Znów księżniczka Anna spadła z konia czyli krótki poradnik spadania
Choć ostatni raz spadłam wiele lat temu, to nadal pamiętam jak to robić i technikę spadania mam opanowaną do perfekcji. Jeżdżę jak jeżdżę, ale spadam po mistrzowsku. Na te milion milionów i trylionów razy, kiedy lądowałam na glebie, nigdy nie zrobiłam sobie większej krzywdy niż parę siniaków. Bo spadać, moi drodzy, to trzeba umieć.
Najlepiej spada się, wbrew pozorom, z wysokich koni. Żadnego upadku nie wspominam tak boleśnie, jak upadek z naszej Agaty. Kuca, który jest niewiele większy niż Kamora – nasz owczarek niemiecki. To właśnie na Agacie poobijałam się najbardziej. Spadając z wysokiego konia masz szansę się obrócić, przygotować, wylądować w miarę bezpiecznie. Z małego lecisz na łeb. Upadek może zdarzyć się każdemu. Mój mąż jest moim mistrzem równowagi, balansu i utrzymania się w siodle nawet podczas klasycznego rodeo. A jednak zdarza mu się zlecieć. Nigdy nie skończyło się to dramatycznie, ot parę siniaków. A więc jak spadać? Przede wszystkim należy się rozluźnić i postarać zwinąć w kłębek. Nie ma po co wyciągać rąk – łatwo o złamanie. Tak samo w przypadku próby zeskoczenia na nogi i wykonania telemarku – nie łudź się, masz spore szanse na złamanie nogi czy skręcenie kostki. Ląduj zwinięty w kłębek, dobrze radzę. Często słyszy się też rady – trzymaj wodze do końca. Sposób dobry dla takich zwinnych jaszczurek jak Kuba – lądujesz, a koń jeszcze Cię podnosi na wodzach, albo udaje Ci się go przytrzymać. Ja jednak nie polecam trzymać kurczowo wodzy – jest ryzyko, że dostaniesz się prosto pod kopyta. Jak mówi mój trzyletni synek, cytując ulubioną bajkę o Kubusiu Puchatku: „To wiadomo nie od dziś, kiedy masz kłopoty – myśl, myśl, myśl!” W czasie upadku nie trać głowy – myśl i działaj, by uniknąć poważnej kontuzji. Jeśli podczas upadku noga została Ci w strzemieniu to nie zazdroszczę – fatalna sprawa. To mi się akurat nigdy nie zdarzyło, a wynika często z tego, że noga wpada za głęboko w strzemię podczas jazdy. Jeśli trzymasz piętę w dół i prawidłowo obciążasz strzemię, to ryzyko jest mniejsze. A jeśli już Ci się tak zdarzyło, że spadłeś, noga zaklinowała się w strzemieniu, a koń wlecze Cię za sobą, powoli robiąc z Twojej podrygującej głowy pędzel, to mam radę zrodzoną z obserwacji takich hardkorów – przekręć się na brzuch, a noga uwolni się sama. Działa w 95% procentach. Jeśli jesteś w pozostałych 5% to lepiej zacznij odmawiać różaniec, może jakaś dobra dusza złapie Twojego konia i zakończy obijanie kręgosłupa o pieńki, kamienie i inne bajery.
Jak jeszcze można unikać poważnych kontuzji? Dmuchaj na zimne, czyli:
- Biżuteria won. To nie gala oskarowa, więc wiszące kolczyki, łańcuszki, bransoletki i inne pierścionki nie są Ci potrzebne do lansu. Nasi klienci często upierają się przy zabraniu w teren torby z aparatem. Taaaak, jeszcze plecak ze stelażem weźcie.
- Rozwiany włos jest dobry do reklamy szamponu. Na jazdę włosy w kitek lub warkocz, a jeśli ten kitek lub warkocz jest długi to upnij go na karku w koczek. Nie chcesz chyba zdjąć sobie skalpu, gdy warkocz zaplącze się w wodze…
- Popręg, puśliska, przystuły, wodze, wszelkie sprzączki i łączenia przy sprzęcie – sprawdź dobrze przed wgramoleniem się na grzbiet konia. Strzemiona nie mogą być za wąskie lub, adekwatnie, buty za szerokie.
