Przywódca w stadzie – wygrywa najsilniejszy?
Jeśli jeszcze nie wiecie (a wiem, że bardzo często nie wiecie) to w stadzie przywódcą nie jest ogier. Nie. Zazwyczaj sądzimy tak, bo znamy hierarchię watahy wilków, stada lwów, grupy szympansów. To są drapieżniki. Rządzi najsilniejszy czyli ten, który sprał tyłki rywalom i ma pełen szacun na dzielni. W stadzie koni nie rządzi ogier. Jest w nim oczywiście niezbędny, ale spełnia przyjemne funkcje rozpłodowe i mniej przyjemne, ale jednak dodające fejmu funkcje bodyguarda. W stadzie koni rządzi klacz. Najstarsza, a więc często dość słaba fizycznie, czy nawet z początkiem starczego uwiądu. Dobra, żartuję, ale z całą pewnością klacz-przywódca nie jest silna fizycznie. Nie zdobywa swojej pozycji walką i dominacją siłową. Wiadomo, że konie walczą – kopytami (zarówno przednimi i tylnymi), zębami, masą ciała. Ale to nie w ten sposób zdobywają uznanie i szacunek w stadzie. Przywództwo w stadzie koni daje nie brutalna siła, a doświadczenie i charyzma.
Był czas, że przywództwo w naszym stadzie dzierżyła stanowczo i niepodzielnie Agata – nasz kuc szetlandzki. Agata jest niewiele wyższa od owczarka niemieckiego. Jak taki konus, który przechodzi innym koniom pod brzuchem, miałby zdobyć przywództwo walką? Zastanawiało mnie zawsze dlaczego reszta olbrzymów tak słucha tej maskotki? To oczywiste, że nie ze strachu, że Agata im dokopie czy da po uszach. A jednak miała posłuch, szacunek i żaden z dużych koni nie kwestionował jej poleceń. Kiedyś poprowadziła całe stado przygłupów do centrum miasta – kulturalnie szły poboczem, dłuuuuugim rzędem, spokojnym stępem, jakby wybierały się na nudne zebranie. Przy samochodach, pieszych, rowerzystach. Ojciec pojechał z Kubą samochodem, żeby je zgonić, cały czas zachodząc w głowę, który z końskiej ferajny jest tak stuknięty, że prowadzi stado do miasta. A na przedzie, żwawym kłusikiem (na krótki nóżkach w stępie byłaby za wolna), podrzucając grzywą zasuwała Agata. Wystarczyło zmienić jej trajektorię, by cała banda tępaków podążyła za nią do stajni. Grzecznie i posłusznie jak dzieci prowadzone za rączkę. Za starą, posiwiałą, karłowatą kobyłką.
W stadzie nie sprawuje władzy najsilniejszy. U koni rządzi najstarszy, doświadczony, charyzmatyczny i pełen życiowej mądrości. Stado mu ufa i szanuje go. Dlatego my, ludzie, nic nie wskóramy agresją czy przemocą wobec koni. Wywołamy tylko ogłupiający strach. Jesteśmy drapieżnikami i dlatego żyjemy w przekonaniu, że pozycję rządzącą zdobywa się siłą. Jednak aby koń uznał Twoją wyższość w hierarchii nie musisz prać go batem i przyjmować postawy pana i władcy. Musisz mu pokazać stanowczo, że nie może Cię ignorować i ma słuchać. Możesz przy tym być jego najlepszym przyjacielem. On nie ma się Ciebie bać, ma Ci ufać. Mężczyźni bardzo często o tym zapominają… Sprawiedliwie dodam, że kobiety zapominają z kolei o byciu stanowczą.
Klacz, która rządzi w stadzie ma jedną cechę, która decyduje o jej nadrzędnej roli. Trzeba poobserwować stado na swobodzie, by zauważyć, że ta klacz rządzi poruszaniem się, decyduje o ruchu. Ona odpędza konie, prowadzi w konkretną stronę, ustala kierunek ucieczki w razie zagrożenia (nawet zgłoszonego przez innego członka w stadzie). Dla konia sens istnienia i zarazem cel to RUCH. Jeśli go kontrolujesz, to masz konia w garści.
