierząt.
Nasze stada łączą się najpierw poprzez pierwsze przyjaźnie – te konie, które trafiają do naszej stajni trzymają się u boku towarzyszy transportu lub innych „nowych” i niepewnych siebie nabytków. I tak Goethine pasie się zawsze przy Coco (jechały razem w bukmance z Niemiec, choć nie znały się wcześniej), dołączyła do nich nowa w tym samym okresie Chilli. Źrebięta długo pozostają przy bokach matek, z czasem porzucając ich opiekę. Młodzież urodzona tego samego roku trzyma się w kupie i łączy w stado. W grupowaniu naszych koni mistrzem jest Mirek – nasz stajenny. On najlepiej wie, które konie można zamknąć w jednej zagrodzie, które spokojnie mogą stanąć w jednym boksie, a których absolutnie nie powinno się łączyć. Sympatie i antypatie naszych koni zna na pamięć. I tak mamy stado arystokracji – te konie, które nie pracują w stałej rekreacji (Goethine, Coco, Nowela, Iliada, Ismin, Kołysanka itd.), stado emerytów (Czubajka, Raszdi, Nefryt, Arkana itd.), stado prymitywów (haflingery i hucuły) – to tak z grubsza, bo stada, jak wspomniałam, się mieszają. Nasze puszczone na łąki konie same dobierają się w grupki, tworzą je i modulują według własnych zasad. Jakie to zasady? Jak człowiek może spróbować stworzyć zgrane stado? Posłuchajcie, do jakich wniosków doszłam po obserwacjach i analizach opinii Mirka.
Jeżeli w stajni jest ponad 20 koni to trzeba liczyć się z tym, że trudno będzie z nich stworzyć bezkonfliktową grupę. Można, owszem wypasać je na jednym pastwisku, tak jak my robimy w naszej stajni. Tylko trzeba pamiętać, by to pastwisko było wielkopowierzchniowe, bo wtedy utworzone naturalnie małe grupy końskie mają możliwość utrzymywania odległości od siebie i nie wchodzą sobie w paradę. Takie duże pastwisko zawiera w sobie opcję „unikania konfrontacji”, tylko trzeba sprawdzić, czy nie ma żadnych ślepych zaułków i innych „kozich rogów” do zapędzania.
Rotacja w naszym stadzie jest niewielka, ale jednak czasem dorzucamy do stawki nowe konie (kupione czy wstawiane w pensjonat), rodzą się też źrebięta. Czasem konie odchodzą z naszej stajni (w tym roku straciliśmy emerytkę Czarę; padła parę miesięcy po 30-tych urodzinach), niektóre też sprzedajemy i jadą do nowych domów. O tym, jak zintegrować z grupą nowego konia pisałam tutaj. Pomimo tej rotacji w naszej stajni trzon naszego końskiego tabunu jest raczej stabilny, a to pomaga w harmonijnym współżyciu stada. Nasze konie dobrze się znają, niekoniecznie wszystkie się lubią, ale każdy ma jakiegoś kumpla, partnera, z którym jest mu łatwiej i przyjemniej żyć w stadzie.
Jeśli jednak przychodzi do wypasu na mniejszych wybiegach (mamy takie dwa, rotacja po pastwiskach jest spora, bo przecież trawa musi mieć czas trochę się odrodzić po wypasach naszych żarłoków) to już musimy dobierać grupy, by uniknąć konfliktów. Niektórych koni absolutnie nie zamykamy razem na jednym wybiegu, bo jest pewne, że skończy się to niepotrzebną agresją i walką. Czasem nie chodzi nawet o konflikt zbrojny, ale zwyczajny mobbing – jednostki słabsze, stojące niżej w hierarchii, a pozbawione opieki partnera ze swojej grupy są przez inne konie odganiane od jedzenia, wody i przeganiane na każdym kroku. To nie wpływa dobrze na zdrowie psychiczne i staramy się tego unikać. Czym więc należy się kierować tworząc grupę koni?
Nasze stada na ogół funkcjonują bez konfliktów. Zdarzają się jakieś nieporozumienia, zdarza się mobbing, ale wystarczy drobna korekta z naszej strony i już nikt nie jest pokrzywdzony. Zazwyczaj nasze konie regulują to same – nieakceptowany po prostu zmienia stado i przyłącza się do bardziej tolerancyjnych i ugodowych grupek, szukając sprzymierzeńców wiekowych (innych emerytów czy innych nastolatków) czy walcząc o nową pozycje i zmieniając hierarchię w istniejącej grupie. Wszystkie konie się dobrze znają, a więzi zacieśniają dobierając partnerów same i unikając nieprzyjaciół poprzez trzymanie się zadu silniejszego towarzysza. I tak to funkcjonuje od lat.
A tak przy okazji rozważań stadnych odświeżcie sobie ten wpis – Specyfika końskiego stada – pisałam tam m.in. o tym, jak budowana jest hierarchia w stadzie i jakie czynniki mają wpływ na pozycję konia wśród towarzyszy. Hierarchia w końskim stadzie jest dynamiczna i zmienna, ale zasady jej budowania są stałe. I warto je poznać, bo to też pomaga w tworzeniu zgranej grupy.
Autor: Ania Kategoria: NATURAL