- Kurtka zapięta, nie obwiązana wokół bioder. Nie może Ci nic łopotać, szeleścić, powiewać. Szalik sobie odpuść – lepiej wrócić z gilem do pasa, niż zrobić z siebie wisielca na szubienicy. A propos kurtki – kiedyś mama kupiła nam obydwu takie same kurtki – pomarańczowe, z szeleszczącego ortalionu. Z terenu wróciłam na mokrym koniu, który wyrywał mi co chwilę i tańczył pode mną jak opętany. Powiedziałam mamie, że Heniek chyba potrzebuje egzorcysty, bo wariuje bez powodu. Tego samego dnia mama wróciła z jazdy na Czubajce z informacją, że to chyba zaraźliwe, bo Czubajka też fisiuje. Dopiero Kuba uświadomił nam, jakie jesteśmy bezdennie głupie.
- Odpuść galop w kierunku stajni i bliskiej od niej odległości. Podniecony koń może Cię wnieść do własnego boksu, tak się ucieszy, że żłób już czeka.
- Oczywista sprawa – nie wsiadaj po alkoholu. Dodaj sobie odwagi inaczej, bo „pijani kierowcy wiozą śmierć”.
- Cały czas bądź skoncentrowany – to nie czas na rozwiązywanie sudoku. Czuj, czuj, czuwaj!
- Na wyjazd w teren zabieraj telefon komórkowy. I najlepiej kogoś do towarzystwa – samotna jazda jest niebezpieczna.
No i tyle. Spadajcie! Tzn. do spania, bo już późno. A z koni jeśli już spadacie, to przestrzegajcie w/w reguł. Bawcie się dobrze!
Fot. Kuba Lipczyński # Bawarek
Rozprężenie / Rozluźnienie / Rozgrzewka – pRRRawidłowy tRRRening
Zdarzało mi się obserwować różne jazdy na padoku. I te pod okiem instruktora i samodzielne. Jeździłam też u różnych trenerów i dużo jeździłam sama. Mam przecież taką możliwość – biorę konia, którego chcę i idę na padok. Mama włożyła dużo pracy w moją naukę. Pamiętam, jak na egzaminie wstępnym na kurs instruktorski egzaminator powiedział, że do mnie jedynej trener się przyłożył. Padałam na zęby, a mama tylko zmieniała mi konie i wymagała coraz więcej. Cieszyłam się, gdy widziałam, że zmieniony po Heńku Raszdi ma już dość skoków, a mama komenderowała: „Występuj go i przyprowadź Czubajkę”. Dopiero, gdy widziała, że moje zmęczenie zaczyna szkodzić technice, odpuszczała. Potem jeździłam już samodzielnie. Kiedy dziś przypominam sobie, jaki beznadziejny robiłam własny trening, jest mi wstyd. Dlatego, w imię koni na których jeździłam i tych, na których Wy jeździcie, piszę ten post. Przeczytajcie i trenujcie prawidłowo. Jeśli macie swoje konie, upewnicie się, że pracujecie na nich tak, jak trzeba. Jeśli macie swojego trenera, sprawdźcie, czy on wie, co robi.
Bez względu na to, czego ma dotyczyć trening (skoki, dresaż) najważniejsza jest rozgrzewka. Koń wychodzi ze stajni, a wszystkie jego mięśnie i stawy są nierozgrzane, sztywne. Stawy, ścięgna i wiązadła muszą się rozluźnić, prawidłowo ukrwić. O tym, dlaczego stawy konia potrzebują rozgrzewki, by dobrze rozprowadzić mazidło stawowe pisałam tutaj. Aparat ruchowy konia należy zawsze i bezwzględnie rozgrzać! Pomijanie rozgrzewki jest przyczyną urazów, kontuzji, naderwania ścięgien i więzadeł. W godzinnym treningu początkowy stęp powinien trwać ok. 10 minut. W tym czasie stępujesz równo, żwawym marszem, by pobudzić konia do pracy, ale wodze masz luźne, długie. Zbierasz je, gdy minie ten przeznaczony dla mięśni czas. Teraz możesz przejść do kłusa – na lekkim kontakcie, energicznie i żywo na długich prostych odcinkach i obszernych woltach, by powyginać konia, zmotywować go do włączenia motoru i podstawienia zadu. Gdy koń zaczyna się rozluźniać, a uwierz, że to poczujesz, możesz zacząć pracę w galopie. Najlepiej rozluźnisz grzbiet konia robiąc dużo przejść kłus-galop i na odwrót. Tego też nauczyła mnie mama – jak