Jak kontrolować ruch i zostać liderem? Już to robisz – prowadzisz konia siedząc w siodle! To Ty wyznaczasz, w którą stronę i jakim tempem ma się poruszać. Jesteś liderem. No chyba, że koń z Tobą na grzbiecie robi co chce – pasie się, snuje, nie słucha poleceń. To jasne, kto w takim przypadku rządzi i jest przywódcą. Tak samo to Ty musisz sterować koniem z ziemi – prowadząc konia na uwiązie nie daj mu skręcać, targać Cię na boki, wyprzedzać. Przywódca kontroluje poruszanie się. Co więcej, może je nawet uniemożliwić. Dlatego czasem pęta się nogi nieposłusznych koni – gdy zrozumieją, jak bardzo człowiek może kontrolować ich ruch, uznają go za przywódcę. Nie trzeba sprawiać im bólu, lać batem czy wrzeszczeć. Wystarczy pokazać, że rządzisz poruszaniem się. W filmie „Zaklinacz koni”, który zahaczał o ideę jeździectwa naturalnego, jest właśnie pokazane takie pętanie. Może zbyt drastyczne, ale jednak to uniemożliwienie ruchu jest dla konia granicą, którą musi przekroczyć. Spętanie jednej nogi nieposłusznego konia jest skuteczniejsze niż dutka – nie boli, a na dłużej uczy, że nie warto się buntować.
ZAPAMIĘTAJ: Sterujesz ruchem, a więc rządzisz. Masz doświadczenie, nie popełniasz błędów w ocenie zagrożenia, dajesz poczucie bezpieczeństwa = jesteś przywódcą, można za Tobą podążać.
Jesteś silny i brutalny, a więc trzeba się Ciebie bać i uciekać. Proste dla roślinożerców. A my, ludzie jesteśmy doskonałymi drapieżnikami. Aby osiągnąć porozumienie z końmi, musimy wyzbyć się instynktów drapieżnika i zostać godnymi zaufania przewodnikami w świecie zagrożeń. Stanowczymi przewodnikami, którzy nadzorują ruch. To jest sekret przywództwa najstarszej, często niedołężniejącej już klaczy w końskim tabunie. Ogier ze swoją siłą może sobie nagwizdać, gdy klacz wykluczy go, wywali ze stada. Nie ślepa siła rządzi stadem. Więc otwórz oczy.
Fot. Kuba Lipczyński # Agatka
No skup się wreszcie! Tu jestem i do Ciebie mówię!
Ludzie posiadają naturalną zdolność do skupiania uwagi. Niektórzy, jak się na jakiejś czynności skupią, to strzał z armaty ich od tego nie oderwie. Wyłączamy się na świat zewnętrzny i koncentrujemy tak, że nic nam nie przeszkadza. Ja skupiam się na pisaniu tak bardzo, że ostatnio jak skończyłam artykuł to zauważyłam, że siedzący na dywanie Staś dawno już przestał budować z klocków duplo i oddał się nowej pasji – wydłubywaniu tynku ze ściany. Zdążył już wyskrobać dziurę, w którą mieści się klocek. Gdy nagłym okrzykiem przerwałam mu z kolei jego skupienie na tej pochłaniającej zabawie powiedział z wyrzutem: „Mamusiu, mówiłaś, że mogę”. Bardzo możliwe. Często gdy jestem zaabsorbowana i skupiona na jednej rzeczy automatycznie odpowiadam: „Tak, synku”, „Pięknie, Stasiu”, „Claro que si – jasne że tak” (z ulubionej bajki „Złota Rączka”). Kuba ma to samo – skupił się na projekcie wyrzynarki czy innego ustrojstwa, które szkicował sobie przy kuchennym stole i jakoś tak zignorował fakt, że jego pierworodny i jednorodzony siedzi pod stołem i maluje paluszkami wzory na drewnianej podłodze używając w tym celu kleju dwuskładnikowego, którego tubkę gwizdnął ojcu spod łokcia.
Ta umiejętność skupienia się i zapomnienia o otaczającym nas świecie to kolejna różnica między nami-ludźmi, a końmi. Zauważyliście jak łatwo koń się rozprasza? Tak, potrafi się skupić. Nie, nie potrafi zapomnieć o tym, co się wokół dzieje. Pracuje taki koń z Tobą, skupia się na Twoich poleceniach i nagle szmer w trawie, a koń już uskakuje i ogląda się ciekawie. Mija chwila, koń się uspokaja, znów skupia na pracy i znowu – przejeżdża samochód, pies szczeka, ktoś idzie i koń bada, co to takiego. Gdybym zostawiła Stasia do pilnowania Czubajce ta od razu zarejestrowałaby każdą zmianę pozycji czy ruch, nawet gdyby w tym czasie spała! Konie cechuje tendencja do bardzo łatwego rozpraszania uwagi. U nas, ludzi, byłby to chyba objaw jakiegoś psychicznego upośledzenia czy psychoruchowej nadpobudliwości. U konia to zaleta, która pozwala mu przetrwać w świecie drapieżników. Koń nigdy się całkowicie nie wyłącza; koń zawsze rejestruje wszystko,co dzieje się w jego otoczeniu.
Oznacza to więc, że koń bardzo łatwo się rozprasza, dekoncentruje i skupia na czymś innym. Jego uwagę i skupienie na jednym bodźcu można bardzo łatwo rozproszyć i skupić na drugim. Jak wspomniałam, u człowieka to wada. Jak moglibyśmy czytać, uczyć się, oglądać telewizję, gdyby rozpraszało nas to co, się dzieje wokół? Siadasz do kompa i nie możesz złożyć fejsbuka do kupy, bo jeden domownik odkurza, drugi gada przez telefon , za oknem dzieciaki drą się na huśtawkach a z kranu kapie woda. Gdybym nie umiała się wyłączać już dawno szlag by mnie trafił. A koń? On jest zawsze w pełni świadomy wszystkiego co się dzieje wokół. I szlag go nie trafia, a wręcz przeciwnie – gdyby nie umiał rozpraszać uwagi to dawno szlag by trafił cały koński gatunek. Żarłby sobie taki skupiony roślinożerca i delektował się zieleninką na wiosnę, a w tym czasie drapieżnik podkradłby się na tyle, by wbić kły w ten nieobecny i bujający w obłokach łeb.
Rozproszenie uwagi u konia ma sporo wad. Największą jest oczywiście płochliwość. Gdyby konie nie rejestrowały z taką dokładnością wszystkiego, co się dzieje w otoczeniu, nie mielibyśmy problemu z uskakującymi spod tyłka bystrzakami. A potykanie się? Zauważyliście jak często konie się pod Wami potykają? Na pewno każdemu się to przytrafiło. A ile razy widzieliście konia potykającego się jak łamaga na pastwisku? On dobrze widzi co ma pod nogami i gdzie je stawia! Potyka się wtedy, gdy rozpraszacie jego uwagę działaniem wodzy, dosiadu, łydki – często sprzecznymi, nieskoordynowanymi. Odwracacie jego uwagę, rozpraszacie ją i koń zaczyna się gubić, plątać. A jednak ta końska tendencja do rozpraszania się może być przez nas wykorzystana i przekuta w zaletę. Jak? Proste jak budowa cepa – gdy koń skupia się na jakimś nieprzyjemnym bodźcu zdekoncentruj go i odwróć jego uwagę. Monty Roberts odwraca uwagę konia od wkładanego do jego pyska wędzidła pukając mu delikatnie palcami w potylicę, tuż za uszami. Konia tak zaciekawia to, co się na górze dzieje, że nie skupia się tylko na pysku i przyjmuje wędzidło machinalnie i bez refleksji.
Tendencja do rejestrowania wszystkiego w swoim otoczeniu jest nam również pomocna. Jeśli koń się czegoś boi, a nawet już reaguje z paniką nie skupia się tylko na tym, co go przeraża, ale rejestruje też najbliższe otoczenie. Jeśli przy nim jesteś i zaczynasz się na niego drzeć czy karcić batem, to tylko upewniasz go, że warto się bać. Ale jeśli zachowujesz pełen spokój to on to zauważa. Twój spokój i opanowanie rozpraszają go, bo nie pasują mu do sytuacji. Rozproszona uwaga = brak pełnego skupienia na nieprzyjemnym bodźcu. Voila! Koń się uspokaja i bada całokształt tego, co się wokół niego dzieje.
Nie jest tak, że nie możesz spodziewać się od konia skupienia. On to potrafi i Ci da. Nie możesz tylko denerwować się, gdy to skupienie przerywają czynniki zewnętrzne. To dla konia normalne, prawidłowe i świadczy o mądrości gatunku. Najlepiej zadbać, by nikt i nic nie przeszkadzało Ci w pracy z koniem. A jednak rozproszenie uwagi będzie mu się przytrafiać, nawet jeśli zamkniesz się sam na sam z nim na ujeźdżalni. Musisz zdawać sobie sprawę z tego, kiedy to następuje i ponownie skupiać uwagę konia na sobie i na tym, czego od niego oczekujesz. W jeździectwie klasycznym takim „pobudzaczem uwagi” są półparady. Zwolennicy naturala z pewnością słyszeli o tzw. „do something” czyli zwróceniu końskiej uwagi głosem, gestem, dotykiem – takie zawołanie „Halo, kolego, tu jestem i do Ciebie mówię! Skup się, bo będę od Ciebie czegoś wymagał. Patrz uważnie! Patrzysz? Już? Dobra! To teraz zrobimy to…”
Końską naturę trzeba znać i rozumieć. Obserwuj,czytaj, zgłębiaj – to Ci tylko ułatwi pracę. I nie denerwuj się – koń nie robi Ci na złość. Zamiast się wściekać – uśmiechnij się. Od razu pójdzie Ci lepiej :)
Fot. Magda Wiśniewska # Garden
Autor: Ania Kategoria: NATURAL