najwięcej przejść, dużo zmian biegów. Gaz i redukcja. Możesz też włączyć serpentyny, wężyki, ustępowanie od łydki. Te ćwiczenia mają na celu rozluźnienie konia, tzw. rozprężenie. Powodują, że koń zaczyna pracować, sprężynować grzbietem, staje się gotowy do cięższych zadań. Dodatkowo i jeździec ma czas, by się rozluźnić, a wszystkie stresy i problemy dnia zostawić za sobą. W ten sposób kontakt z koniem staje się harmonią, a nie mechaniczną pracą bez udziału mózgu. Na koniec takiej pracy konia masz rozgrzanego, rozluźnionego, z podstawionym zadem i ustawionego na wędzidle. Gratuluję. Właśnie skończyłeś fazę rozprężenia. Teraz możesz zacząć pracować. Dopiero teraz. Jeśli wliczymy tu obowiązkowe 10 minut stępa na długiej wodzy to cała faza rozprężania trwa około 25-30 minut, choć to sprawa dość indywidualna i od konia zależy, kiedy będzie gotowy do ambitnej pracy.Właściwej pracy nie można zacząć pomijając ten etap. Jeśli chcesz coś osiągnąć, to inaczej się nie da, uwierz. Ja czasem zastępuję opisane ćwiczenia np. pracą na lonży (oczywiście po występowaniu!) lub, ponieważ nie jestem fanką kręcenia się po padoku, krótkim spacerkiem w terenie. Wszystkie etapy rozprężenia można przecież przeprowadzić w lesie, na łące czy polanie. Ale pominąć ich po prostu nie można.
Po rozluźnieniu konia i wyostrzeniu jego uwagi zaczyna się praca właściwa. W zależności od tego, co na dziś zaplanowałeś, pracujesz z koniem i doskonalisz umiejętności swoje i jego. Nie wnikam, ale pamiętaj, że chwila stępu na luźnej wodzy jest przez konia traktowana jak nagroda. Nie bądź w tym oszczędny.
Na koniec przeznaczasz znów 10 minut na występowanie konia na długiej wodzy. Koń wyciąga szyję, możesz pomasować mu ją kostkami dłoni zwiniętej w pięść. Stygnie, rozluźnia napięcia, odpoczywa. To mój ulubiony moment treningu. Głupio brzmi, ale naprawdę to lubię. A najbardziej moment dawania długiej wodzy, gdy koń wyciąga za wędzidłem łeb aż do ziemi, szukając kontaktu.
Błędy, jakie kiedyś popełniałam były z gatunku grzechów ciężkich, a wynikały nie z premedytacji, lecz niewiedzy. Gdzieś tam obiło mi się o uszy, że konia trzeba występować, więc bezmyślnie łaziłam bez celu po padoku, na koniu z oślimi uszami, który właściwie pode mną spał. Pracę zaczynałam na koniu, który był zupełnie nieustawiony na pomoce, nie wszedł na wędzidło i nie podstawił zadu. Rozluźnienia żadnego. O występowaniu koniny na koniec też pamiętałam, stygł więc pode mną, choć grzbiet miał i tak sztywny, a szyję musiał wyciągnąć, bo była po prostu zastygła od trzymania łba w jednej, wymuszonej pozycji. Rozprężenia, rozluźnienia brakowało przecież od początku. I co ja chciałam osiągnąć? Koń nie był gotowy, nie był nawet skoncentrowany, skupiony na mnie. Prostą drogą zmierzałam donikąd. Nie masz mapy, GPS? Możesz bawić się w Kolumba, ale wątpliwe byś trafił, gdzie trzeba. Chcesz zawinąć do portu, który stawiasz sobie za cel, to dokładnie przestudiuj mapę. Każdy koniarz powinien czytać, słuchać, uczyć się czyli badać mapę. Możesz się z czymś nie zgadzać, ale przeanalizuj. Życia nie starczy, by powiedzieć: „Wiem o koniach wszystko”. Moja jeździecka przygoda jest krótka, ale każdego dnia staję się mądrzejsza. Za 10 lat będę się wstydzić tego bloga, kto wie, tak jak teraz głupio mi za to, co robiłam i wiedziałam 10 lat temu. Wierzę jednak, że właśnie dzięki prowadzeniu bloga za 10 lat będę mądrzejsza. A kto wytrwa przy mnie będzie ten mój rozwój obserwował. I przy okazji rozwijał się sam.
Fot. W.Wołowicz # Linda
Autor: Ania Kategoria: TEORIA vs. PRAKTYKA